MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielkiej mowy nie będzie

Redakcja
Żadnej mowy premiera Tuska nie spotkała dotąd tak miażdżąca krytyka. Może najbardziej charakterystyczny jest identyczny ton głównych komentarzy redakcyjnych antyrządowej „Rzeczpospolitej” i prorządowej „Wyborczej”.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Tusk zmienia ustrój Polski na kapitalizm państwowy, propaguje etatyzm i ogranicza przedsiębiorczość , czyniąc krok do tyłu w stronę PRL („Rzeczpospolita”). Pomysł Tuska na wzrost gospodarczy jest nierealny i szkodliwy, a jego koncept gospodarki nakazowej przypomina wystąpienia premiera Jaroszewicza sprzed 40 lat („Wyborcza”). Obie gazety otwarcie kojarzą plan Tuska z czasami komunizmu, oczywiście dopuszczając się grzechu intelektualnej przesady. W ostatnich latach rząd w Polsce jest przecież wielkim inwestorem i – jak dotąd przynajmniej – wszyscy z tego faktu byli zadowoleni, oczekując szybszej poprawy jakości dróg, kolei, uniwersytetów czy sądów. Polska cierpi bowiem na chorobę narastającej nędzy przestrzeni publicznej (z wyjątkiem stadionów), paradoksalnie, idącej w parze ze stopniowym wzrostem zamożności Polaków.

Idea państwowego holdingu, który pomógłby w czasie kryzysu utrzymać jako taki poziom inwestycji publicznych, acz ryzykowna w kraju o słabej i niewydolnej administracji, nie jest jednak ani ustrojową rewolucją , ani jakimś straszliwym kuriozum. Tak samo zresztą jak idei rocznych urlopów macierzyńskich nie sposób uznać – w kraju, w którym wkrótce może już nie być dzieci – ani za społeczną ekstrawagancję, ani tym bardziej za taktykę obliczoną jedynie na zyskanie popularności. W dzisiejszej Polsce długie urlopy macierzyńskie to najzwyczajniej kwestia zdrowego rozsądku.

Krytyki nie byłyby pewnie tak zajadłe, gdyby nie fakt, że mowa Tuska nazbyt czytelnie obnażyła słabość polityczną premiera. Tusk wystąpił w roli własnego wiceministra, który ma objaśnić publiczności, ile lokomotyw trzeba kupić, i odczytać z kartki numery dróg, które trzeba zbudować. Ale w tej roli był z natury rzeczy niewiarygodny, a nawet śmieszny; nazbyt po prostu widać, że ani na tym się nie zna, ani go to niezbyt obchodzi. Tracił więc w ten sposób kto wie czy nie najcenniejszy walor politycznego przywództwa – wrażenie autentyczności. Na dodatek za tymi lokomotywami i drogami szły długie rzędy wielocyfrowych liczb, oznaczających nowe wydatki publiczne. Mało wiarogodne, bo nie dało się ich ani zapamiętać, ani sprawdzić.

A już zupełnie niepoważne w świetle dopiero co prowadzonej przez rząd wielkiej kampanii propagandowej mającej ośmieszyć Jarosława Kaczyńskiego z powodu propagowania wydatków i liczb bez pokrycia. Należało więc albo nie robić tego samego co Kaczyński, albo znaleźć inny sposób na krytykę nie gorszych wcale i chyba też nie większych planów wydatków prezentowanych niedawno przez lidera opozycji. Nic dziwnego, że już dziś niektóre liczby Tuska okazują się fikcją, tak jak miliony przeznaczone dla gmin na przedszkola… ścięte właśnie tym gminom z ich subwencji szkolnej. Dla własnej powagi premier nie powinien się wikłać w takie irytujące ludzi liczbo-sztuczki.

Dzisiejszy kłopot Tuska polega na tym, że po pięciu latach jego dalsze trwanie u władzy przestaje być nawet dla jego zwolenników celem samym w sobie. Rodzi to stan politycznego kryzysu; nie tyle kryzysu władzy Tuska, która realnie nadal pozostaje niezagrożona, ile kryzysu jej legitymizacji. Społeczna presja nie domaga się dzisiaj odebrania mu władzy ani zastąpienia go kimś innym. To są ciągle oczekiwania wyraźnie mniejszościowe. Jednak po raz pierwszy premier znalazł się pod silną presją, aby w końcu powiedział, po co dalej chce rządzić. Życzliwy rządowi Aleksander Kwaśniewski mówił ostatnio o swym wyczekiwaniu na „wielką mowę premiera”.

Rzecz w tym, że premier Tusk nie ukrywa swoich istotnych celów, ale ich po prostu nie ma. W ciągu pięciu lat władzy musiał zresztą nabrać głębokiej pewności, że to nie chybotliwa polityka, jaką prowadzi, ale sam nagi fakt sprawowania przezeń urzędu szefa rządu daje Polsce spokój, a Polakom gwarantuje komfort i bezpieczeństwo. A także –co nie bez znaczenia – ochrania kraj przed niebezpieczeństwem PiS-u. Kiedy więc w końcu zmuszony jest formułować rzeczowe cele, nerwowo przejmuje kompetencje swoich wiceministrów, by z różnych zaplanowanych przez nich technicznych przedsięwzięć poukładać jakiś swój własny Plan Główny.

To dlatego Tusk wydaje się świetnym mówcą, kiedy zwalcza Kaczyńskiego, podczas gdy jego mowy programowe wyglądają na teksty zbudowane z nie­spójnych urzędniczych papierów, zespolonych metodą „wytnij wklej”. I dlatego oczekiwanie Kwaśniewskiego na „wielką mowę” Tuska z istoty rzeczy nie może zostać spełnione.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski