W tym roku saperzy mieli pełne ręce roboty

Brygada utrzymuje trzy patrole rozminowania. Patrol nr 32 z 16. batalionu powietrznodesantowego w Krakowie ma pod opieką Małopolskę bez powiatów dąbrowskiego, tarnowskiego i gorlickiego (to teren pracy saperów z 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie), zaś patrole nr 28 i 29 z 6. batalionu powietrznodesantowego w Gliwicach swym działaniem obejmują województwo śląskie.

- Najczęściej niebezpieczne znaleziska odkrywane są podczas czyszczenia rowów, budowy kanalizacji, wodociągów, kopania fundamentów, itp. A w ziemi znajduje się dość szeroki arsenał: pociski artyleryjskie, przeciwlotnicze, granaty moździerzowe; zdarzają się też miny przeciwpiechotne i przeciwpancerne, bomby lotnicze - wylicza sierż. sztabowy Arkadiusz Łabędź, zastępca dowódcy patrolu rozminowania z 16bpd.

Saperzy nie tylko muszą zlikwidować zagrożenie, ale też, gdy nie mogą niewypałów i niewybuchów zneutralizować na miejscu, wiozą je na poligon w Nowej Dębie koło Tarnobrzega. Dlatego w tym roku pojazdy patroli pokonały łącznie około 140 tys. kilometrów.

Z danych 6BPD wynika, że od początku roku saperzy wykryli i zlikwidowali ok. 21,5 tys. szt. niewybuchów i niewypałów. W całej Polsce 39 wojskowych patroli rozminowania podjęło ponad 6 tys. interwencji, wydobywając i niszcząc 300 tys. szt. różnego rodzaju amunicji. - Zagrożenie od wybuchowych pozostałości wojennych wciąż jest realne, a w ostatnich latach nawet znacznie wzrosło. Wynika to z faktu zaawansowania programu budowy dróg oraz dynamicznego wzrostu inwestycji budowlanych - zauważa rzecznik prasowy Sztabu Generalnego WP płk Andrzej Wiatrowski.

Ten rok był dla saperów szczególny, bo podczas powodzi woda wymywała "zardzewiałą śmierć" z ziemi. Prawo mówi, że na usunięcie niebezpiecznego znaleziska saperzy mają 72 godziny od otrzymania zgłoszenia; w przypadku, gdy chodzi o miejsca publiczne, m.in. szkoły, przedszkola, budowy - dobę. (SUB)