MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Węgierskie ślady w pałacu

Redakcja
Rynek Główny, pałac Pod Baranami. Z końcem XIX wieku badacz dziejów Krakowa Józef Louis w pracy pt. "Przechadzka kronikarza po Rynku krakowskim" (1890) pisał o naszym pałacu: "(...) od opiekunów dzieci Justa Decjusza, zmarłego w r. 1576, (pałac) kupić kazał w roku 1577 król Stefan Batory na podarunek dla swego rywala o księstwo siedmiogrodzkie Kaspra Bekiescha de Corniath, słynnego dowódcy piechoty węgierskiej, indygenatem polskim i starostwem lanckorońskiem obdarzonego.

Kraków Michała Rożka

Wówczas to król Stefan przywilejem z daty: Wilno 2 kwietnia 1579 r., przechowywanym dotąd w Archiwum ks. Władysława Czartoryskiego, w uznaniu licznych i znakomitych zasług Kaspra Bekiescha, postanowił, aby dom pod baranami, od jurysdykcji i władzy grodzkiej i starościńskiej krak(owskiej) na zawsze był uwolnionym i do prawa i wolności ziemskiej wpisanym i inkorporowanym w ten sposób, iżby tak sam Kasper Bekiesch, jak i jego następcy, dziedzice i posiadacze rzeczonego domu, z okazyi jakichkolwiek rzeczy i krzywd od nikogo i bez wyjątku przed inny, jak tylko Sąd Ziemski krakowski mogli być powołani«. Nadto uwolnił król dom ten od wszelkich poborów i podatków tak królewskich, jak miejskich".

Tak więc pałac Pod Baranami został uznany za dobro ziemskie szlacheckie, wyjęte spod prawa miejskiego, wolne od wszelakich ciężarów na rzecz miasta Krakowa.

Monarszy dar dla Kaspra Bekiesza (Bekiescha) pozwala parę słów skreślić na temat tej tak ważnej persony w drugiej połowie XVI wieku. Przyszedł na świat w roku 1520, zmarł zaś w roku 1579. Ów szlachcic, Gaspar Békés de Kornyát, pochodzący ze starego węgierskiego rodu, od roku 1557 przebywał na dworze Jana Zygmunta Zapolyi, siostrzeńca króla Zygmunta Augusta, stając się z czasem jego najbliższym doradcą i faktycznym szefem siedmiogrodzkiej polityki. Należał Bekiesz do ludzi ambitnych i dumnych chciwy wywyższeniu i czci, przy tym porywczy, zamożny bez reszty zajął się polityką, angażując się raz po stronie Habsburgów, innym zaś razem po stronie tureckiej. Lawirował sprytnie pomiędzy dwoma potęgami ściskającymi Węgry w kleszcze. Po zgonie młodego Zapolyi - w roku 1571 - Bekiesz stanął do rozgrywki o tron siedmiogrodzki, jako kandydat cesarza Maksymiliana II. Przegrał tę batalię z kandydatem "narodowym" Stefanem Batorym. Nie zrezygnował jednak z siedmiogrodzkiego tronu, wichrząc wśród szlachty, aż do swej wielkiej klęski pod Kerellö-Szentpál. Pokonał Bekiesza nowy książę Siedmiogrodu Stefan Batory, który 9 lipca 1575 roku został wybrany na króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Tymczasem po poniesionej sromotnej klęsce, pozbawiony na domiar złego przez sejm w Kolosvarze wszelkich majątków, Bekiesz ukrył się w Polsce na dworze wojewody krakowskiego Piotra Zborowskiego. Ukrywał się na zamku w Spytkowicach. Wziął nawet udział w elekcji po ucieczce Henryka Walezjusza, oczywiście stając po stronie Habsburgów. Wbrew nadziejom Bekiesza, królem polskim szlachta wybrała Stefana Batorego. Tym razem Zborowscy zmusili naszego bohatera do opuszczenia Korony. Tułał się z bratem Gabrielem po całych Węgrzech, żyjąc w nieopisanej nędzy. Dopiero król Stefan Batory zaproponował mu w sierpniu 1576 roku ugodę. Na mocy porozumienia Bekiesz osiadł w Rzeczypospolitej w roku 1577, zyskując szczególne zaufanie Batorego.

Należał do ludzi walecznych, czupurnych, nie bojących sie nikogo. Dobry żołnierz i dowódca zyskał szybko zaufanie swoich towarzyszy broni. Odznaczył się w czasie oblężenia Elbląga, za co król dał mu w roku 1578 indygenat i starostwo lanckorońskie. Na kwiecień 1579 roku przypada darowizna kamienicy-pałacu Pod Baranami w Krakowie.

Bohaterstwem wykazał się nasz zawadiaka w bitwie pod Połockiem w roku 1579, gdzie dowodził artylerią węgierską, wykazując się niezrównanym męstwem. Został wtedy ranny. Odniesione rany szybko dały znać o sobie. Wskutek wycieńczenia organizmu i trudów wojennych zmarł w Grodnie 7 listopada 1579 roku, powierzając swego syna i bratanka opiece królewskiej oraz hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. Wyznawał arianizm, modny w owym czasie w Rzeczypospolitej. Był w wierze bezkompromisowy. Ponoć na łożu śmierci miał zakrzyknąć - "Coelum non curo, inferos non timeo" - Nieba nie żądam, piekła się nie boję. Nie mógł być ze względu na swoją wiarę pogrzebany w kościele katolickim, zatem król Stefan Batory nakazał zwłoki swego druha przewieźć do Wilna i tutaj pogrzebać na jednym ze wzgórz nad Wilejką. Na mogile Bekiesza wystawiono okrągłą wieżyczkę. To jego nazwisko dało początek Górze Bekieszowej, wtopionej w sylwetkę Wilna.

Pogrzebowi Bekiesza poświecił strofy Daniel Hermann w poemacie pt. "Stephaneis Moscovitica" (1582). Śladem Bekieszowym jest również w naszej kulturze określenie męskiego okrycia wierzchniego, zbliżonego nieco do formy kontusza, lecz z rękawami, wciętego lekko w pasie, sięgającego poniżej kolan, podbitego futrem - czyli bekieszy, zwanej także węgierską. Aleksander Brückner w "Encyklopedii staropolskiej" (1939) pisał: Bekiesza bekeos - futro, zdaniem niektórych od znanego Węgra tego nazwiska była długą szatą wierzchnią, z zaszytymi rękawami (...) podbita futrem, które szczególniej na wyłogach musiało być cenniejsze, siwe lub czarne".

Od strony ulicy św. Anny w elewację pałacu Pod Baranami wmurowano w roku 2004 pamiątkową tablicę upamiętniającą Balinta Bálassiego (1554-1594), największego poetę węgierskiego doby renesansu, który sporą część życia spędził na polach bitewnych, mając w życiorysie także Polski i krakowski epizod, w tym trzy pobyty pod Wawelem. Ostatni z lat 1589-1591, który przypomina wspomniana tablica, dzieła rzeźbiarza Bronisława Chromego. Bálassi żył i tworzył w tej samej epoce, co Jan Kochanowski. Obydwu poetów łączyła miłość życia oraz jego uroki, z erotyką i seksem włącznie.

Po raz trzeci w Krakowie zjawił się Bálassi jesienią roku 1589. Współczesny poecie zanotował, że Bálassi sam całkowicie w nocy opuścił konno ojczyznę, kierując się ku Krakowowi. Tym razem zamiast Marsowi miał się poświecić Atenie - bogini mądrości. Poświadczają to jego przedsięwzięcia pisarskie z okresu ostatniego pobytu nad Wisłą. Napatoczyła się też poecie i Wenus, jako że był bardzo kochliwy, nie przepuszczając nie tylko pannom, lecz także uwielbiał mężatki. Jesień 1589 roku Bálassi spędził w Dębnie, między Brzeskiem a Wojniczem, u swego zaufanego przyjaciela Ferenca Wesselényiego, zaufanego króla Stefana Batorego. To tutaj przeżył wielką miłość swego życia, bardzo płodną poetycko. Wybór padł na wdowę po Kasprze Bekieszu, niezwykłej urody Annę Szárkándy, która po śmierci Bekiesza poślubiła Wesselényiego. Z Dębna dojeżdżał do Krakowa, gdzie gościł w pałacu Pod Baranami, który po małżonku odziedziczyła piękna Anna. Tutaj Bálassi oddawał sie wszelakim rozrywkom, pijackim hulankom, jak również licznym romansom z krakowskimi kurtyzanami. Pisał do brata, iż bez kłopotów i trosk spędzał czas przyjemnie w miłym towarzystwie panów i książąt. Pod Baranami spotykał się z historykiem Joachimem Bielskim oraz także historykiem Aleksandrem Gwagninem. Utrzymywał także kontakty listowne m.in. z Janem Zamoyskim i kardynałem Andrzejem Batorym, bratankiem króla Stefana, biskupem warmińskim. Pod koniec roku 1590 Bálassi udał się na Warmię, gdzie odwiedził kolegium jezuickie w Braniewie, przyciągające w owym czasie gości z całego katolickiego świata. Tutaj oddał się pracy pisarskiej.

W roku 1591 powrócił na Węgry. Tutaj w roku 1594 zginął podczas oblężenia Ostrzyhomia przez Turków. Odszedł z tego świata 30 maja 1594 roku.

Dwóch Węgrów: Kasper Bekiesz i Bálint Balassi gościło w naszym mieście. Obydwu powiązał pałac Pod Baranami. Nie tylko jako miejsce zamieszkania. Także rozrywki. To przecież urodziwa wdówka po Bekieszu, Anna Szárkándy prowadziła w piwnicach naszego pałacu głośny w Małopolsce wyszynk węgierskiego wina. Już wcześniej była tutaj winiarnia "Pod Operyjaszem", tak nazwana od węgierskiej miejscowości Eperies, skąd sprowadzano wina. Uwieczniona została przez Jana Kochanowskiego we fraszce "Nagrobek Gąsce":

Już nam, Gąska nieboże, nie będziesz błaznował, Już "Pod Operyjaszem" nie będziesz harcował Ani glótów z rękawa sypał na chłopięta, Kiedy cię więc opadną jakoby szczenięta. Jużeś leciał za morze, Gąsko, jużeś w dole, A czarnej Persefonie szpaczkujesz przy stole, A duszyce się śmieją, że ten, co by g'rzeczy Słowa wyrzec nie umie, nowy cień człowieczy. Więc my też, pamiętając na jego zabawki, Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki! Nad nią miasto proporca suknią szachowaną Zawieśmy, a na grobie gęś twardo kowaną, A to, żeby mógł każdy, kto tędy pobieży, Domyślić się zarazem, że tu Gąska leży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski