MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wschodni galimatias po raz drugi

Redakcja
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko przecież już kiedyś było! W grudniu 1999 ówczesny szef Gazpromu przysłał prezydentowi Kwaśniewskiemu list z pomysłem rury, którą rosyjski gaz popłynąłby do Europy, z ominięciem Ukrainy.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Gazprom zawiązał nawet konsorcjum z Niemcami, Francuzami i Włochami, które miało zbudować sześćsetkilometrowy gazociąg, o przepustowości dwukrotnie większej niźli jamalski, łączący przez Bieszczady Białoruś ze Słowacją. W rządzie Buzka wywołało to całkowity zamęt. Wicepremier Steinhoff najpierw ostro odrzucił rosyjski projekt, choć potem gotów był go pod pewnymi warunkami przyjąć.

Kiedy jednak wiceminister Jan Szlązak odpowiedział Rosjanom: zgoda, został zmuszony do złożenia dymisji, a wahająca się Polska w końcu zablokowała ideę pieremyczki. I wszystko to na dodatek przy mocno niejasnym stanowisku samej Ukrainy, której skorumpowany prezydent Kuczma bardziej cenił sobie interesy zaprzyjaźnionych oligarchów, niźli rządzonego przez siebie państwa.

Upłynęło trochę czasu i zmienili się bohaterowie tamtej historii. Wszyscy, poza jednym: Władimirem Putinem. Lecz pomimo to na naszych oczach rozgrywa się – aż trudno uwierzyć – kopia tamtego spektaklu. Tyle tylko, że tym razem Moskwa nie pyta nawet o opinię polskich władz, tylko ogłasza powrót do dawnego zamiaru podczas wyreżyserowanej i upublicznionej odprawy prezydenta dla szefa Gazpromu. W jej trakcie Putin teatralnie zwraca się do swego głównego gazownika takimi oto słowy: "Rozumiem, że przy realizacji tego projektu zostaną usunięte wszelkie niepokoje naszych polskich przyjaciół i wzrośnie niezawodność dostaw gazu do Słowacji i Węgier”.

Ale pośród "polskich przyjaciół” znowu zapanował popłoch. W rolę wiceministra sprzed dekady tym razem wcielił się prezes EuRoPolGazu Mirosław Dobrut, który ofertę Rosjan wstępnie przyjął . Zapewne był przekonany, że działa zgodnie z polityczną linią rządu, skoro wicepremier Piechociński zapewniał o "polskiej ostrożności” w podejściu do "rosyjsko-ukraińskiej wymiany ciosów”. Tak samo jak niegdyś Szlązak, tak i on pomylił się jednak w swoich rachubach. W dawnej roli Steinhoffa występuje teraz minister Budzanowski, zaklinając się, że żadnej rury nie będzie. Tymczasem premier Tusk określa to wszystko mianem "zamieszania i kłopotliwych faktów”, nie pozostawiając złudzeń, że sam nie wie, czy pieremyczkę budować, czy też nie. I władczo każe rozwiązać dylemat do najbliższego wtorku nowemu ministrowi spraw wewnętrznych Sienkiewiczowi. Decyzja zadziwiająca, jeśli zważyć, że sprawa nie należy w ogóle do kompetencji MSW, a obecny minister był w przeszłości biznesowym konsultantem koncernów energetycznych.

Oczywiście, ma rację opozycja, eksploatująca tezę o chaosie panującym w rządzie. Bo też wodzowski styl władzy premiera Tuska jest – co by nie powiedzieć – zaprzeczeniem nowoczesnego zarządzania instytucjami i nieuchronnie wprowadza do nich niepewność i anarchię. Ale świat byłby zbyt prosty, gdyby w ten sposób można było wszystko wytłumaczyć. Albowiem głęboka przyczyna chaosu w sprawie piere­my­czki leży w nieustającym galimatiasie polskiej polityki wschodniej, zwłaszcza w jej wymiarze energetycznym. Polski rząd najwyraźniej po prostu nie wie, czy i w jakim stopniu ma wspierać energetyczną emancypację Ukrainy spod władzy Kremla. Zresztą tak w czasach Buzka, jak i obecnie, sam Kijów nie ułatwia mu bynajmniej zadania.

Dopiero co rozgłoszono, że rząd Janukowycza właśnie finalizuje porozumienie z Rosją, na mocy którego Ukraina dostanie trochę taniej rosyjski gaz, ale za to "wydzierżawi” Gazpromowi całą swoją sieć rurociągów. Gdyby istotnie tak się stać miało, to polski sprzeciw wobec pieremyczki istotnie utraciłby wszelki sens. Jednak dużo bardziej prawdopodobne, że to całe przedstawienie z odprawą Putina dla szefa Gazpromu wymyślono akurat teraz właśnie po to, aby osłabić opór negocjacyjny Kijowa w kończących się – jak się zdaje – negocjacjach. Widzicie – mówi w ten sposób Kreml do Kijowa – jak nie oddacie nam waszych rur, to odetniemy wam tranzyt europejski i umówimy się z "polskimi przyjaciółmi” na budowę bieszczadzkiej pieremyczki!

To prawda, że w takich warunkach każda decyzja Tuska uwikłana jest w ryzyko i niepewność. Prawda też, że rządowy mętlik i uniki Tuska mają swoje powody i da się je nawet jakoś pojąć. Ale polityka jest właśnie sztuką decydowania w warunkach nieustannej niepewności. Jeśli więc nie wiesz jak postąpić, to postępuj zgodnie z zasadami. Ba… tylko trzeba je mieć. Trzeba na przykład mieć jasność co do tego, jakie są prawdziwe pryncypia polskiej polityki na Wschodzie. Zmarły tragicznie trzy lata temu prezydent nie miałby tu zapewne żadnych wątpliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski