MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy na gazie

Redakcja
Ceny złota (50 dolarów za gram) ponownie przyciągają poszukiwaczy kruszcu w dorzecze rzeki Jukon. W Klondike sporo jeszcze zostało złotego piasku. Przed 150 laty wypłukiwali go brodaci straceńcy z coltami za pasem, dzisiaj działają wygoleni inwestorzy z Wall Street.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Prawdziwa gorączka złota rozwija się jednak gdzie indziej. Nazywa się mało romantycznie – gaz łupkowy. Jest to gra o pieniądze, które tylko komputery potrafią zliczyć. Najpierw trzeba je wydać, potem, jak dobrze pójdzie, zarabiać. Podobno tyle mamy tego towaru pod ziemią, że możemy być supermocarstwem. Tłumy poszukiwaczy walą więc do Polski. Wszyscy są na gazie, oszołomieni liczeniem zysków. Powinna powstać nowa specjalność ekonomiczna: rachunek marzeń. Pierwsze doktoraty napiszą u nas.

Na razie licytację gazową uprawiają dziennikarze i politycy. Spierają się, ile tego jest i za ile oraz kto na tym zarobi. Jak znam życie, najmniej zarobimy my, choć najwięcej się naszarpiemy. Brak nam wiedzy, zdolności, a i chyba chęci robienia interesów na światową skalę. Może to historyczne tradycje, które uznawały takie zajęcie za niegodne szlachcica. Teraz szlachta, jeśli jest, pozostaje utajona, ale niezdolność robienia interesów pozostała.

Nie udało nam się niczego sprzedać w Iraku, gdzie byliśmy podporą Amerykanów. Bąkano coś o koncesjach naftowych, o dostawach towarów i sprzedaży broni. Koncesje mają tam Amerykanie i Brytyjczycy, biznes robią wszyscy, z wyjątkiem nas. Obserwuję naszą zagazowaną dyskusję i obawiam się, że u siebie też przegramy. Jest jedna, ale zasadnicza różnica. Liczby są inne. W Iraku to był bilon w porównaniu z tym, co możemy zyskać na gazie.

Amerykańska Agencja Informacji Energetycznej policzyła nasze zasoby gazu łupkowego na 5,3 biliona metrów sześciennych. Najpierw sprawdziłem, czy nie było pomyłki w tłumaczeniu, bo amerykańskie biliony to nasze miliardy, ale wszystko się zgadza. Amerykanie uważają, że siedzimy na balonie gazu. Co prawda trzeba go siłą spod ziemi wyciągnąć, a naturalny sam leci, ale z bogactwem zawsze są jakieś kłopoty. Teraz płacimy za gaz ziemny 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Gdyby utrzymać tę wycenę, nasze zasoby są warte 2,12… biliona dolarów. Trzeba sporo miejsca na kartce, żeby tę liczbę wypisać ze wszystkimi zerami.

Cieszę się – i boję. W interesach nie mamy ani słuchu, ani węchu, uważamy je za coś wstydliwego, niegodnego dżentelmena. Amerykanie odwrotnie. Wiedzą, że wszystko kręci się wokół "money” i potrafią wywąchać zysk wszędzie, gdzie są szanse dużo zarobić. Wyraźnie podekscytował ich zapach naszego gazu. Nie tracą czasu. Działają tak szybko, że trudno za nimi nadążyć. Chcą nam pomóc, co jest miłe. I zarobić, czemu też nie można się dziwić.

Gaz łupkowy będzie najbardziej konkretnym tematem rozmów Baracka Obamy podczas przystanku "Warszawa” w jego podróży europejskiej. Ambasada amerykańska, która zna i nasz teatr polityczny, i folklor, zorganizowała wespół z MSZ konferencję na temat upragnionego gazu.

Bardzo pouczający model działania. Rzadko spotykane, niezwykle nowatorskie rozwiązanie. To tak jakby polska ambasada w Londynie zorganizowała wspólnie z Foreign Office konferencję w sprawie sprzedaży polskiego sprzętu górniczego W. Brytanii. Po pierwsze, to niemożliwe, bo interesy kupującego i sprzedającego są rozbieżne. Jeden chce najtaniej, drugi najdrożej. Po drugie, nasz ambasador zostałby odwołany, może nawet zamknięty. Za wmieszanie rządu do interesów. Brudnych oczywiście, jakie to one wszystkie są.

Cieszę się, że mamy gaz. Martwię, że nas wymanewrują. W grze będą takie pieniądze i takie interesy strategiczne, że możemy nie dać rady.

Dla naszych rządców zbudowanie kilku kilometrów autostrady jest problemem nierozwiązalnym. Skonstruowanie prawne i finansowe operacji "gaz”, stworzenie skutecznych przepisów ją regulujących, wpisanie tego wszystkiego w międzynarodowe rozgrywki o bezpieczeństwo energetyczne dzisiaj byłoby niemożliwe. Kiedy nabierzemy takich zdolności i jak je wykorzystamy? Nikt tego nie wie.

Gry już się rozpoczęły. Francja nagle stwierdziła, że wtłoczenie pod ziemię wody w celu wypchnięcia gazu jest niebezpieczne dla przyrody. Francuzi mają elektrownie atomowe i gaz z Algierii, więc niespecjalnie ich cieszą możliwe dostawy z Polski. Rosjanie bardzo się martwią. Niemcy woleliby eksploatować swój gaz i wspomagać się rosyjskim z Nord Streamu. Nie będzie łatwo.

Kiedyś Polska stała węglem, potem doszła do tego siarka. Dzisiaj zarabiamy na miedzi. O takim jednak bogactwie, jakie obiecuje gaz, nigdy nie marzyliśmy. Dużo jest do zrobienia. Może nie wyjść, ale postarajmy się tę szansę wygrać. Inni mogą na tym zarobić, ale my powinniśmy najwięcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski