MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Winny poker

Jacek Świder
Carruades de Lafite - rocznik 2008. Wino z Chateaux Lafite, bardzo modne na rynkach azjatyckich. Chińczycy nie kupują "z beczki" - dlatego Carruades sprzedaje się na pniu dopiero po zabutelkowaniu. Gdy kupisz Carruades de Lafite "en primeur" (z beczki), masz pewność, że po kilku latach bez trudu sprzedasz je z zyskiem. Kupią Chińczycy.

Na najlepszym winie trudno stracić, jeżeli będziemy się trzymać żelaznych reguł. Wino z najwyższej półki to produkt, który zawsze znajdzie zbyt, a dodatkowo jego podaż jest ograniczona. Na takim rynku "krach" to słowo brzmiące obco - tłumaczy Krzysztof Maruszewski i wyjaśnia, że dotyczy to tylko win ujętych w ramy francuskich, tradycyjnych klasyfikacji. Fot. z archiwum Wealth Solutions

Dostawcy modnych restauracji w Hongkongu szybko podejmują decyzję, gdy widzą ciemnozieloną butelkę z gustowną, francuską etykietą. Najlepiej z nazwą winnicy z napoleońskiej (Napoleon III) klasyfikacji "premier cru" z 1855 roku...

Krzysztof Maruszewski - dyrektor działu inwestycji alternatywnych w dużej firmie oferującej skomplikowane, finansowe "produkty strukturyzowane", od miesiąca podróżuje po Polsce. Ubrany w nieskazitelnie skrojony garnitur, odwiedza wybranych klientów i zachęca ich do zainwestowania w wino. - To się nazywa "wine banking" - w Polsce nowość - ale na świecie od lat ludzie inwestują w wino. Nie po to, aby je kolekcjonować lub pić, ale przede wszystkim po to, aby je z zyskiem sprzedać - tłumaczy.

Portfel na miarę

Inwestycje "alternatywne" to nie tylko zabawa dla znudzonych krezusów szukających odskoczni od giełdowej codzienności. Inwestycje alternatywne stają się popularne, gdy na światowych parkietach coś pęka, gdy wartości głównych indeksów niestabilnie rosną, aby po chwili gwałtownie spadać.

- Na najlepszym winie trudno stracić, jeżeli będziemy się trzymać żelaznych reguł. Wino z najwyższej półki to produkt, który zawsze znajdzie zbyt, a dodatkowo jego podaż jest ograniczona. Na takim rynku "krach" to słowo brzmiące obco - tłumaczy Krzysztof Maruszewski i wyjaśnia, że dotyczy to tylko win ujętych w ramy francuskich, tradycyjnych klasyfikacji.

- Wina inwestycyjne to tradycyjne trunki z rejonu Bordeaux-Medoc i Saint-Émilion oraz wina burgundzkie ujęte w klasyfikacji Premier Cru 1855. Dla bezpieczeństwa naszych klientów nie inwestujemy w wina Nowego Świata oraz wina reńskie, włoskie i hiszpańskie, choć wytwory niemieckiego, włoskiego i hiszpańskiego winiarstwa bywają przedmiotem "wine bankingu" na mniejszą skalę - mówi dyrektor Maruszewski i opisuje przykładowy portfel inwestycyjny dla polskiego klienta. Wartość proponowanej inwestycji - 5900 funtów. Za takie pieniądze można kupić trzy skrzynki "en primeur" (każda skrzynka - oczywiście dopiero po zabutelkowaniu - będzie liczyła 12 butelek) i dwie skrzynki "w piwnicy" (kilkuletnie wino już zabutelkowane w momencie zakupu). Wybrane trunki to Angelus, wspomniane Carruades de Lafite, Lynch Bages (wszystkie z rocznika 2008 - przeznaczone do dojrzewania w beczkach i butelkowania w 2011 roku) oraz Pape Clement z 2005 roku i Leoville Las Cases (2005) - oba w skrzynkach po dwanaście butelek.

Inwestor wina nie widzi. Kupowane "en primeur" musi kilka lat dojrzewać w dębowych beczkach w jednej ze znakomitych francuskich winnic. Zakupione w butelkach trafia do jednej z kilku londyńskich piwnic specjalizujących się w przechowywaniu trunków nabytych przez winnych spekulantów z całego świata. Ci ostatni, podczas pobytu w Londynie, mogą swoją własność obejrzeć. Robią to rzadko - najczęściej wystarczają im fotografie dostarczone przez firmy pośredniczące w inwestycji. W "wine banking" nie chodzi o aromat i smak. "Wine banking" służy zarabianiu pieniędzy...

Gramy w Parkera

Kto wybiera wina do inwestycji? Krzysztof Maruszewski nie kryje, że w przypadku "wine bankingu" ważniejsza od wiedzy o procesach winifikacji jest znajomość struktury indeksu Liv-ex 100. To londyński indeks stu najlepszych inwestycyjnych win. Jest jeszcze Liv-ex 500, ale najistotniejszy jest ten pierwszy. Brokerzy handlują winami na giełdach w Chicago i Londynie, a dla europejskich inwestorów najważniejszy jest Londyn. O cenie wina decyduje... Robert Parker.

- Ten rynek tradycyjnie opiera się na rekomendacjach autorytetów oceniających wina. Największym jest Robert Parker - człowiek instytucja. Słowa Parkera to błogosławieństwo lub wyrok. Jeżeli Parker uniesie kciuk do góry - zarabiasz. Jeżeli w dół - tracisz - Krzysztof Maruszewski nie pozostawia wątpliwości. Punktacja Parkera ma decydujący wpływ na cenę wina. W "wine banking" nie ma raportów rocznych, informacji o planowanych fuzjach, o rezerwach, zamówieniach i redukcjach zatrudnienia.

Parker to Amerykanin, absolwent University of Maryland, prawnik. Karierę adwokacką zakończył szybko, aby poświęcić się bez reszty ocenianiu win i pisaniu o winnych trunkach. O Parkerze zrobiło się głośno w 1982 roku, za sprawą jego kontrowersyjnej oceny win bordoskich z tego rocznika. Robert Parker stosuje 100-punktowy system rankingowy. Wina, które uzyskują rezultat w przedziale 90-95, uważane są za wybitne. Ich zakup to znakomita inwestycja. Gorzej, gdy ocena spada do 70 punktów. Takie wino podczas degustacji może być wspaniałe, ale niska ocena u Parkera oznacza duże ryzyko inwestycyjne w "wine banking".

I jeszcze jedno - Robert Parker rzadko zwraca uwagę na wina z innych regionów niż Bordeaux...

Śledzimy wykresy

Krzysztof Maruszewski nie ukrywa, że "wine banking" w polskim wydaniu to pionierska inicjatywa. Ilości kupowanego wina są jeszcze zbyt małe, aby dokonywać brokerskich zakupów u "negociant" - bordoskich handlarzy, u których zaopatruje się branża. Winny portfel dla polskich inwestorów ma wartość kilku tysięcy funtów (cena zakupu), choć zdarzają się odważni "otwierający pozycje" nawet za równowartość 100 tys. zł i więcej. Najczęściej robią to przez zagraniczne spółki, bo każdy grosz się liczy, a polskie prawo podatkowe nie jest przyjazne.

- W mojej ocenie warto inwestować w wina z Bordeaux, ponieważ ich płynność jest zdecydowanie większa niż win z innych regionów. Mieliśmy inwestora, który zarobił 100 proc. w skali roku na skrzynce szampana, ale stosunkowo długo czekał na kupca - dyr. Maruszewski zwraca uwagę, iż wina francuskie mają - po pierwsze - duży potencjał starzenia, a po drugie liczba wypuszczanych na rynek skrzynek jest ściśle określona. Dlatego z każdym wypijanym kieliszkiem rośnie cena wybitnego wina bordoskiego z udanego rocznika.

Ile można zarobić na winnym interesie? Niektóre bordoskie wina w skali ostatniego półrocza przyniosły 15-30 proc. zysku. To znacznie mniej niż jeszcze kilka lat temu - z uwagi na niepewną sytuację na światowych giełdach. Jednak śledzenie wykresu pokazującego zmiany indeksu Liv-ex 100 przynosi spokój. To niemal niekończące się pasmo inwestycyjnego sukcesu. Traktując inwestycje w wino długoterminowo należy nastawiać się na średnie wyniki 20-40 proc. w skali roku.

Niezdecydowanym inwestorom Krzysztof Maruszewski pokazuje zestawienie najlepszych zakupów ostatnich lat. Wartość 12-butelkowej skrzynki Lafite Rothschild z 1982 roku wzrosła w ciągu 5 ostatnich lat z 4200 do 21500 funtów. Skrzynka wspomnianego wcześniej Carruades de Lafite z 2003 roku w ciągu pięciu lat podrożała z 200 do 1400 funtów. Margaux, skrzynka 12-butelkowa z 2003 roku, zanotowała wzrost wartości (w ciągu 5 ostatnich lat) z 2250 do 4400 GBP.

Pierwsze zakupy

Inwestycje w skrzynki wypełnione butelkami przednich bordoskich win najpopularniejsze są w Wielkiej Brytanii. Firmy pośredniczące w spekulacji winnym trunkiem w Polsce wciąż przecierają szlak, choć podaje się już przykłady rodaków, którzy zdecydowali się zakupić kilkanaście skrzynek Mouton Rothschild, przymierzali się do zakupów Latour Lafite czy pojedynczych Burgundów o wielkiej wartości. - Niektóre wina z Burgundii osiągają zawrotną cenę, ale nie polecamy ich z uwagi na niewielką płynność. Po prostu niełatwo je sprzedać, a rynek win z wyższej półki - choć generalnie rosnący - cechuje się niekiedy gwałtownymi skokami - tłumaczy Krzysztof Maruszewski.

Zdaniem dyr. Maruszewskiego zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest przemyślana inwestycja złożona z zakupów "en primeur" w większej części i uzupełnienie w postaci 2-3 skrzynek sprawdzonego i dobrze ocenionego wina w butelkach.

Na rynku win inwestycyjnych zazwyczaj świeci słońce, jeżeli zakupy będą przemyślane, a ryzyko odpowiednio ograniczone. Na tym rynku nie odczuwa się tak bardzo osłabienia wzrostu gospodarczego, wzrostu inflacji i bezrobocia, braku zamówień w przemyśle.
- Nam nawet nie zagraża fatalna pogoda - po prostu omijamy z daleka wina ze słabych roczników. To kwestia dyscypliny - mówi dyr. Maruszewski. "Wine banking" zazwyczaj nie zawodzi, pod warunkiem że inwestor nie będzie myślał o aromatach i smakach, tylko o zarabianiu pieniędzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Komary - co je wabi a co odstrasza?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski