Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt Charsznicy Jan Żebrak: - W 1990 roku nie wiedziałem nawet, od czego zacząć

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Wójt Charsznicy Jan Żebrak nie będzie się ubiegał o reelekcję. Rządzi gminą prawie 34 lata
Wójt Charsznicy Jan Żebrak nie będzie się ubiegał o reelekcję. Rządzi gminą prawie 34 lata Aleksander Gąciarz
Jan żebrak, wójt Charsznicy, jest najdłużej sprawującym swoją funkcję szefem gminy w powiecie miechowskim. Swój urząd po raz pierwszy objął w 1990 roku i sprawuje go nieprzerwanie do dzisiaj. Teraz postanowił zrezygnować. W nadchodzących wyborach samorządowych nie będzie się ubiegał o reelekcję. - Przed poprzednimi wyborami zapowiedziałem, że to już jest moja ostatnia kadencja i konsekwentnie się tego trzymam – mówi.

- Nie było momentu, że się Pan zawahał?

- Nie było. Miałem i mam plan na swoje życie. Osiągnąłem wiek emerytalny i jestem trochę zmęczony po tych 34 latach. Zmęczony pracą i wiecznymi problemami. Bo gdy się przekracza próg tego urzędu, trzeba rozwiązywać dziesiątki mniejszych i większych problemów. Poza tym mam gospodarstwo rolne, którym mogę się zająć. Żona jest udziałowcem w spółce i może trochę jej pomogę w prowadzeniu działalności gospodarczej. A poza tym planuję zwiedzić trochę Polski i świata. A szczególnie Polski, bo świata zwiedziłem już sporo.

- Nie wierzę, że nie było osób, które próbowałyby Pana skłonić do zmiany decyzji.

- Do dzisiaj są takie osoby. Ale uważam, że jak się coś powiedziało, to trzeba się tego trzymać. Poza tym nie czuję takiej potrzeby. To by wyglądało niepoważnie. Przez pięć lat powtarzałem, że nie startuję i nagle startuję. Nie ma mowy. Tak było postanowione i to ostateczna decyzja.

- Pewnie ta Pana zapowiedź miała wpływ na to, że jest aż pięciu chętnych do objęcia funkcji wójta Charsznicy. Namaści Pan któregoś z nich na swojego następcę?

- Tę decyzję pozostawiam wyborcom. Powiem tylko tyle, że należy postawić na profesjonalizm. Nie można tu przyjść i dopiero się uczyć. Uważam, że kandydat powinien mieć doświadczenie w samorządzie. Potrzebny jest człowiek, który wejdzie i będzie kontynuował to, co gmina realizuje oraz rozpocznie nowe zadania. Tym bardziej, że nowa perspektywa unijna się rozkręca, podobnie Krajowy Plan Odbudowy. Potrzebni są ludzie, którzy potrafią napisać wnioski i realizować je. Dlatego namawiam do racjonalnego wyboru.

- A Pan widzi takiego kandydata, który spełnia te warunki?

- Widzę. I to nie jednego. Mam też swoje wewnętrzne przekonanie kto wygra.

- Będzie druga tura?

- Chyba tak. Przy pięciu kandydatach może być problem z wygraną w I turze. Łatwiej jest o to wójtom czy burmistrzom, którzy już sprawują urząd. Natomiast przy pięciu kandydatach nowych będzie to bardzo trudne.

- Pan mówi o potrzebie posiadania doświadczenia przez kandydata. A Pan je miał w 1990 roku?

- Nie miałem żadnego doświadczenia. Nie miałem pojęcia, ani żadnej wiedzy. Nie wiedziałem nawet od czego zacząć. Tylko, że to był inny czas. Wszyscy zaczynaliśmy, wszyscy się uczyliśmy. Każdy startował z tego samego poziomu. Nawet nie do końca rozumieliśmy, co to znaczy samorządność. Mieliśmy mnóstwo szkoleń, spotkań z twórcami ustawy samorządowej. Oni wszystkiego nas uczyli. Ja miałem to szczęście, że w urzędzie miałem grupę dobrych, doświadczonych pracowników. Była też grupa radnych, posiadających dobre przygotowanie. Jeden był dyrektorem Wydziału Finansowego w Urzędzie Wojewódzkim. Inny wykładowcą Politechniki Świętokrzyskiej. To byli ludzie, którzy wiedzieli na czym polega demokracja i samorząd. Było się na kim oprzeć. No i uwierzyliśmy, że możemy decydować sami o sobie, mieć wpływ na rzeczywistość.

- Co nie znaczy, że wszystko szło gładko...

- Oczywiście, że nie. Na samym początku stanęliśmy przed koniecznością likwidacji dwóch przedsiębiorstw, dla których gmina była organem założycielskim: odlewni żeliwa i ośrodka maszynowego. Trzeba było przeprowadzić procesy upadłości. To było szalenie trudne, bo mieliśmy potężne bezrobocie, a tu jeszcze trzeba likwidować zakłady, tłumaczyć ludziom te decyzje. Zresztą inne zakłady też upadały. W pewnym momencie została tylko mleczarnia, która też miała roczny przestój w produkcji. Upadła przetwórnia owocowo-warzywna, Gminna Spółdzielnia. SKR. Te zakłady dawały pracę wielu ludziom. A do tego jeszcze rolnictwo było w defensywie.

- To trochę katastroficzny obraz, który Pan przedstawia.

- Tak wyglądała wtedy Polska, nie tyko Charsznica. Mieliśmy w gminie jeden odcinek drogi asfaltowej, nie było wodociągów, kanalizacji. Telefony niby miały być u sołtysów, ale nie zawsze działały.

- Czyli do miana stolicy Polski, nawet kapuścianej, było bardzo daleko. Ale to się okazało pomysłem na gminę.

- Już w latach 80. wiele osób uprawiało u nas kapustę, ale nikogo nie było stać na sprowadzanie nasion dobrej jakości. Dopiero gdy urealniono kurs dolara, zaczęliśmy kupować nasiona holenderskie. Pojawiły się firmy, które zajmowały ich sprowadzaniem. Jedna z nich zorganizowała dla rolników wyjazd do Holandii na pokaz poletek doświadczalnych. Pojechaliśmy tam w 1991 roku i to był dla nas szok kulturowy. Czystość, blichtr, porządek dla nas niepojęty. Wcześniej nikt z nas nie był na Zachodzie. Wróciliśmy z bagażem niezapomnianych wrażeń, ale też pomysłami. Zaczęliśmy sami organizować poletka doświadczalne. Pamiętam, że pierwsze Dni Kapusty zorganizowaliśmy w Szarkówce u Krzysztofa Sitki. Przyszło może ze 20 osób, a wszystko odbyło się na polu. Ale już rok później pojawiło się kilkaset osób. Wtedy zaświtała mi myśl, żeby poza szkoleniami i pokazami dodać jeszcze jakąś otoczkę rozrywkową. Bo pokazy kończyły się o 14, a rolnicy dyskutowali jeszcze do wieczora.

- I to wtedy pojawiła się idea kapuścianej stolicy Polski?

- Ten pomysł pojawił się przy okazji pierwszych dni kapusty zorganizowanych z większym rozmachem. Wystąpiliśmy do ministra rolnictwa z pismem, aby ustanowił Charsznicę kapuścianą stolicą Polski. Wiadomo, że wszystko było utrzymane w humorystycznej formie, ale minister przysłał odpowiedź. Napisał, że wprawdzie on nie ma takich uprawnień, ale pomysł mu się podoba i życzy nam wszystkiego najlepszego. Od tamtej pory wybieramy kapuścianych królów, a sama idea marketingowo wypaliła. Dzisiaj mamy w różnych gminach cesarzy czosnku, święto marchwi, święto ogórka, są królowie kalafiora. A festyny kapuściane są na świecie trzy: w Niemczech, USA i w Charsznicy.

- Nie będę Pan pytał, co zrobiono w gminie przez 35 lat, bo byśmy tu pewnie siedzieli do jutra. Ale czy jest taka sprawa, której się zrobić nie udało?

- Podstawowe potrzeby na pewno są zaspokojone. Natomiast potrzebny jest nowy Urząd Gminy. Ten, który mamy już do niczego się nie nadaje. Jest stary, zagrzybiały, tu w ogóle ludzie nie powinni pracować. Z zewnątrz jeszcze jako tako wygląda, ale w środku jest głęboki PRL. No, ale zawsze inne inwestycje i potrzeby były ważniejsze.

- To Pan wsadza następcę na minę. Remont urzędu to chyba nie najlepszy pomysł na rozpoczęcie urzędowania.

- Ja o tym mówię głośno. To jest sprawa, która dojrzała do załatwienia. Oczywiście innych spaw też nie wolno pomijać. Drogi trzeba będzie robić zawsze, jesteśmy po przetargu na salę gimnastyczną przy Szkole w Tczycy, modernizujemy oczyszczalnię ścieków, przy współpracy z powiatem trwa scalanie gruntów. Trzeba też zadbać o lepsze wyposażenie szkół. Sam kiedyś byłem nauczycielem, uczyłem chemii, fizyki, matematyki. I widzę, że nie mamy pracowni z prawdziwego zdarzenia. Mój następca na tym powinien się pochylić.

- Przy okazji scalania gruntów wspomniał o powiecie. To teraz wróćmy do wyborów, bo startuje Pan do Rady Powiatu. Czyli jednak nie całkiem się Pan wycofuje z życia publicznego.

- Powiedzmy, że założyłem sobie miękkie lądowanie. Nie zamierzam się ubiegać o żadne stanowiska, natomiast myślę, że przez 34 lata zdobyłem jakąś wiedzę, która może się jeszcze przydać i powiatowi i gminom naszego okręgu.

- Ma Pan ostatnie miejsce na liście wyborczej. To znaczy, że albo Panu nie zależy, albo jest Pan bardzo pewny swego...

- Mogę powiedzieć przekornie, że ostatni będą pierwszymi. A poza tym ja z racji nazwiska zawsze byłem ostatni na wszystkich listach i niech tak już zostanie.

Chcesz sprzedać mieszkanie? To musisz wiedzieć!

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski