MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wisła zamiast Bundesligi

Redakcja
Dragan Paljić zapowiada, że Wisła awansuje do następnej rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej Fot. Michał Klag
Dragan Paljić zapowiada, że Wisła awansuje do następnej rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej Fot. Michał Klag
DRAGAN PALJIĆ. Nowy piłkarz "Białej Gwiazdy" liczy na wygranie rywalizacji o miejsce na lewym skrzydle drużyny Henryka Kasperczaka

Dragan Paljić zapowiada, że Wisła awansuje do następnej rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej Fot. Michał Klag

Jest Pan gotowy do pierwszego oficjalnego występu w barwach Wisły w meczu kwalifikacji Ligi Europejskiej z FK Karabach Agdam?

- Oczywiście, że tak. Nie wiem jednak, czy mam już siły na grę przez pełne 90 minut. Trenuję z Wisłą drugi tydzień. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby dojść do optymalnej formy. Czuję się już jednak na tyle dobrze, że mógłbym zagrać od początku spotkania.

- Jak ocenia Pan treningi w nowym klubie? Są duże różnice w porównaniu z zajęciami w Niemczech?

- Jestem z nich zadowolony, tak jak i ze współpracy z drużyną. Widać, że trafiłem do dobrego zespołu. W Niemczech treningi są dłuższe i trochę cięższe. Tam się tylko biega i biega. W Wiśle zajęcia też są wymagające, podobnie jak w Niemczech na treningach trzeba wykazać się walecznością i jest więcej pracy nad techniką. To mi bardzo odpowiada, bowiem preferuję techniczny styl gry.

- Najlepiej czuje się Pan na lewej pomocy. W Wiśle na tej pozycji występuje obecnie Piotr Brożek, a może również Andraż Kirm, czy Patryk Małecki. Jak zamierza Pan sobie poradzić z tak dużą konkurencją?

- Myślę, że nie musi być z tym problemu. Mam nadzieję, że władze Wisły oraz trener pozyskali mnie do tego zespołu, żebym w nim grał. Piotr Brożek, Andraż Kirm i Patryk Małecki to bardzo dobrzy zawodnicy, którzy grają również na innych pozycjach. Piotr Brożek jest także lewym obrońcą, a Andraż jest predysponowany do gry na prawym skrzydle. Patryk Małecki może występować na różnych pozycjach w ofensywie. Natomiast to, że jest konkurencja w zespole, to bardzo dobrze. Ponadto trzeba pamiętać, że przytrafiają się kontuzje. Sam mogę też grać w środku pomocy, albo na prawym skrzydle. Najlepiej czuję się jednak na lewej stronie, ponieważ jestem lewonożny, choć prawą nogą też potrafię grać.

- Co zadecydowało o tym, że rozwiązał Pan kontrakt z 1. FC Kaiserslautern i skorzystał z oferty Wisły?

- Miałem jeszcze roczny kontrakt z Kaiserslautern, ale pojawiło się kilka ofert z różnych krajów. Oprócz Wisły miałem propozycje z Grecji i Stanów Zjednoczonych. Wisła jednak gra w Lidze Europejskiej. Myślę, że wygramy w najbliższym meczu, awansujemy do dalszych rozgrywek i będę miał w tym udział. Zdecydowałem się więc na przyjście do Wisły, bo występy w niej są dla mnie szansą.

- Słyszał Pan coś o Wiśle, zanim zdecydował się na grę w Krakowie?

- Wiedziałem, że to drużyna, która w każdym sezonie walczy o mistrzostwo. Dowiedziałem się również, że jest budowany nowy stadion. Po rozmowach z przedstawicielami Wisły uznałem, że dobrze byłoby przyjść do tego klubu. W internecie przeczytałem również dużo o Krakowie. Potwierdziło się, że to piękne miasto. Jestem pod wrażeniem zabytkowego centrum.

- Nie było Panu żal opuszczać Kaiserslautern, które awansowało do Bundesligi? Jakie widzi Pan różnice między tym klubem, a Wisłą?

- Kaiserslautern to podobny klub. Tam również jest wielki stadion na prawie 50 tysięcy widzów. W Krakowie też jest duży obiekt, wygląda ładnie, ale nadal nie jest jeszcze gotowy. W Kaiserslautern, podobnie jak w Krakowie, wielu kibiców żyje tym co dzieje się w klubie. Organizacja i baza treningowa w Niemczech jest na wyższym poziomie. Polska się jednak do niego zbliża. Tutaj przecież za dwa lata będą mistrzostwa Europy. Myślę więc, że wkrótce będzie podobnie.
- A jak wspomina Pan grę w TSG 1899 Hoffenheim, gdzie występował przed przyjściem do Kaiserslautern. Jak to możliwe, że klub z wioski zaszedł do Bundesligi?

- Grałem w tym klubie przez cztery lata. Z trzeciej ligi co roku awansowaliśmy wyżej i tak dotarliśmy do Bundesligi. Okazało się, że jeżeli są pieniądze, to może tego dokonać klub nawet z tak małej miejscowości. Wszystko za sprawą właściciela, który zainwestował w budowę zespołu wielkie pieniądze. Za miliony euro sprowadził takich piłkarzy jak chociażby Chinedu Obasi, Carlos Eduardo, Damba Ba, czy Vedad Ibisević. Wybudował także nowy stadion na 30 tysięcy widzów. Samo Hoffenheim liczy około trzech tysięcy mieszkańców. Nie ma jednak problemu z frekwencją na stadionie. Obok Hoffenheim jest liczące około 40 tysięcy mieszkańców Sinsheim. Na mecze przyjeżdżają również kibice z innych okolicznych miejscowości.

- W Krakowie mieszka Pan sam?

- Będę tu mieszkał z rodziną. Jak znajdę w Krakowie mieszkanie, przyjedzie do mnie żona Dejana i dwuletni syn Damjan. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł spędzać czas wspólnie z najbliższymi.

- A jakie jest Pana hobby?

- Lubię wszystkie dyscypliny sportu związane z piłką. Oprócz futbolu, szczególnie interesuję się tenisem i koszykówką. To bardzo popularne dyscypliny w Serbii.

- Czuje się Pan Serbem, choć urodził się w Niemczech?

- Moi rodzice są Serbami, ale wyemigrowali do Niemiec. Tam się urodziłem i wychowałem. Moja żona też jest Serbką. Mam też obywatelstwo niemieckie, ale bardziej czuję się Serbem i chciałbym kiedyś zagrać w reprezentacji mojego kraju. Mam nadzieję, że jeżeli będę miał w Wiśle dobry sezon, stanie się to możliwe.

- Był więc Pan zapewne zadowolony, że Serbowie wygrali z Niemcami podczas mundialu w RPA?

- Tak, cieszyłem się (uśmiech). Pokonać niemiecką reprezentację nie jest łatwo. Podczas mundialu można się było o tym przekonać. Grałem przeciwko niektórym zawodnikom, którzy w występują w niemieckim zespole. Wśród nich są zawodnicy z Polski: Miroslav Klose, Lukas Podolski, Piotr Trochowski. Teraz w Niemczech bardzo popularny jest Mesut Oezil. Gdy jako zawodnik Kaiserslautern grałem sparing przeciwko Bayernowi Monachium, zapamiętałem dobrą grę Klosego. W każdej drużynie Bundesligi można znaleźć piłkarskie gwiazdy, także z Polski. Ostatnio do Borussii Dortmund dołączył Robert Lewandowski. Jest tam już Kuba (Błaszczykowski - przyp. red), którego gra jest wysoko oceniana.

- Jeżeli w Pana imieniu Dragan wymieni się jedną literę, to w angielskim języku wychodzi dragon, czyli po polsku smok.

- Nigdy nie sprawdzałem, czy można przetłumaczyć moje imię na inny język, ale można powiedzieć, że na boisku czuję się jak dragon.

Rozmawiał: Piotr Tymczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski