Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko to dla jaj...

PS
Stawy w Pieskowej Skale są największą na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego ostoją płazów - miejscem ich corocznych godów, do których podążają ze swoich zimowisk w najdalszych miejscach parku. Niestety, trasę wędrówki godowej przecina ruchliwa szosa Skała - Olkusz. Co roku dochodziło na niej wiosną do masakry płazów rozjeżdżanych kołami samochodów. Aby temu zapobiec, od kilku lat Ojcowski Park Narodowy i Towarzystwo na rzecz Ochrony Przyrody prowadzi akcję zabezpieczania wiosennych migracji płazów. - W tym roku mieliśmy trochę zamieszania. Płazy zaczęły pojawiać się około 10 marca. Wtedy też rozłożyliśmy siatki wzdłuż drogi i tablice ostrzegawcze. Jednak zaraz potem przyszło ochłodzenie i płazia migracja ustała aż do świąt. Właściwa akcja rozpoczęła się w pierwszy dzień po świętach i trwała prawie tydzień - wyjaśnia Mariusz Waszkiewicz, prezes TNROP-u. Według orientacyjnych szacunków wolontariusze towarzystwa i pracownicy Ojcowskiego Parku Narodowego przenieśli w tym czasie przez drogę około 5 tys. zwierząt - żab, ropuch i traszek. Zdaniem Waszkiewicza ogólna liczba płazów nie uległa zmianie w porównaniu z ubiegłymi latami, zmniejszyła się za to wyraźnie ilość żab.

Jak co roku w Ojcowie

Jak co roku o tej porze członkowie krakowskiego Towarzystwa na rzecz Ochrony Przyrody przeprowadzili akcję ratowania płazów w Ojcowie.

Zgodnie z tradycją lat poprzednich rano ratowaniem płazów zajmowali się pracownicy Ojcowskiego Parku Narodowego. Wieczorem, około godziny 19-20, do Ojcowa przyjeżdżali członkowie towarzystwa, którzy przystępowali do odparcia zmasowanego ataku zwierząt. O tej porze bowiem miał miejsce największy ruch migrujących zwierząt. Praca kończyła się między godz. 23 a 24. - Płazy wędrowały oczywiście także później, praktycznie przez całą noc, wtedy jednak ruch samochodowy na drodze praktycznie ustawał - wyjaśnia prezes. Pięć osób uzbrojonych w latarki, wiaderka i rękawice ruszało wzdłuż drogi, szukając na jezdni, w rowach, trawie i zaroślach ukrytych żab, ropuch i traszek. Wypatrzone płazy były zgrabnie chwytane i umieszczane w wiadrze. Następnie całość przenoszono przez jezdnię i wypuszczano do stawu. By utrudnić płazom, zwłaszcza samcom, wyjście z wody i szukanie partnerki na jezdni, umieszcza się je po drugiej, dalszej stronie stawu. Największą część migrującej populacji stanowią ropuchy szare. Dalej pod względem ilości stoją żaby, a na samym końcu traszki - zwyczajne i grzebieniaste. Traszek w tym roku było wyjątkowo mało, lubią one bowiem pogodę deszczową i wilgotną. Ochłodzenie i brak opadów w ogóle opóźniły w tym roku początek migracji. - Literatura podaje, że deszcz nie ma wpływu na migrację ropuch, jednak nasze doświadczenia wskazują na coś dokładnie przeciwnego - musi pojawić się impuls w postaci opadów, by wędrówka ta w ogóle się rozpoczęła. Później deszcz nie jest już konieczny, niemniej musi się pojawić na początku. Drugi warunek to odpowiednia temperatura. Próg to około 5 st. C w godzinach wieczornych 20-21. Gdy temperatura spada poniżej pięciu, wędrówka ulega zahamowaniu - opowiada Waszkiewicz. Największy płazi ruch odbywa się wieczorem w okolicach godziny 22. Później zwierząt jest już znacznie mniej. Podczas wieczornej tury ekologom udawało się zebrać od 800 do 1000 sztuk. Z kolei rano pracownicy parku zbierali zaledwie sto-dwieście. Czy przenoszenie jest rzeczywiście konieczne? Prezes Waszkiewicz podaje, że według badań pod kołami samochodów potrafi zginąć do 80 proc. populacji wędrujących płazów.
Mimo poświęcenia i ofiarności uczestników nie udało się uniknąć strat. Nie da się niestety osiatkować całej drogi, a ruch samochodowy na niej jest bardzo duży. Droga ze Skały do Sułoszowej ma status drogi wojewódzkiej. Mimo że obowiązuje na niej ograniczenie ciężaru pojazdów do 15 ton, nader często jeżdżą nią tiry. Mariusz Waszkiewicz zaznacza, że problem nie dotyczy tylko i wyłącznie płazów, ale związany jest także z bezpieczeństwem ludzi: - Droga jest bardzo wąska, w dodatku na zakręcie wysunięta jest Skała Wernyhory i to tylko kwestia czasu, gdy zderzą się tam jakieś dwa duże samochody, np. autobus i tir. Dziwne, że nikt nie kontroluje tonażu jeżdżących tam samochodów, ani nie wprowadza ograniczenia szerokości pojazdów. Towarzystwo od paru lat rozmawia z drogowcami na temat wykonania przepustu, który pozwoliłby płazom bezpiecznie przedostać się na drugą stronę jezdni. Niestety, rozmowy nie dają rezultatu. Szansą na stworzenie przepustu był zeszłoroczny remont drogi, jednak drogowcy po raz kolejny nie podjęli tematu. By zapewnić bezpieczeństwo uczestników zbierania wszyscy oni ubrani są w kamizelki odblaskowe wyposażone dodatkowo w migające światła.
Po odbyciu godów i złożeniu jaj w wodzie płazy wracają ze stawu na stare miejsca. Tutaj sytuacja jest nieco lepsza, ropuchy nie są bowiem już tak ospałe, więc przez jezdnię udaje im się przejść w miarę szybko, o wiele szybciej niż parę dni wcześniej. - Trzeba wyczuć odpowiedni moment i podnieść siatki ustawione wzdłuż drogi. Czasami zdarza się, że część płazów już wraca, a część ciągle zmierza w kierunku stawu. Na drodze robi się wtedy niezłe zamieszanie - mówi prezes. Kolejny problem pojawia się w końcu czerwca, na początku lipca. Wtedy to z kijanek przeobrażają się malutkie żabki. Wychodzą one z pieskoskalskich stawów i wędrują w stronę lasu po schodach wiodących na zamek. - Turyści nawet nie zwracają uwagi na mikroskopijne wręcz żabki skakające po schodach. Ustawiamy wtedy tablicę ostrzegawczą z humorystycznym rysunkiem małych żabek przygniatanych butem - wyjaśnia Waszkiewicz.
Akcja TNROP-u jak co roku łączyła w sobie elementy ratunkowe z informacyjnymi. Licznie przyjeżdżający do Ojcowa i Pieskowej Skały w ostatni weekend turyści mogli zobaczyć (i przeczytać!) nowe, ustawione przez TNROP tablice, mogli porozmawiać z członkami towarzystwa, mogli też sami wziąć udział w ratunku. Na tablicach znalazły się informacje na temat stawów w Pieskowej Skale (powstały po to, by zamek mógł odbijać się w wodzie...), informacje o akcji ratunkowej oraz duże kolorowe zdjęcia płazów występujących w parku ojcowskim (np. godujące traszki) oraz fotografie z poprzednich edycji akcji. - Widać było, że tablice cieszą się zainteresowaniem - mówi Waszkiewicz. Środki na nie udało się pozyskać z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich Ministerstwa Pracy oraz z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Akcja informacyjna, prowadzona konsekwentnie od kilku lat przez towarzystwo przy udziale krakowskich mediów, powoli zaczyna przynosić rezultaty. Coraz więcej turystów wie o co chodzi nawiedzonym ekologom przenoszącym żaby przez jezdnię, coraz więcej z nich chce włączyć się i pomóc. - W tym roku zauważyłem np., że jakiś motocyklista zatrzymał motor, zsiadł z niego i eskortował ropuchę w drodze na drugą stronę szosy - uśmiecha się Waszkiewicz. Większość kierowców zwraca uwagę na ustawione przez TNROP znaki informacyjne i zwalnia na strategicznych odcinkach drogi. - Widać różnicę postaw, gdy zaczynaliśmy dziesięć lat temu i dzisiaj - mówi prezes. - Gdy ktoś zapytał nas, po co to robimy, jeden z kolegów odpowiedział: dla jaj! Oczywiście, że dla jaj, tyle że żabich - śmieje się Waszkiewicz.
(PS)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski