Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuchowa woda

PK
Mimo iż nigdzie nie było widać ognia, to w sobotni wieczór przed dom państwa Zawadzkich przy ul. Myśliwskiej w Bochni zajechały trzy potężne wozy bojowe straży pożarnej. Przybyli tam także miejscy strażnicy, pracownicy pogotowia gazowego, wiceburmistrz Stanisław Bukowiec i naczelnik powiatowego wydziału zapobiegania zagrożeniom Jan Zajd.

BOCHNIA. Gaz w studni

   Powodem tak poważnej akcji było realne zagrożenie wybuchu gazu niewiadomego pochodzenia. Alarm wszczęto po tym, gdy zapalenie zapałki w pobliżu wody płynącej z kranu spowodowało małą eksplozję...
   - "Wybuchowe spalanie gazu wydostającego się z rur razem z wodą potwierdziło pogotowie gazowe. Przeprowadzone przez gazowników, a następnie przez nas badanie eksplozymetrem powietrza w studni, z której woda czerpana jest do domu za pomocą hydroforu, wykazało istnienie tam wybuchowego stężenia gazu" - powiedział nam osobiście dowodzący akcją starszy kapitan Krzysztof Kokoszka, który pełni obowiązki komendanta powiatowego Straży Pożarnej w Bochni.
   Natomiast Irena Zawadzka dodała, że kłopoty z wodą w jej studni rozpoczęły się po podziemnych detonacjach materiałów wybuchowych odpalanych w odwiertach wykonanych w pobliżu przez firmę Geofizyka: - "Strzelali na wiosnę, a już w lecie woda zaczęła się psuć. Albo śmierdziała zgniłym jajami, albo miała jakiś dziwny smak. Ostatnio to się uspokoiło, tylko z wodą zaczęło iść jakieś powietrze. Nawet nie śmierdziało..."
   Komendant Kokoszka po stwierdzeniu, że w studni jest mieszanina wybuchowa, która była pompowana z wodą do wnętrza domu (!), wezwał specjalistyczną jednostkę ratownictwa chemicznego z Krakowa. Sprzęt, jakim dysponują bocheńscy strażacy, nie ma bowiem możliwości ustalenia, jaki to rodzaj gazu dostał się do studni. Do czasu przybycia specjalistów studnia została jednak na tyle przewietrzona, że nie udało im się dokonać analizy.
   Na ich wniosek bocheńska straż pożarna wydała jednak kategoryczny zakaz korzystania z "gazowej" studni. Dzisiaj ponownie będzie analizowane znajdujące się w niej powietrze. - "Jeżeli wyciek gazu nadal trwa, to zbierze się go na tyle, że będziemy w stanie ustalić jego rodzaj i pochodzenie" - powiedział kapitan Jacek Ambrożkiewicz. Za prawdopodobne uznał on, że podziemne wybuchy mogły doprowadzić do tego, że do warstwy wodonośnej zaczął dostawać się gaz, który znajduje ujście w studni. Tym bardziej, że jest ona na szczycie wzgórza.
   Takiej interpretacji z pewnością nie będzie chciała uznać Geofizyka, która już wcześniej oddaliła wszelkie roszczenia państwa Zawadzkich. W decyzji odmownej podano odległość najbliższego odwiertu oraz ilość użytego materiału wybuchowego i stwierdzono, że firma prowadziła swe prace zgodnie
z obowiązującymi przepisami.
   Do czasu wyjaśnienia sprawy do drugiej studni (bez hydroforu) znajdującej się w pobliżu domu państwa Zawadzkich woda będzie dowożona na koszt miasta. Taką decyzją podjął na miejscu St. Bukowiec. Jego zdaniem pozwoli to uniknąć realnego obecnie zagrożenia dla życia kilku osób. Zapowiedział on także, iż na wiosnę rozpocznie się planowana już wcześniej budowa sieci wodociągowej w tej części miasta. (PK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski