18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sercach i wśród świętych

MKF
Dlaczego mieszkańcy Zielonek czuli się w szczególny sposób związani z Janem Pawłem II? Wszystko zaczęło się od ingresu arcybiskupa i krakowskiej czapki, potem były jeszcze wieńce dożynkowe, spotkanie papieża z młodzieżą na Skałce i kilim z orłem w koronie, przemycany na pierwszą po zamachu audiencję.

Zielonki

   Powieść ta zawiera jeszcze historię budowy pomnika Ojca Świętego w Zielonkach na 20-lecie pontyfikatu - a na koniec nadanie imienia Jana Pawła II Zespołowi Szkół w Zielonkach.

Jedna czapka,

dwóch papieży

   - Zaczęło się od ingresu do archikatedry na Wawelu księdza arcybiskupa Karola Wojtyły. Było to 8 marca 1964 roku. W uroczystościach brała udział kilkunastoosobowa delegacja parafii Zielonki, wszyscy w strojach regionalnych. Potem podeszli do arcybiskupa, by wręczyć mu kwiaty i złożyć życzenia - wspominają Janina i Józef Kuśmierczykowie. - Mój dziadek Piotr Prochal podarował arcybiskupowi czapkę krakowską. Karol Wojtyła zdjął swój kardynalski biret i ubrał ją: "O, muszę wymienić, mała" odparł. Wtedy drugi Piotr - Krawczyk - podał swoją czapkę. "Ta się nadała! No bo jestem i biskupem, i krakowskim" - stwierdził - opowiada pani Janina.
   - Na koniec dodał: "Kwiaty zwiędną, a to zostanie. Tę czapkę zachowam sobie na pamiątkę mojego ingresu". Tak mi opowiadała mama - uzupełnia Władysław Krzywdziński.
   Czapkę z pawim piórem Piotra Prochala miał na głowie nie jeden przyszły papież, ale dwóch. - Kilka lat temu, gdy procesję z Wawelu na Skałkę w uroczystość św. Stanisława prowadził kardynał Joseph Ratzinger, tę samą czapkę krakowską miał na głowie prawnuczek Piotra Prochala Marek Pacewicz. Kiedy kardynał Ratzinger przechodził koło grupy dzieci w strojach krakowskich, podszedł do Marka, przytulił go do siebie, zdjął mu z głowy tę czapkę i przymierzył. Co mówił - nie wiemy, ale i na niego była trochę mała - kończy opowieść Janina Kuśmierczyk.

Zielonki na Skałce

   To druga historia: na jubileusz proboszcza, urodzonego w Niegowici, przyjeżdża kardynał, który swą pracę duszpasterską rozpoczynał jako wikariusz w tej parafii.
   Śp. ks. Adam Zięba cieszy się po dziś dzień w Zielonkach ogromnym szacunkiem. Był proboszczem parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w latach 1943-1979. Mieszkańcy wspominają go jako wspaniałego człowieka i żarliwego kapłana. Nie bez znaczenia jest też to, że był świetnym gospodarzem - do kościoła dobudował kaplicę Matki Boskiej Zwycięskiej, dokupił dwa nowe dzwony, powiększył świątynię o kruchtę, odnowił polichromię, zakupił nowe organy, pozłocił ołtarze, poszerzył cmentarz, przyczynił się też do elektryfikacji wsi - to tylko niektóre z jego zasług.
   Ważne jest też to, że zawsze miał czas dla parafian, był dla ludzi. I to, co wymyka się racjonalnemu rozumieniu: potrafił pomagać i w inny sposób - lecząc. Nie tylko dusze, ale i ciała. Dziś, 26 lat po jego śmierci, za każdym razem, gdy czytane są w kościele wypominki, nazwisko ks. Zięby pojawia się wielokrotnie...
   "W kwietniu 1968 roku odbył się srebrny jubileusz 25-lecia pracy ks. Adama Zięby w Zielonkach. Przybył na tę uroczystość ks. kardynał Karol Wojtyła" - widnieje w kronice, prowadzonej przez Jana Krzywdzińskiego. - Do kardynała pojechała delegacja rady parafialnej i wyraziła prośbę, by kardynał osobiście uczestniczył w tej uroczystości. On pokiwał głową i powiedział, że się postara, ale ma bardzo wypełniony harmonogram. I przyjechał. Odprawił mszę, proboszcz był w asyście. W podziękowaniu parafianie podarowali proboszczowi kielich mszalny. Po nabożeństwie kardynał powiedział do wiernych: 'Droga jest za mną i przede mną, ale jednak do was przyjechałem. Ale i ja mam do was prośbę. Zbliża się maj i procesja z Wawelu na Skałkę w uroczystość św. Stanisława. Prośba moja jest taka, żebyście - tak jak ja do was przyjechałem - przyjechali do mnie. Ja was zapraszam. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie' - relacjonują Władysław Krzywdziński i Józef Kuśmierczyk.
   W ten sposób rozpoczął się udział parafii Zielonki w procesji na Skałkę. Z roku na rok uczestniczyły w niej coraz liczniejsze delegacje, jeździła też parafialna orkiestra prowadzona przez organistę Zbigniewa Garstkę. Wszyscy oczywiście w strojach krakowskich. Potem, kiedy z zieloneckiej parafii odchodzili kolejni wikarzy, przenosili ten zwyczaj do swoich nowych miejsc duszpasterstwa: Bibic, Kasinki Małej, Lipnicy i innych. Przyjeżdżali stamtąd ze swoimi parafianami w strojach regionalnych.
   - I tak rosła część folklorystyczna procesji - podsumowuje Krzywdziński. - Stało się też tradycją, że po zakończeniu uroczystości czekaliśmy całą grupą wraz z orkiestrą na dziedzińcu wawelskim, aż metropolita krakowski wyjdzie - i wtedy zawsze graliśmy jemu i całemu orszakowi biskupiemu marsza.

Dobroć i miłość

   Niektórzy przeczuwali niezwykłość Karola Wojtyły już wcześniej. O tym jest kolejna opowieść.
   Parafianie z Zielonek też odwiedzali kardynała Wojtyłę. W kurii biskupiej na ul. Franciszkańskiej byli dwa razy: na imieninach w 1968 i po dożynkach w 1969 r.
   Na imieniny przygotowano specjalny program artystyczny, który w wierszach i piosenkach przedstawiał całe życie Karola Wojtyły. Pracowali nad nim: s. Barbara ze Zgromadzenia Najświętszej Duszy Chrystusowej z Białego Prądnika, która napisała teksty, Zbigniew Garstka - jako odpowiedzialny za stronę muzyczną, i Józef Kuśmierczyk - odpowiedzialny za choreografię.
   Była u kardynała też oczywiście orkiestra. "Trochę ciszej, bo mi kurię rozwalicie!" - uciszał ich kardynał. "To my tu przyjdziemy, drugą zbudujemy" - odśpiewała mu młodzież. Rok później goście z Zielonek przybyli, aby podarować metropolicie dożynkowy wieniec i bochen chleba.
   Nigdy wcześniej ani później żaden kardynał nie był wyróżniany w ten sposób. - Ludzie czuli, że on nie jest taki zwykły i chcieli temu dać należytą oprawę. Do nikogo innego nie jeździliśmy z wieńcem, dla nikogo nie pisaliśmy wierszy. Byliśmy pewni, że to ktoś wielki. Ludzie czuli od niego dobroć i miłość - tłumaczy Władysław Krzywdziński.

W otoczeniu banderii

   11 września 1968 roku parafia w Zielonkach przeżyła uroczystość Nawiedzenia Matki Boskiej Częstochowskiej. - Czasy były takie, że obraz został aresztowany. Zamiast niego pielgrzymowały puste ramy i symbolizująca obraz zapalona świeca - wspomina Krzywdziński. "Droga, którą jechała świeca, zamieniła się w aleję kwiatów, poprzedzała jej wjazd banderia - krakowiacy na koniach. Przybył także ks. kardynał Karol Wojtyła" - czytamy w kronice spisanej przez Jana Krzywdzińskiego.
   Taka banderia zawsze witała kardynała na granicy Zielonek i Krakowa. Ilekroć metropolita przyjeżdżał do Zielonek (a były jeszcze dwie takie udokumentowane wizyty: 10 marca 1974 r. w uroczystość Roku Świętego i wizytacja kanoniczna, która miała miejsce od 26 do 28 marca 1977 - czy liczne, wspominane przez mieszkańców uroczystości bierzmowania młodzieży), zawsze na rogatkach czekała na niego dorożka. Jechał nią, otoczony jeźdźcami, prosto do kościoła. Podobno zwyczaj ten był pomysłem ks. Adama Zięby.
   - W maju 1978 r. przystępowałam do bierzmowania - wspomina Aleksandra Gołda. - Kardynał, jak moja pamięć sięga, często bywał u nas i bierzmował. To miał być ostatni raz, ale my wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Pamiętam, jak chłopcy - bo koło dorożki miało jechać trzech - przyszli prosić mego tatę Piotra Krawczyka, żeby pożyczył konia i nim powoził: musiały być dwa takie same konie przy dorożce. Tato miał krakowski strój, pięknego konia. No i powiózł tą dorożką kardynała. A my młodzi mieliśmy wielką radość, gdy kilka miesięcy później został papieżem.

Po co Zielonki pochwaliłem!

   Tę relację można usłyszeć nie tylko od mieszkańców Zielonek, ale i znaleźć w książce "Gaude, Mater Polonia" autorstwa ks. Józefa Żukowicza. Wspomina on, jak podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny, w trakcie spotkania z młodzieżą na Skałce, papież przekomarzał się z nią. Podsumowując festiwal "Sacrosong" rzekł: "A jak się nie będziecie pilnować, to was pokona orkiestra z Zielonek". Odpowiedział mu huragan oklasków.
   Tak to wspomina Władysław Krzywdziński: - Był taki moment, kiedy miała zagrać orkiestra symfoniczna, a Ojciec Święty wyszedł na skraj podium, nachylił się do nas tak znacząco i wtedy mówię do Zbigniewa Garstki: "'Plurimos annos' trzeba zagrać, mistrzu, bo Ojciec Święty tego od nas oczekuje". A on na to: "Ale nikt mi nie pozwolił!". Mówię: "Zagrajmy!". No i jak nasza orkiestra zagrała to "Plurimos annos", to w tym momencie zaczęło się. Ten las kwiatów, który ruszył na Ojca Świętego.
   Ludzie podawali je sobie z rąk do rąk, rzucali. Trwało to kilka minut. - To był spontaniczny odruch serc - mówi - i dziś wyraźnie wzruszony - Władysław Krzywdziński.
   Kardynał Franciszek Macharski był nieco zdezorientowany, bo wszystko wymknęło się z ram scenariusza. W efekcie u stóp Jana Pawła II spoczął cały dywan, a może nawet kopiec, z kwiatów. Papież wypowiedział wtedy znamienne słowa: "Po co ja te Zielonki pochwaliłem!".
   _- To było takie przeżycie, niesamowicie wzruszające, które się już nigdy nie powtórzyło - _przyznaje Władysław Krzywdziński.

Pielgrzymka po zamachu

   W kwietniu 1981 roku ogłoszono w parafii pielgrzymkę do Watykanu, która miała trwać od 1 do 8 września. - Potem był 13 maja - zamach, strach, niepewność o życie papieża. Z upływem czasu stan zdrowia Ojca Świętego się poprawiał i nadzieja spotkania z nim była coraz bardziej realna. Zbliżał się termin pielgrzymki, a my zastanawialiśmy się, co mu podarować, aby go ucieszyć i podnieść na duchu. Wiedzieliśmy, jak bliska jego sercu jest polska tradycja. Stąd pomysł, żeby zrobić miniaturkę wieńca dożynkowego - takiego jaki zawieźliśmy mu do kurii, bo miał wtedy z tego wiele radości - opowiada Władysław Krzywdziński.
   - Ale myśleliśmy, że coś symbolicznego, przypominającego ojczyznę też by się przydało. Ludzie z Solidarności podarowali nam kopię gobelinu z orłem w koronie, jaki unosił się na balonie nad modlącymi się podczas mszy na Błoniach w 1979 roku. I ofiarowaliśmy go papieżowi- _kontynuuje Janina Kuśmierczyk.
   Z pielgrzymką pojechało około 50 osób.
- Po przyjeździe do Rzymu wieści były różne, a mająca się odbyć pierwsza po zamachu na życie papieża audiencja nie do końca pewna. Nie tracąc nadziei wyruszyliśmy autokarem do Castel Gandolfo na audiencję. Na dziedzińcu naszą grupę krakowiaków z wieńcem dożynkowym wypatrzył ks. Stanisław Dziwisz i umożliwił podejście pod samo okno papieskie. Ojciec Święty pojawił się w nim i pierwsze swoje słowa skierował do nas: "Czegoście orkiestry nie przywieźli?" - wspomina pani Janina.
   Całe spotkanie było transmitowane przez radio watykańskie i stacje telewizyjne, delegacja z Zielonek śpiewała: "Plon niesiemy, plon", a Jan Paweł II tłumaczył, że przyjechali z jego ojczyzny z plonem, uznając go za swego gospodarza, prosząc o błogosławieństwo.
- Taki był bledziutki, a tu aż rumieńce się mu pojawiły na twarzy, zrobił się radosny! To było bardzo wzruszające spotkanie. Po zakończeniu audiencji generalnej zostaliśmy zaproszeni na prywatną audiencję, w czasie której serdecznie z nami rozmawiał, pytał o Zielonki i nieżyjącego już wtedy ks. Adama Ziębę; jak za dawnych, krakowskich czasów. Zaprosił również wszystkich uczestników pielgrzymki na następny dzień na mszę w prywatnej kaplicy, a po niej na dodatkową audiencję prywatną - _dodaje pani Janina.

Pomnik w Zielonkach

   - Budową pomnika społeczność Zielonek postanowiła uczcić 20-lecie pontyfikatu naszego wielkiego rodaka Papieża. To w dowód wdzięczności, że znaliśmy go, że on nas znał, że go bardzo szanowaliśmy - mówi Władysław Krzywdziński.
   Propozycja padła na jednym z zebrań sołeckich z ust Władysław Gwizdały. Powstała Grupa Inicjatywna Budowy Pomnika, w której skład weszli, oprócz W. Gwizdały: Władysław Krzywdziński, Beata Pocha, Adam Rak, Marek Płonka, Paweł Kuśmierczyk, Janina Kuśmierczyk, Radek Pocha, Jan Palimąka, Józef Sikora, Roman Krawczyk, Franciszek Piórkowski, Maria Prochal i Jan Chrzan. Przedsięwzięcie objął patronatem ks. proboszcz Andrzej Olszowski.
   W prośbie o wyrażenie zgody na budowę pomnika, skierowanej do Jego Świątobliwości, napisali: "Nawiązując do żywych wspomnień łączących osobę Ojca Świętego Jana Pawła II jako metropolity krakowskiego, a następnie głowy Kościoła katolickiego z osobą śp. kanonika Adama Zięby i mieszkańców parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Zielonkach powstała Grupa Inicjatywna Budowy Pomnika Jego Świątobliwości Ojca Świętego Jana Pawła II dla uczczenia 20-lecia jego pontyfikatu". Z Rzymu przyszła odpowiedź: "Ojciec Święty z wdzięcznością przyjmuje ten dar przywodzący na pamięć wspomnienia wielu chwil, w których objawiła się głęboka więź wiary i miłości, łącząca kolejnych duszpasterzy i wiernych w Zielonkach z metropolitą krakowskim, a potem następcą św. Piotra. Wdzięczny jest nade wszystko za ofiarę modlitwy w jego intencji i w potrzebach całego kościoła".
   Gotowy pomnik, wykonany według projektu prof. Bronisława Chromego, przywieziono do Zielonek 22 sierpnia 1998 r. Oficjalnego odsłonięcia i poświęcenia dokonał podczas uroczystej mszy odpustowej 8 września kardynał Franciszek Macharski.
   Parafianie i goście obejrzeli też przygotowany z wielką pieczołowitością prawie dwugodzinny spektakl, który obrazował życie i drogę do Stolicy Piotrowej Karola Wojtyła oraz jego posługę jako ojca Kościoła. Nad tekstami pracował Władysław Krzywdziński, od strony muzycznej pieczę sprawował Zbigniew Garstka, w przedstawieniu brało udział prawie 50 młodych ludzi.

Druga i trzecia pielgrzymka

   Parafianie z Zielonek byli jeszcze na dwóch pielgrzymkach w Rzymie u Jana Pawła II.
   - W 1998 roku, w 20-lecie pontyfikatu, zorganizowałem kolejną pielgrzymkę dla parafian. Był komplet, około 50 osób. Pojechali z wielką chęcią - zarówno młodzi, jak i starsi. Udało nam się dostać na audiencję, wystarczył telefon do księdza Stanisława Dziwisza - _wspomina obecny proboszcz z Zielonek ks. Andrzej Olszowski.
   
- W Rzymie byliśmy pięć dni, w środę uczestniczyliśmy w audiencji generalnej na placu św. Piotra - opowiada Marek Płonka. - Wszyscy ubrali dla papieża stroje krakowskie, była przepiękna pogoda, szliśmy w tych strojach przez Rzym. Potem jeszcze, w niedzielę, wraz z sześcioma czy siedmioma grupami z Polski uczestniczyliśmy w audiencji w Sali Klementyńskiej. Dziękowaliśmy Ojcu Świętemu za pontyfikat, składaliśmy mu życzenia - bo to było w listopadzie, wkrótce po imieninach Karola. Z każdym zamienił kilka słów, żartował. Ja rok wcześniej byłem z pielgrzymką parafii z Węgrzc z ks. Włodzimierzem Bogaczem, Papież był wtedy w świetnej kondycji. Zaskoczeniem dla mnie było więc, że zaledwie rok później wyraźnie było widać zmęczenie Ojca Świętego i to, że jest bardzo słaby. Ale pamięć nadal miał świetną. Następnego dnia mieliśmy jeszcze wziąć udział w prywatnej mszy, ale Jan Paweł II zaniemógł...
   Ostatni raz mieszkańcy Zielonek odwiedzili papieża w środę, 12 stycznia 2005 r. Autokarem pojechało 55 osób: grupa kolędnicza "Herody", parafianie z Zielonek, kilka osób z Giebułtowa, Toń i Nowej Huty. Na audiencję prawie wszyscy poszli w strojach krakowskich.
- Celem naszej pielgrzymki było kolędowanie papieżowi. Chcieliśmy pokazać mu to, co mamy najlepszego - naszą grupę kolędniczą "Herody". Zaśpiewaliśmy "Cztery lata wołki pasał" i "Najświętszą panienkę". Powiedział: "Przyjechaliście do mnie po kolędzie". Świadomość, że jest zadowolony i że sprawiliśmy mu radość, była dla nas najważniejsza - wspomina Wojciech Karwat, szef "Herodów" i organizator pielgrzymki. - Dziś wiem, że była to jedna z ostatnich audiencji Jana Pawła II..._

Kaplica Matki Boskiej

Zwycięskiej

   Mieszkańcy Zielonek lubią wspominać o przyjaźni, łączącej przyszłego papieża i kanonika Adama Ziębę. Dowodem na to ma być m.in. kaplica Matki Boskiej Zwycięskiej, dobudowana przez ks. Ziębę do kościoła.
   Znajduje się w niej obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, zwanej Zwycięską, przy którym modlili się żołnierze 1. Pułku Artylerii Brygady Strzelców Podhalańskich, stacjonujący podczas II wojny światowej w Newport w Szkocji. Po wojnie obraz - po krótkim pobycie w kościele Mariackim - został przekazany do kościoła w Zielonkach przez dowódcę oddziału Władysława Passendorfera. Kaplicę i umieszczony w niej wizerunek poświęcił w 1950 r. kardynał Adam Sapieha.
   Karol Wojtyła pomógł podobno ks. Ziębie w wyborze świętych, których postacie zostały namalowane na ścianach kaplicy. - Na polichromii przedstawieni zostali święci i błogosławieni polscy - mówi Władysław Krzywdziński. - Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że większość z nich wyniesiona została na ołtarze dopiero przez naszego Ojca Świętego, a w latach 1948-1950, gdy powstawała kaplica, nie byli jeszcze nawet błogosławieni...
   Sam papież, jeszcze jako kardynał, modlił się w tej kaplicy. - A teraz wśród świętych w tej kaplicy znajdzie__się miejsce i dla niego - uśmiecha się Krzywdziński. (MKF)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W sercach i wśród świętych - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski