Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok za Katyń

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Dobrze pamiętam, jak jeszcze w czasach głębokiej komuny słuchałem na Uniwersytecie Jagiellońskim wykładu z historii Polski o zbrodni katyńskiej.

Na sali było sześćdziesiąt, może trochę więcej osób, a profesor stał przed nami i bezbarwnym głosem opowiadał o tym, jak Niemcy w okrutny sposób zamordowali polskich jeńców.

Nie było w tym wykładzie mowy o niemieckich usiłowaniach zrzucenia winy na Sowietów. Nie, nie było mowy o podłej intrydze Goebbelsa, oczerniającej Kraj Rad – Ojczyznę Proletariatu. Związek Sowiecki nie został w tym wykładzie nawet wymieniony. Niemcy zabili polskich oficerów – i tyle.

Sala słuchała w milczeniu. Profesor znał prawdę, był w końcu historykiem, poza tym jako młody chłopak przeżył niemiecką okupację i pewnie pamiętał grozę wiosennych dni 1943 roku, gdy straszna wiadomość spadła na Polskę. Prawdopodobnie wszyscy słuchacze, w każdym razie większość, też znała prawdę.

Nie było sensu się spierać: my chcieliśmy skończyć studia (nie wszyscy profesorowie kłamali za skromne pensyjki, niektórzy zajmowali się tematami bardziej bezpiecznymi, np. średniowieczną walką klas), a szacowny niegdyś Uniwersytet usiłował przeczekać – jak to nazwał Stefan Kisielewski – dyktaturę ciemniaków.

Pozostaje mi w pamięci uczucie zażenowania i wstydu za tego bliskiego już emerytury profesora, który musiał (?) przed polskimi studentami wygłaszać sowieckie kłamstwa. A może jemu nie było głupio? Może jakoś to sobie tłumaczył: jak nie będziemy kłamać, to Sowieci, którzy ukradli nam Lwów i Wilno, zabiorą także Wrocław i Szczecin. Wysługując się zdrajcom, ratował nie tylko swoją posadę, ale także jakąś wyimaginowaną PRL-owską rację stanu?

Czy sto razy powtórzone kłamstwo w końcu staje się prawdą? Nic z tego, prawda o Katyniu ujawniła się w całej swojej potworności. Jak czuli się wtedy ci wszyscy, którzy kłamali przez całe dziesięciolecia? Czy sowieckie srebrniki były warte wyparcia się własnej Ojczyzny?

Oglądam w telewizji facetów w garniturach i mundurach, którzy mnie zapewniają, że za tragedię smoleńską odpowiedzialna jest brzoza, niewyszkoleni piloci i pijany generał. Z ekranu patrzą mi w oczy, ale ja widzę siwego profesora, który wiele lat temu stał przed swoimi studentami. Dobrze pamiętam tamte czasy i mogę nawet pozwolić sobie na odrobinę litości, aby nie wymienić jego nazwiska. Bo w latach jego młodości słowa prawdy mogły wiele kosztować: wyrwane paznokcie, miesiące tortur, kulę w tył głowy.

Może później bał się przez resztę życia? Ale historia nie zna litości: jego książki dawno trafiły na makulaturę, a Uniwersytet wstydliwie wymazuje ze swojej historii nazwiska jego i jemu podobnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski