Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie we Francji 2017. Tak, to jest kolejna rewolucja [WIDEO]

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
EAST NEWS / Philippe Wojazer, Pool Photo via AP
Francja. Sondaże się nie pomyliły. Dwoje faworytów, centrolewicowy Emmanuel Macron i Marine Le Pen ze skrajnej prawicy spotkają się w drugiej turze. Oznacza to klęskę dwóch tradycyjnych partii - Republikanów i socjalistów.

Napięcie trwało do końca. Czwórka kandydatów miała szanse, by znaleźć się w decydującej rozgrywce. Oprócz Macrona (wynik exit poll: 24 proc.) i Le Pen (21,8), liczyli na to Francois Fillon (19,9), kandydat konserwatywnych Republikanów i Jean-Luc Melenchon (19,3) ze skrajnej lewicy. Ostatecznie jednak to dwójka faworytów, która utrzymywała się na prowadzeniu w ostatnich dniach będzie walczyła 7 maja o urząd prezydenta.

WIDEO: Oficjalne wyniki: E. Macron wygrał I turę wyborów prezydenckich we Francji

Źródło: Associated Press/x-news

Wczorajsze wybory już można uznać na historyczne. Jeszcze nigdy w dziejach V Republiki (od 1958 r.) I tury nie wygrał kandydat, który nie ma jeszcze 40 lat i rozpoczął karierę polityczną zaledwie przed kilkoma laty. Jego ruch En Marche! (Naprzód, W drodze) powstał dopiero przed rokiem.

Co więcej, Macron nigdy dotychczas nie brał udziału w żadnych wyborach! Teraz ma ogromną szansę, aby wygrać wyścig do Pałacu Elizejskiego, bo wszystkie sondaże przedwyborcze dawały mu znaczną przewagę w pojedynku z Le Pen w II turze. Od wczoraj zyskuje też wsparcie od wielu polityków „tradycyjnej” prawicy.

- Skończył się pewien rozdział we francuskiej polityce - skomentował wyniki wyborów Emmanuel Macron.

Francuzi nie dali się przekonać, iż były bankier z Rothschilda i były minister gospodarki za kadencji Francoisa Hollande’a jest tak naprawdę jego „dziedzicem” i kontynuatorem polityki, która przez ostatnie pięć lat była bardzo źle oceniana.

Przejście do II tury kandydatki skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen jest dla niej sukcesem, choć od dawna zapowiadanym. Jej ojciec Jean-Marie Le Pen już raz dostał się do decydującej rozgrywki (2002), ale tam przegrał sromotnie z Jacquesem Chirakiem (82 do 18 proc.). Córki, która chciałaby zorganizować referendum w sprawie wyjścia Francji z UE i zamierza ograniczyć imigrację, z pewnością nie czeka tak słaby wynik, ale bardzo wysoki elektorat negatywny powoduje, że jej szanse wyraźnie spadają w walce z Macronem.

Jeśli te wybory są historyczne, to również z innego powodu. - Po raz pierwszy w II turze znaleźli się kandydaci, którzy nie wywodzą się z dwóch największych partii politycznych, z prawej i __lewej strony politycznej - mówił w telewizji France2 Brice Teinturier, szef instytutu sondażowego Ipsos.

To jednocześnie ogromna porażka dla Francoisa Fillona. Kandydat Republikanów wydawał się niemal pewnym zwycięzcą wyborów, zanim nie wybuchły afery z zatrudnianiem żony jako asystentki parlamentarnej. A potem jeszcze dzieci... - To moja porażka i tylko ja biorę za nią odpowiedzialność - powiedział wieczorem Fillon. Co ważne, jasno zapowiedział, że będzie głosował na Macrona. W ciągu dnia pojawiła się informacja, że Fillon spędził większość niedzieli na przygotowywaniu kilku wystąpień, w zależności od wyniku głosowania.

Oficjalny kandydat drugiej wielkiej formacji, socjalista Benoit Hamon doznał jeszcze większej klęski, zdobywając niespełna 7 proc. poparcia.

Późnym wieczorem szacunki frekwencji przewidywały, że ok. 77 proc. Francuzów poszło do głosowania. Z jednej strony wynik jest gorszy niż przed pięcioma laty, gdy głosowało 79,5 proc. wyborców, ale znacznie lepszy od prognoz, które przewidywały, że nawet ponad 30 proc. Francuzów nie będzie chciało iść na wybory. Thierry Arnaud, szef działu politycznego w największej francuskiej telewizji informacyjnej BFMTV tłumaczy to kilkoma przyczynami, ale dwie z nich wydają się najważniejsze.

- Po pierwsze Francuzi zdali sobie sprawę ze stawki tych wyborów, dlatego nawet w ostatniej chwili zdecydowali się na udział w głosowaniu. Po drugie istotną rolę odegrała niepewność tego, co się może wydarzyć - mówił Arnaud.

Do drobnego incydentu doszło w Henin-Beaumont, bastionie Marine Le Pen. Tuż przed tym, jak kandydatka Frontu Narodowego miała przyjechać do lokalu wyborczego, na miejscu pojawiły się rozebrane kobiety z organizacji Femen. Niektóre z nich miały napisane na brzuchu „team Marine”, inne założyły na twarz maski Putina, Trumpa albo samej Marine, wszystkie ironicznie skandowały: „Marine na prezydenta”. Służby porządkowe od razu przystąpiły do akcji, choć całkowite opanowanie sytuacji chwilę trwało.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski