Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sprawie Bolka można było inaczej…

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Zażenowanie. To słowo chyba najlepiej oddaje tę mieszaninę wstydu i przykrości, które wiążą się ze sposobem, w jaki Polska nie radzi sobie ze „sprawą Bolka”. Według nowej doktryny, o epizodzie współpracy Lecha Wałęsy z SB „wszyscy wiedzieli”. Jeśli wszyscy wiedzieli, to dlaczego do dnia dzisiejszego nie doszło do rzetelnej, spokojnej, chciałoby się powiedzieć „normalnej” dyskusji na ten temat?

Zamiast tego jest wojna. Której odsłony wcześniejsze były równie brutalne.

Celem medialnych zapasów jest przejęcie władzy nad prawem do wykluczania z grona ludzi przyzwoitych. Inaczej mówiąc, chodzi o to, kto zdobędzie prawo do nakładania anatemy.

Znacznie trudniej trwale przejąć władzę nad historią. Bo dyskusja o latach PRL nie ustanie, nawet gdy bezpośrednio zainteresowani wymrą. I nie ma w tym nic dziwnego.

Solidarność intryguje, bo była zjawiskiem niezwykłym. Czymś na granicy cudu. Była wielkim przebudzeniem milionów ludzi żyjących w ustroju zbudowanym na przemocy, łgarstwie i absurdzie. W takim państwie, jakim była PRL, każdy kawałek rzeczywistości był objęty inwigilacją. Zwłaszcza Solidarność. I to w niczym nie umniejsza jej zasług ani zasług setek tysięcy ludzi, którzy ją tworzyli. Wręcz przeciwnie. Przecież gdyby esbecji nie było, gdyby w PRL panowała wolność, Solidarność byłaby ruchem bezprzedmiotowym.

Cokolwiek ktoś dziś myśli i mówi o Wałęsie, musi pamiętać, że Wałęsa w czasie stanu wojennego na współpracę z reżimem nie poszedł. Solidarności nie pohańbił, nie stworzył atrapy na usługach Jaruzelskiego.

Od dawna do dzisiaj się miota grzęznąc w chaosie. Ale on sam wydaje mi się mniej interesujący (koń, jaki jest każdy widzi), od wojny o Wałęsę. Nawet nie tyle sam spór, co jego zażartość i bezwzględność definiuje obecny kryzys. I pokazuje dziwną operację, jakiej jesteśmy poddawani.

Prawdziwa wojna toczy się w innej sprawie niż „dobre imię Lecha”. Nie chodzi nawet o wizerunek Polski w świecie. Ani o groźbę zemsty i linczu. Lincz - wstydliwy i grzeszny - jest zbrodnią motłochu. Anatema za to jest pełna chwały, oficjalna i jawna. Bo anatema jest aktem moralności publicznej. I kto uzyska prawo do nakładania anatemy, ten przejmuje władzę nad umysłami i nad moralnością publiczną.

O to właśnie toczy się wojna, do której stale trwa zaciąg. I każdy ma stać się żołnierzem. Przestrzeń dla subtelności kurczy się z każdym dniem.

Dopóki struktury państwa są zdystansowane do walk o monopol „władzy nad anatemą”, dopóty istnieje wolność polityczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski