18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Rynku rozpadły się domy

Redakcja
To kiedyś był pokój w domu Joanny Krzyk z Nowego Brzeska. Teraz budynek grozi zawaleniem. Fot. Barbara Ciryt
To kiedyś był pokój w domu Joanny Krzyk z Nowego Brzeska. Teraz budynek grozi zawaleniem. Fot. Barbara Ciryt
Dom Joanny Krzyk z Nowego Brzeska rozpadł się. - Tak się stało w czasie rewitalizacji Rynku - rozpacza kobieta. W pokoju zamiast podłogi ma górę piasku, sufit trzyma się tylko dlatego, że jest podparty grubymi belkami. Jedną ścianę wzmocniła sąsiadka. Futryny w drzwiach są pokrzywione. Kobieta nie może tu mieszkać, zabronił jej inspektor nadzoru budowlanego. Pani Joanna rozpacza, że musiała przenieść się do komórki, o powierzchni osiem metrów kwadratowych. Koparka robiła "trzęsienie ziemi"

To kiedyś był pokój w domu Joanny Krzyk z Nowego Brzeska. Teraz budynek grozi zawaleniem. Fot. Barbara Ciryt

KONTROWERSJE. Budynek grozi zawaleniem - to ostrzeżenie w oknie jednej z nowobrzeskich kamienic. Pojawiło się w czasie rewitalizacji centrum. Mieszkańcy narzekają na ogromne wstrząsy, które tu wówczas były.

Wokół nowobrzeskiego Rynku mieszka wielu ludzi niezadowolonych z rewitalizacji. Opowiadają, że wówczas pękały im ściany domów. Walił się nie tylko dom Joanny Krzyk, problem miała też jej sąsiadka Bernadeta Jakubowska. Pod domami obu pań są lochy, a budynki nie mają solidnych fundamentów. - Firma Drogop2 nie zważała na to. Kiedy zaczęła roboty, huk był niemiłosierny - zaznacza kobieta. - Wykonawcy sprowadzili tu koparkę z łyżką, która z ogromną siłą uderzała w betonowe płyty Rynku, żeby je rozbić i usunąć. To przypominało trzęsienie ziemi. Światło w domu mrugało jak na dyskotece, słychać było, że osuwa się ziemia w piwnicy. Drżały meble i szyby w oknach. Z sąsiadką na spółkę kupiłyśmy 40 ton piasku i wsypałyśmy do lochów pod naszymi domami, żeby wszystko nie zapadło się od tych wstrząsów - mówi pani Bernadeta.

Historie o drganiach potwierdza Stanisław Świątek, mieszkający po drugiej stronie Rynku. - U mnie w domu pękały ściany. Podobnie było obok w sklepie. A sąsiad podczas tych potężnych wstrząsów łapał szklanki, które leciały z półek - mówi mężczyzna, który w czasie najintensywniejszych robót telefonował do właścicieli firmy, żeby przerwali roboty. Alarmował, że inaczej wszystko runie. - Wstrzymali roboty tylko na chwilę - mówi Świątek.

Kazali wyprowadzać się z domu

Bernadeta Jakubowska pokazuje, że u niej w kuchni w tym czasie pękały płytki, rozpadała się ściana między domami jej i Joanny Krzyk. - Sąsiadka musiała się wyprowadzać, a ja natychmiast zabrałam się za wzmacnianie ściany, a właściwie budowę na nowo - opowiada mieszkanka Rynku. Rozpacza, bo niedawno zmarł jej mąż, który wcześniej zdążył zrobić generalny remont. Teraz pani Bernadeta musiała zapożyczać się i remontować dom od nowa.

Obie panie, Joanna i Bernadeta przyznają, że wykopy w Rynku zbiegły się w ubiegłym roku z powodziami. - Płyta w centrum była odkryta, bo roboty ciągnęły się przez półtora roku. Wtedy przyszły deszcze. Lało się pod domy. Wykonawca mówił, że mój dom się zapada, bo zalewa od strony podwórka. To nieprawda, z tej strony woda wypływała na główną ulicę - mówi pani Joanna.

W pewnym momencie ściany budynku zaczęły pękać. Wszystko trzeszczało. - Wpadli strażacy, inspektor nadzoru budowlanego, władze gminy i powiatu. Kazali wyprowadzać się z domu natychmiast. Schroniłam się w komórce, którą mam obok. Strażacy wynosili meble. Wtedy urwali drzwi od lodówki i tak zostało do dziś. Wtedy w nocy było tu pełno ludzi, ale szybko o nas zapomnieli - ubolewa pani Joanna.

Gdzie szukać odszkodowań?

Po katastrofie na miejscu była komisja radnych z gminy. Jej przedstawiciele mówili kobietom wprost, że problem jest związany z przebudową Rynku. Kilka razy przychodzili pracownicy i kierownik robót związanych z rewitalizacją. -Stwierdził, że trzeba zrobić mur oporowy i na tym sprawa ucichła - mówią mieszkanki zniszczonych domów i od roku walczą o odszkodowanie. - Wszyscy twierdzili, że możemy się ubiegać jedynie z ubezpieczenia firmy Drogop2, bo powinna odpowiadziadać za szkody. Przyszedł nawet jakiś pracownik od ich ubezpieczyciela, robił ekspertyzy. Namieszał wtedy w papierach, piwnice spod mojego budynku "wsadził" pod dom sąsiadki. Nie zauważył lochów, które ciągną się stąd, aż do klasztoru hebdowskiego? Widać zależało mu tylko, żeby zrobić ekspertyzę pod firmę - rozkłada ręce kobieta mieszkająca w komórce. Nie ma bieżącej wody, tę do mycia grzeje w czajniku. Podupada na zdrowiu. - Już głuchnę i ślepnę. Mam astmę oskrzelową - skarży się. Domu nie mogła ubezpieczyć, bo nie ma uregulowanych spraw własnościowych. Budynek należy do kilku spadkobierców po jej teściowej.
- Ubezpieczenie nic nie dało. Płaciłam całe lata, a teraz powiedzieli, że nie powinnam pozwolić na kopanie obok domu. Przecież ulica nie jest moja, jak mogłam zabronić? - pyta pani Bernadeta. Teraz poszła do adwokata, swoich praw chce dochodzić w sądzie.

Zasiłek i miejsce w ośrodku

Kobiety kilka razy prosiły o pomoc w gminie. - Pisałam pisma, to odpowiadali, że za szkody odpowiada firma Drogop2. Nawet podatku mi nie umorzyli - mówi Bernadeta Jakubowska.

Burmistrz Nowego Brzeska Grzegorz Czajka zaznacza, że jest gotowy umorzyć podatek. - Ale tylko w przypadku zaległości, których pani Jakubowska nie ma. Zwróciła się o umorzenie kilku rat do przodu. Tego zrobić nie można - tłumaczy burmistrz. Kobieta twierdzi, że zaległości nie ma, bo gdy mija termin zapłaty, to pieniądze są ściągane z jej pensji, czasem kosztem bieżącego utrzymania.

U burmistrza dowiedzieliśmy się również, że mieszkańcy powinni skarżyć wykonawcę rewitalizacji z powództwa cywilnego. - Umożliwiamy poszkodowanym bezpłatny kontakt z radcą prawnym urzędu dwa razy w tygodniu - mówi Czajka i dodaje, że gmina przyznawała kilka razy zasiłki celowe.

Potwierdza to Barbara Kućka, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Pani Krzyk dostała pierwszy zasiłek celowy 470 zł w październiku ubiegłego roku na najpotrzebniejsze rzeczy m.in. na zakup lodówki. Potem jeszcze przyznawaliśmy jej dwa zasiłki na kwotę 400 i 200 zł - wylicza kierowniczka. Zaznacza, że dostała ekspertyzy, iż dom kobiety jest w 75 proc. zniszczony i wymaga kapitalnego remontu, za który MGOPS nie zapłaci. - Możemy zaoferować miejsce w lokalu socjalnym. Gmina ma takie w budynkach dawnych szkół w Hebdowie i Gruszowie - zaznacza kierownik Kućka.

Jednak pani Krzyk nie chce iść do lokalu socjalnego. Poza tym syn chce ją zabrać do siebie. - Dokąd sobie daję radę, zostanę na swoim - upiera się kobieta i z żalem patrzy na zniszczony dom.

Wykonawca: to nie nasza wina

Karol Gorzałczany, właściciel firmy Drogop2 wykonującej rewitalizację Rynku w Nowym Brzesku twierdzi, że szkody w domach mieszkańców nie powstały z winy jego firmy. - Tam są lochy, na których stoją budynki bez fundamentów. Podczas ubiegłorocznych obfitych opadów zalewała je woda - mówi. - Natomiast wykopy w Rynku były cztery, może pięć metrów od budynków. Przy samych zabudowaniach nie było potrzeby głęboko kopać, bo robiliśmy tam tylko chodniki i stare płyty odkopywaliśmy ręcznie - zaznacza Gorzałczany. Przyznaje, że ma polisę ubezpieczeniową w PZU. - Rzeczoznawcy byli na miejscu, dokonali oględzin, jeśli uznają szkody, to ubezpieczyciel wypłaci pieniądze. Jednak zrzucanie na nas winy za zniszczenia, to szukanie sposobu na remont starych budynków - twierdzi szef firmy.

Barbara Ciryt

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski