MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko nie tak

Redakcja
Zły trener po przegranym meczu wrzeszczy, wymachuje rękami, obraża przeciwników, manifestuje odrazę do sędziów. Dobry zbiera zespół i razem oglądają nagranie spotkania. Po to, żeby chłodno przeanalizować sprawy i nie powtarzać popełnionych błędów w przyszłości.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Ten mechanizm jest najbardziej przydatny w sporcie, ale stosuje się go też gdzieindziej. Przede wszystkim w biznesie, gdzie "crisis analysis" jest podstawą zarządzania. W polityce również.

Mizernie wypadła czołówka polityczna w trakcie monstrualnej awantury, jaka wybuchła po ogłoszeniu raportu MAK. Opozycja skutecznie wywołała nastrój wojny polsko-polsko-rosyjskiej w absurdalnej sprawie: kto jest bardziej winny katastrofy smoleńskiej? To jest stały fragment gry. Opozycja słabo czuje się w gospodarce, nudzi ją deficyt budżetowy, ale pierwsza jest do patriotycznego uniesienia. W polityce jak w interesach. Każdy robi to, na czym zarabia najlepiej.

Toczy się nieustanna gra "kto kogo". Od czasów "dziadka w Wehrmachcie" linia ataku na Donalda Tuska jest stała. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Rozsądny człowiek nie spaceruje nocą po nieoświetlonej ulicy, gdzie można dostać w zęby i stracić portfel. W konwencji naszej chaotycznej polityki ostatnich miesięcy raport MAK jest taką ciemną uliczką.

Czy premier tego nie wie? Wie, bo to jeden z nielicznych sprawnych operatorów politycznych w Polsce. Jeśli domyślał się, kiedy MAK ogłosi raport, dlaczego wyjechał? Nie była to największa tajemnica współczesnego świata, po za tym na dobę przed ogłoszeniem dostała go ambasada w Moskwie. Przy pierwszym sygnale, że tekst będzie opublikowany, premier powinien natychmiast wrócić. Rodzina byłaby niezadowolona, ale trudno, taka robota. Lekarzy też odwołują do nagłych wypadków z imienin szwagra.

Fatalnie wypadli doradcy szefa rządu. Przypisywano im jakieś pozaziemskie zdolności PR i medialne. Nie wykazali ich tym razem. Może zbyt racjonalizowali. Rzeczywiście, logicznie rzecz biorąc, kryzysu nie było. U nas jednak logika działa słabo. Rządzą nagrzane słowa, histeryczne gesty, licytacja sloganów.

W warunkach rozhuśtanych nastrojów ważne jest każde zdanie, gest, niemal grymas twarzy. Wszystko trzeba starannie przemyśleć, skalkulować, przygotować. Takie czasy. Polityka to dzisiaj zajęcie dla zawodowców. Naturszczycy mogą startować w audycji "Mam talent". Polityczne spektakle medialne wymagają - i premiują - zawodowców. Romantyzm, szczerość wyparowały z tego zawodu już dawno. Dzisiaj każde słowo premiera, prezydenta, ministra jest podchwytywane przez mikrofony. Nawet zakląć pod nosem nie można, bo oczyszczą nagranie komputerowo i będą puszczać do znudzenia.

Nie uważam tego zresztą za złe. Lepiej, jak polityk chłodno kalkuluje niż trzęsie się z emocji i mówi od rzeczy. Oczywiście, najlepiej połączyć uczucia i rozsądek, ale to jest już mistrzostwo świata. My na razie gramy w lidze lokalnej. Niedościgłym mistrzem mariażu serca z rozumem był premier Tony Blair. Po śmierci księżniczki Diany natychmiast włączył się w rozpacz Brytyjczyków i płakał przez tydzień wraz z nimi. Zgarnął polityczny majątek, który wystarczył mu do końca kariery.

Nasz premier niepotrzebnie wyjechał, potem spóźniony długo wracał, znowu wyjechał, żeby przywieźć rodzinę. W sumie był to nieporadny show. Jakkolwiek jego wypowiedzi były logiczne, innych argumentów i skuteczności zabrakło. Stracił dużo nerwów i trochę punktów. Niepotrzebnie.

Jeszcze mniej potrzebna była żałosna operacja ogłoszenia proponowanej przez państwo wysokości odszkodowań dla rodzin ofiar Smoleńska. Mają dostać po 250 tysięcy złotych. Dla jednych to poniżająca jałmużna, dla innych niewyobrażalny majątek. Posypały się wypowiedzi, wyeksponowano aspekt finansowy tragedii. Niemiły spektakl.

W dodatku rozegrano go w przededniu trzeciej rocznicy katastrofy CASY. Rodziny tamtejszych ofiar do dzisiaj wodzą się o odszkodowania z wojskiem, które twardo broni urzędowej szkatuły. Można się domyślać, co czują i co mówią żony, rodzice i dzieci zabitych pod Mirosławcem, obserwując skwapliwość państwa wobec poszkodowanych z 10 kwietnia. Żołnierze, ranni w Iraku i Afganistanie też wiedzą swoje.

Nie wspomnę o kwiatkach w Sejmie dla ministra infrastruktury, kiedy jednak go nie zdjęto po kompromitacji kolei. Gest rozczulająco naiwny, ale politycznie kosztowny.

Wszystko poszło nie tak jak trzeba. Nie jesteśmy bliżej ustalenia, kto jest winien tej tragicznej i możliwej do uniknięcia katastrofy. Co gorsza, nie wydajemy się ustaleniem tego zainteresowani. Czeka nas długa wojna domowa. Niech więc przynamniej państwo i ludzie, którzy nim kierują, nauczą się lepszej gry. Ze światem, ze sobą i z nami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski