Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W rodzinnym domu uprowadzonej

Redakcja
(INF. WŁ.) - Po co mieliby ją zabijać? Co im przyjdzie z takiej śmierci? - pyta Halina Borcz, matka porwanej Polki.

   Rodzina Borczów pochodzi z Knurowa. Pani Halina mieszka w Krakowie.
   Teresa jest jej najstarszą córką. Ma 54 lata. Ukończyła filologię słowiańską w UJ. W Polsce ostatni raz była kilkanaście lat temu. Być może dlatego pani Halina nie mogła rozpoznać jej twarzy, gdy pokazywali w telewizji zdjęcie porwanej Polki. - Czułam, że to ona, ale miałam problem z jej rozpoznaniem - mówi Halina Borcz. - Dopiero jak powiedzieli, że ma na imię Teresa, byłam już pewna.
   Tuż po wybuchu wojny w Iraku, za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża, pani Halina dostała od córki wiadomość. "Mamo wszystko w porządku. Jestem bezpieczna" - napisała Teresa. - Ostatni raz rozmawiałam z nią 11 stycznia tego roku - wspomina matka. - Zadzwoniła po śmierci mojego męża. Pytała mnie wówczas, czy może wrócić do Polski, czy będzie miała tu co robić. Powiedziałam jej, że tu nie ma szans na znalezienie pracy. Bałam się, że jak jej powiem, żeby przyjechała i coś jej się nie uda, to będzie miała do mnie pretensje. Teraz żałuję, że jej wtedy nie powiedziałam, żeby wróciła do nas.
   Teresa Borcz skończyła filologię słowiańską w Uniwersytecie Jagiellońskim. Zna świetnie kilka języków. - Wszystkie słowiańskie, francuski, angielski i oczywiście arabski - wymienia pani Halina.
   W czasie studiów, będąc na stypendium w Czechosłowacji, Teresa poznała Irakijczyka Hasana Khalifa. Zaraz po studiach wyszła za niego i wyjechała do Iraku. - Wszystkie koleżanki jej zazdrościły, bo Hasan nie dość, że był przystojny, to jeszcze był aktorem - opowiada matka.
   Porwana Polka nie ma dzieci. - Na szczęście - dodaje Halina Borcz. - Córka nie chciała mieć dzieci, bo bała się, że jak rozstałaby się z mężem, to nie mogłaby ich wywieźć do Polski.
   Mąż Teresy Borcz pół roku przed wybuchem wojny w Iraku spędził w Polsce sześć lat. - Robił studia doktoranckie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, wystawiał nawet jakąś sztukę. To córka wysłała go na te studia. Nie chciała, żeby wzięli go do wojska - _mówi pani Halina. - _Poza tym ona uwielbia, jak ktoś się uczy.
   Hasan nie chciał po studiach wyjeżdżać z Polski. Bał się, bo w Iraku już wrzało. - Prosił nawet Terenię, żeby tu przyjechała, ale ona nie chciała. Miała tam dom, pracę, podobało jej się tam - _mówi z żalem Halina Borcz. - _Teraz nawet nie wiem, czy są jeszcze małżeństwem. Chyba chcieli się rozstać, nie układało im się. W styczniu córka mówiła, że napisze mi, o co im poszło. Do tej pory nie dostałam jednak tego listu.
   Pani Halina wierzy, że córce nie stanie się nic złego. - Po co mieliby ją zabijać? Co im przyjdzie z takiej śmierci? - pyta. - Nie mogę jej nawet pomóc, a tak ją prosiłam, żeby nigdzie nie wychodziła i uważała na siebie.
ANNA KOLET-ICIEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski