Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka legenda "Małego Smoka"

Redakcja
Filmy z udziałem Bruce’a w ogromnym stopniu przyczyniły się do popularyzacji chińskich sztuk walki na całym świecie. Tysiące chłopców zapisywało się do sekcji i szkół sztuk walki. Podobnie było w Polsce, zwłaszcza po wyświetleniu filmu "Wejście Smoka", nakręconego przez wytwórnię "Warner Bros" w reżyserii Roberta Clouce’a.

Uczeń Bruce’a Lee - Richard S. Bustillo - opowiada o życiu i śmierci legendy kung-fu

 Było ich wielu. David Carradine, Bob Wall, Chuck Norris, Jackie Chan, Steven Seagal, Don Wilson, Jean-Claude van Damme - to tylko niektórzy z najwybitniejszych aktorów filmów sztuki walki. Żaden z nich jednak nie zyskał takiej popularności jak BRUCE LEE, który zmarł - w tajemniczych okolicznościach (podobnie jak później jego syn Brandon) - w wieku 33 lat, u szczytu sławy po kasowym przeboju "Wejście Smoka", który powstał w 1973 roku, a na ekrany naszych kin trafił 9 lat później. Jego śmierć była szokiem miłośników kung- -fu i innych sztuk walki, których Bruce był wielkim mistrzem.
 Lee jako młody chłopiec był wątły i chorowity. Gdy wzmocnił się fizycznie trafił do szkoły mistrza Yip Mana, ucząc się stylu wing chun. Ponieważ nie chciał się podporządkować regułom szkoły, został z niej usunięty. Walczył na ulicy i podpatrywał, jak ćwiczą inni. W końcu znowu znalazł się w szkole, czyniąc szybkie postępy.
 Trudniej mu było zrobić karierę aktorską. Przełomem okazał się pokaz jego umiejętności dla telewizji w Hongkongu. Zrobił duże wrażenie na Raymondzie Chow, założycielu wytwórni Golden Harwest. Wkrótce potem wystąpił w głównej roli w "Wielkim szefie". Filmowa kariera stała się faktem. Publiczność pokochała nowego idola, który w efektownym stylu pokonywał rywali, prezentując bogaty arsenał technik. Zaskakiwał zwinnym sposobem poruszania się, szybkością i różnorodnością uderzeń. Wspaniale władał bronią, szczególnie nunczaku.
 Dla młodych adeptów sztuk walki i kinomanów Bruce Lee do dziś pozostał prawdziwym idolem. Legenda "Małego Smoka" trwa nadal. Odżyła, gdy w Krakowie zjawił się jeden z jego najwybitniejszych uczniów, dziś prezydent Międzynarodowej Federacji Sztuk Walki i Boksu, mistrz filipińskich sztuk walki, zamieszkały w Los Angeles, Richard S. Bustillo. W Polsce gościł na zaproszenie Polskiej Federacji Combat Kalaki. Chętnie opowiadał nam o życiu i karierze swego wielkiego mistrza.
 - Kiedy i w jakich okolicznościach poznał Pan Bruce’a Lee?
 - Pierwszy raz spotkałem go w 1964 roku w Long Beach koło Los Angeles, gdzie Ted Parker zorganizował międzynarodowy turniej. Bruce podczas pokazu zademonstrował wielkie umiejętności. 3 lata później zostałem jednym z jego pierwszych uczniów w szkole sztuk walki, którą otworzył w Los Angeles. Pod okiem Bruce’a ćwiczyłem aż do jego śmierci. Wśród uczniów Bruce’a byli między inymi znani aktorzy Lee Marvin i Steve McQueen, politycy, lekarze...
 - W czasie studiów w USA Bruce trenował studentów. Do swej grupy przyjmował wszystkich chętnych. Nie spodobało się to Chińczykom, którzy uważali, że nikt nie może uczyć tradycyjnego kung-fu osób spoza ich społeczności...
 - Japończycy i Filipińczycy też chronili swoje sztuki walki i nie uczyli ich nikogo spoza własnych społeczności. Bruce był pierwszym, który złamał tę barierę. Starzy mistrzowie chińscy zabronili mu uczyć kung-fu osób spoza chińskiego kręgu. Bruce powiedział im, że Stany to demokratyczny kraj, kogo on uczy to jego prywatna sprawa, a ponieważ Chińczycy nie płacą jemu, więc będzie robił co chce. Starszyźnie nie spodobała się ta odpowiedź, więc wysłali wojownika, żeby pokonał Bruce’a.
 - Bruce wygrał, ale ponoć nie przyszło mu to łatwo?
 - Walka nie była długa. Rywal Bruce’a poddał się. Bruce nie był usatysfakcjonowany z występu. Nauczył się jednak kilku rzeczy. Doszedł do wniosku, że praca jego nóg nie była zbyt dobra, gdyż zbliżał się do rywala wolniej niż ten się wycofywał. Musiał więc używać nóg jak w walce bokserskiej, a nawet jak w biegu. Nie mógł wyprowadzać wszystkich ciosów, bo rywal ciągle uciekał. Musiał walczyć tak, by rywala sprowadzić do parteru. Zauważył też, że się bardzo zmęczył.
 - Walka ta była przełomowym momentem w karierze Bruce’a?
 - Bez niej nie odegrałby tak wielkiej roli w historii sztuk walki, choć pozostałby wspaniałym wojownikiem. Bruce zmienił filozofię swych walk. Nauczył się relaksować, pracować nad kondycją i uderzeniami z różnych dystansów, zwrócił uwagę na poruszanie się podczas pojedynków. Walczył z przedstawicielami różnych stylów, z rywalami cięższymi, szybszymi od siebie i posiadającymi broń. Wybierał z różnych stylów to, co najlepsze i najskuteczniejsze. Opracował swój własny styl walki - jeet kune do, czyli styl przechwytywania pięści. Federacja, której jestem prezydentem, promuje ten styl.
 - Na czym on polega?
 - Zgodnie z filozofią Bruce’a, ważna jest jednostka, osoba, a nie styl czy organizacja, a każdy rozwija się indywidualnie. Dlatego federacja promuje konkretnego człowieka, a nie system walki. Uczymy walki z wykorzystaniem technik z różnych stylów, z wykorzystaniem rzutów, padów, walki w parterze...
 - Bruce był mistrzem sztuk walki. Jego pokazy zachwycały obserwatorów, a ekranowe walki były ucztą dla koneserów kung-fu. Nigdy jednak nie startował w zawodach. Dlaczego?
 - Bo uważał, że nie mają one nic wspólnego z realną, prawdziwą walką, że podczas zawodów nie można wykazać swego mistrzostwa technicznego, gdyż trzeba walczyć według pewnych reguł, zwracać uwagę na sędziów, a to ogranicza posiadane umiejętności. W latach 60. podczas zawodów nie można było kopać rywala w głowę i nogi, nie stosowało się rzutów i padów, trzeba było kopnąć przeciwnika przynajmniej 8 razy w jednej rundzie. Ciosy musiały być kontrolowane. Bruce przyznawał jednak, że dla bezpieczeństwa startujących potrzebne są pewne reguły. Na treningach czasami trzeba było uderzyć rywala z pełną siłą i wiedzieć, jak przyjmować te uderzenia.
 - Jaki był Bruce prywatnie?
 - Był osobą charyzmatyczną, a jednocześnie przeciętnym człowiekiem. Lubił kontrolować rozmowę, uważał na to, co mówi. Często żartował. Był kochającym mężem i ojcem. Bardzo się cieszył, gdy urodził mu się syn. To był chyba jedyny... niebieskooki Chińczyk. Jego córka w zasadzie nie znała ojca, gdyż miała 4 lata jak zmarł. Została prezydentem Fundacji Wspierającej Wiedzę o Bruce Lee. W tym roku zastąpiłem ją na tym stanowisku. Dziś jest mężatką, mieszka w Kalifornii, pracuje jako prawnik. Żona Bruce’a wyszła powtórnie za mąż, mieszka w Idaho.
 - Do dziś nie wyjaśniono przyczyn tajemniczej śmierci Bruce’a w 1973 roku. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
 - Bruce zmarł w domu przyjaciółki. Studiował scenariusz do filmu "Śmiertelna gra". Nagle rozbolała go głowa. Przyjaciółka podała mu jakieś środki przeciwbólowe. Bruce położył się na łóżku i zasnął. Nigdy się już nie obudził. Krążyły różne wersje przyczyn jego śmierci. Trzeba jednak wierzyć w nowoczesną medycynę. Sekcja zwłok wykazała, że w mózgu Bruce’a była jakaś substancja chemiczna, która spowodowała jego śmierć.
 - Syn Bruce’a - Brandon
- też uprawiał sztuki walki. Podobnie jak ojciec został aktorem. Jego najsłynniejszym filmem był chyba "Huragan ognia". Ale i on zginął w tajemniczych okolicznościach, na planie filmowym, postrzelony z pistoletu.
 - Został zastrzelony przez pomyłkę podczas kręcenia jednej ze scen. Dzień przed śmiercią Brandona zwolniono dwóch ludzi, którzy pilnowali filmowego arsenału. Gdy kręcono scenę strzelaniny, ktoś włożył do pistoletu prawdziwe naboje zamiast ślepaków. Człowiek odpowiedzialny za arsenał, nie był ekspertem, ale kaskaderem. Wyjął prawdziwe naboje i włożył do magazynku ślepaki, ale nie zauważył, że jedna prawdziwa kula została w lufie. Poza tym popełniony został jeszcze jeden błąd. W czasie kręcenia strzelaniny nigdy nie celuje się w aktora, ale zawsze obok niego. Tymczasem aktor strzelający w Brandona celował w niego, czego nikt na planie filmowym nie zauważył.
 - Jak zginął Brandon?
 - Kula trafiła go w brzuch. Brandon upadł i w tym momencie nastąpiło filmowe cięcie. Gdy nie wstawał, wszyscy myśleli, że nadal gra, i dopiero po chwili zorientowali się, że został trafiony prawdziwym nabojem. O tragedii powiadomił mnie telefonicznie przyjaciel z Hollywood, a ja poinformowałem o tym Lindę i magazyn "Czarny pas". Potem, choć byłem nieobecny podczas wypadku, zeznawałem o tym, co wiem na policji. Brandon został pochowany obok ojca na cmentarzu w Seattle.
Rozmawiał: JERZY FILIPIUK

Bruce Lee

 Twórca stylu jeet kune do. Słynny aktor filmów sztuki walki. Także reżyser i współzałożyciel wytwórni filmowej Concorde Film Producion. Prawdziwe nazwisko: Lee Yeun Kam (zmienił je po rozpoczęciu kariery aktorskiej). Urodzony: 27 listopada 1940 roku w San Francisco. Żona: Linda Emey (ślub 19 kwietnia 1964 roku). Dzieci: syn Brandon (urodzony w 1965 roku, zmarły na planie filmowym), córka Shannon (urodzona w 1969 roku). Zmarł: 20 lipca 1973 roku w Hongkongu. Pochowany: w Seattle. Ważniejsze filmy: 1966-1967 - serial "Zielony szerszeń", 1970 - "Wielki szef", 1971 - "Wściekła pięść", 1972 - "Droga Smoka", 1973 - "Wejście Smoka", 1974 - wersja kinowa z odcinków serialu "Zielony szerszeń", 1978 - "Śmiertelna gra".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski