Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warszawa bliżej frontu

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Czy w polskiej polityce zagranicznej znajdzie się miejsce na bliskie kontakty z Ukrainą? Można sądzić, że jest to w interesie polskiego rządu, skoro Polska została wyeliminowana z grona państw Unii, przygotowujących wspólną strategię wobec rosyjskiej agresji.

Aby głos Polski znów się liczył, trzeba wysiłku nie tylko Ministerstwa Spraw Zagranicznych i polskiej dyplomacji, ale premiera rządu i prezydenta. Czy taki zwrot nastąpi i będziemy bardziej aktywnie wspierać wschodniego sąsiada?

Obawiam się, że nie wydarzy się nic takiego, a wizyta premier Kopacz w Kijowie obliczona była na wize- runkowy efekt w Polsce, niż zapowiadała realną pomoc dla Ukrainy. Po pierwsze dlatego, że sprawa ukraińska stała się w Europie niemodna i europejskie mocarstwa są zirytowane i zniecierpliwione faktem, że nie mają żadnego wpływu na bieg wydarzeń wzdłuż ukraińskiej wschodniej granicy.

W Europie toczy się wojna, codziennie giną żołnierze i cywile, ale Berlin czy Paryż wolą udawać, że nie dowierzają ukraińskim relacjom z frontu walk albo uważają je za przesadzone, a wobec tego oczekują, aż problem sam się rozwiąże, to znaczy Ukraina pogodzi się z utratą części swojego terytorium.

W tej sytuacji wszelkie międzynarodowe umowy, ze statutem ONZ na czele, mówiące o zapobieganiu konfliktom, okazują się bezużyteczną makulaturą. Skoro Berlin czy Paryż nie zamierzają podejmować nadzwyczajnych wysiłków dla przywrócenia pokoju, to czy można się spodziewać, że z gromadki podążających za nimi potakiewiczów wychyli się akurat rząd pani Kopacz?

Dryfowanie w „głównym nurcie” oznacza ogłaszanie solidarności z francuskim szmatławcem, który specjalizował się w wulgarnym ubliżaniu chrześcijanom, a czasem pozwalał sobie także obrażać wyznawców islamu, a równocześnie spychanie ukraińskiego dramatu na margines politycznych działań.

Jeszcze niedawno Europa łudziła się, że rosyjska napaść na ukraiński Donbas ma służyć transakcji wymiennej: Putin odwoła „separatystów”, a w zamian Europa uzna rosyjską aneksję Krymu. Teraz, gdy okazało się, jak słaba jest reakcja głównych europejskich polityków, Putin uznał, że może zdobyć i Krym, i wschodnią Ukrainę. Europa powoli przyzwyczaja się do opinii, że Ukraina „należy się” Putinowi, tak jak 70 lat temu uwierzyła, że Polska i inne kraje Europy Wschodniej powinny stać się łupem wojennym Stalina.

Polska polityki wschodniej nie prowadzi, tak zresztą jak nie prowadzi żadnej innej polityki zagranicznej. Najazd przyjaciółek pani premier na Kijów niczego tu nie zmienił. Ale o ile w Paryżu czy Berlinie można wzruszać ramionami nad wiadomościami z Ukrainy, to Polacy muszą pamiętać, że to Warszawa znajduje się najbliżej rosyjskiego frontu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski