MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Warto się cieszyć

Redakcja
Zielona plamka na czerwonej mapie Europy. Tylko Polska w II kwartale tego roku gospodarczo urosła. Skromnie, bo o 1,1 proc., ale taki wynik to budzący zazdrość rekord kontynentu. Warto się cieszyć. A także wyciągnąć wnioski na przyszłość. Gospodarka jest grą. Tym razem się udało. Trzeba zrobić wszystko, żeby wygrywać dalej.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Pewno wielu uzna mnie za lizusa i zarzuci schlebianie rządowi. Muszę jednak to powiedzieć. Przejście suchą nogą przez kryzys jest zasługą premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego. Nie wiem, czy mieli starannie opracowany program strategiczny, czy tak po prostu wyszło, ale wyszło. Uspokajali, że kryzys nas nie dotknie, że mamy zdrową gospodarkę i silny system bankowy. Podniesiono limit gwarancji dla wkładów bankowych do 50 tysięcy euro. To dwieście tysięcy złotych, czyli więcej niż 99 proc. Polaków trzyma na bankowych kontach. Nie doszło do szturmu banków i masowego wycofywania pieniędzy. Gdyby to się stało, nie byłoby ratunku. Nasz cud gospodarczy rozsypałby się jak domek z kart.
To wielka zasługa tych ludzi, jak też dowód mądrości Polaków. Nie posłuchaliśmy jadowitych opinii opozycyjnych polityków i pseudoekspertów, którzy radośnie zapowiadali katastrofę. Miała obciążyć rząd, a więc przysporzyć im korzyści. Stało się inaczej. Prorocy katastrofy pozostali z głupimi minami. Mam nadzieję, że społeczeństwo potraktuje ich tak, jak niedawno głosicieli klęski Polski po wejściu do Unii Europejskiej, którym pokazało drzwi. Polacy okazali się mądrzy przed szkodą i do niej nie dopuścili. Super.
To jest najważniejszy mechanizm naszej obrony przed kryzysem. Pomogły też inne okoliczności. Na powierzchni utrzymało nas dużo pieniędzy z Unii. Tych państwowych i jeszcze od nich cenniejszych, bo w gotówce i do natychmiastowego wydania - pieniędzy prywatnych.
O unijnych środkach wszyscy wiedzą. Przejechałem ostatnio po Polsce ponad dwa tysiące kilometrów. Jestem pod ogromnym wrażeniem wiosek, gdzie ułożono chodniki z kostki, działa wodociąg, porządna szkoła. Wszystko za unijne euro. Stare domy są remontowane. Za prywatne pieniądze budowane są nowe, i to jakie. Te pieniądze zarobili nasi rodacy za granicą, przysyłają i przywożą je do Polski, inwestują, wydają, kupują. Potężne zastrzyki gotówki są jak transfuzje krwi choremu. Pomagają, wzmacniają siły i chęć do życia.
Dobrze nam idzie. Sąsiadom idzie gorzej. Tam komunizm wytępił wszystkie odruchy indywidualnej przedsiębiorczości. Politycy robią brudne interesy, korupcja kwitnie, gospodarka trzeszczy. My nigdy nie poddaliśmy się komunistycznej urawniłowce. Prywatne rolnictwo, rzemiosło, handel umożliwiły przetrwanie polskich talentów biznesowych. Teraz ciągną kraj naprzód.
Co powinien robić rząd, kiedy dobrze idzie? Powiększać sukces, czyli energicznie wspierać tych, którzy budują dobrobyt, dla siebie i dla Polski. Tak być powinno, jest inaczej. Przedsiębiorcy przez państwo traktowani są w najlepszym przypadku obojętnie. Normalnym nastawieniem do nich władz jest podejrzliwość, częstym - wrogość. Każdy urzędnik wie, że jak skaleczy przedsiębiorcę, to włos mu z głowy nie spadnie, a mogą go pochwalić, za czujność. Kolejne rządy mówią o poparciu prywatnych firm i nie kiwają palcem, żeby im pomóc. Szkodzą natomiast chętnie i skutecznie. Dla części otumanionych propagandą PRL ludzi przedsiębiorca to złodziej, żyjący niezgodnie z ulubioną teorią równych żołądków. Aparat państwa też tak uważa i potrafi to okazać.
Z zachowaniem wszelkich proporcji, sprawa Romana Kluski powinna być dla Polski tym, czym sprawa kapitana Alfreda Dreyfusa dla XIX-wiecznej Francji. O Klusce wiedzą wszyscy, o Dreyfusie nieliczni, więc przypomnę, że fałszywie oskarżono go o szpiegostwo i skazano. Oburzenie, jakie to wywołało, wstrząsnęło Francją. Dreyfus drogo za to zapłacił, ale państwo stało się lepsze.
Po Klusce nic w Polsce się nie zmieniło. Przeczytałem ostatnio, jak inspektorzy skarbowi, wspierani przez policję i prokuraturę, utopili dwie kwitnące firmy. Coś im się nie podobało, więc załatwili tych szmalcowników.
I nic się nie dzieje. Ani premier, ani minister finansów, który z bliska przyglądał się Margaret Thatcher i hodowaniu brytyjskiej przedsiębiorczości, nie uderzyli pięścią w stół. We mgle rozpłynęła się komisja Palikota, która miała ułatwić życie i pracę biznesowi. Miało być wspaniale, jest tak jak zawsze. Marnie.
Nie rozumiem polityków, którzy zasypują piaskiem taką kopalnię złota. Biznes produkuje pieniądze na wszystko. Na szpitale, pensje nauczycieli, policję i drogi. Na dobre buty, śmigłowce i transportery opancerzone dla żołnierzy w Afganistanie. Bez pieniędzy nic nie działa. Kariery polityków też więdną. To takie proste, a oni tego nie są w stanie zrozumieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski