Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścig z czasem o bezpłatne in vitro [WIDEO]

Dorota Stec-Fus
Karina Trojok
Zdrowie. Tylko w Krakowie setki par stracą szansę na dziecko, bo rząd nie chce płacić za zapłodnienie pozaustrojowe. Samemu trzeba będzie wydać kilkanaście tysięcy zł.

- Jesteśmy daleko w kolejce i nie zdążymy do lipca. A na zapłacenie za in vitro nas po prostu nie stać. Wyczerpaliśmy już wszystkie metody leczenia i jedyną szansą na potomstwo jest zapłodnienie pozaustrojowe. Prosimy, zaapelujcie do ministra, by zmienił swą decyzję - mówi pan Stanisław, którego żona czeka na sztuczne zapłodnienie w jednej z krakowskich klinik. Nie ona jedna.

WIDEO: Konstanty Radziwiłł: Procedura in vitro nie może zastąpić leczenia niepłodności

Źródło: TVN24/x-news

- Zmartwieni pacjenci wręcz bombardują nas zapytaniami - przyznaje dr Wojciech Kolawa, dyrektor medyczny Centrum Medycznego „Macierzyństwo” w Krakowie. W kolejce do pozaustrojowego zapłodnienia czeka tam ponad 100 par, które nie załapią się już na rządowy program dofinansowania in vitro. A jeśli nadal będą chciały skorzystać z tej metody, będą musiały zapłacić za nią z własnej kieszeni. Nawet kilkanaście tysięcy złotych.

W rozpoczętym w 2013 r. rządowym programie uczestniczyło w „Macierzyństwie” ok. 1,2 tys. par. W ciążę zaszło ok. 850 kobiet. Ile z nich zostało szczęśliwymi mamami? - Niestety, tego nie wiemy, bo pacjenci częstokroć zrywają z nami kontakt i z dalszej opieki ginekologicznej korzystają w innych placówkach medycznych. Nie wszyscy chcą, by otoczenie wiedziało, iż poczęcie dziecka nie nastąpiło naturalną metodą - tłumaczy dr Kolawa.

Telefony urywają się także w Centrum Leczenia Niepłodności „Parens”, innej krakowskiej klinice. W kolejce czeka tam kilkaset par, ale tylko 120 z nich zmieści się w rządowym programie.

Poprzedni minister zdrowia, prof. Marian Zembala u schyłku swych rządów przedłużył program finansowania in vitro do 2019 r. Obecny szef resortu, Konstanty Radziwiłł tydzień temu anulował tę decyzję, zgadzając się na kontynuowanie programu tylko do lipca 2016 r. Swą decyzję argumentował względami ekonomicznymi. - Rocznie podatnik płaci na in vitro 90 mln zł, podczas gdy inne, nie mniej ważne procedury medyczne są mocno niedoinwestowane - przekonywał Radziwiłł.

Decyzja ta nie oznacza jednak, że rząd wycofuje się w ogóle z dofinansowywania leczenia niepłodności. W koszyku gwarantowanych świadczeń medycznych znajdują się - i nadal tam będą - poradnictwo medyczne, diagnozowanie przyczyn niepłodności, zachowawcze leczenie farmakologiczne czy leczenie chirurgiczne, a także inseminacja domaciczna.

Dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia, uważa, że to rozsądny kompromis. - Wiadomo, że zarówno problem refundacji in vitro, jak i legalności samej metody budzą olbrzymie kontrowersje. Teraz powinno ich być mniej: pacjenci wstępne przygotowanie do samej metody będą mieli za darmo, bo świadczenia te pozostają w koszyku, a za sam zabieg pozaustrojowego zapłodnienia będą musieli zapłacić - mówi ekspert.

Na konieczność zmiany w podejściu do refundowania in vitro wskazali podczas ostatnich wyborów parlamentarnych wyborcy, których większość opowiedziała się za opcją prawicową. W ocenie dra Kozierkiewicza bardzo ważne jest to, że minister nie zamierza podejmować kroków w kierunku zdelegalizowania in vitro, czego domaga się część opinii publicznej.

Zarówno dr Wojciech Kolawa, jak dr Jarosław Janeczko, dyrektor Centrum „Parens”, obawiają się jednak, że nowy szef Ministerstwa Zdrowia wycofa z listy leków refundowanych preparaty podawane pacjentom podczas procedury sztucznego zapłodnienia. Kosztują one sporo, około 3,5 tys. zł i niewykluczone, że od lipca pary będą musiały same ponosić ten koszt.

Lepiej zapobiegać niepłodności, niż ją leczyć
In vitro na koszt podatnika będzie możliwe tylko do lipca. Prawdopodobnie wówczas poznamy program zapobiegania niepłodności.

Po ogłoszonej tydzień temu decyzji o finansowaniu in vitro tylko do lipca 2016 r., pary ustawione w kolejkach do klinik leczenia niepłodności zastanawiają się, czy będą w stanie zapłacić za tę procedurę z własnej kieszeni. A są to koszty niemałe. Jedno „podejście” kosztuje 6,5 tys. zł, przy czym - jak informuje dr Wojciech Kolawa, dyrektor ds. medycznych Centrum Medycznego „Macierzyństwo” w Krakowie - zajście w ciążę następuje średnio po dwóch próbach. Do każdej z nich trzeba doliczyć wydatek 3,5 tys. zł za leki. Obecnie są one refundowane, ale lekarze przewidują, że od lipca znikną z wykazów refundacyjnych.

Równocześnie resort zdrowia przygotowuje szeroko zakrojony program działań edukacyjnych, mających na celu zmniejszenie liczby par borykających się z problemem posiadania potomstwa. Zjawisko to nabiera charakteru epidemii: obecnie 2,5 mln Polaków, czyli ok. 10-15 proc. par, bezskutecznie stara się o dziecko. Wynika to m.in. ze zmiany stylu życia i odwlekania decyzji o macierzyństwie. A w przypadku pań czas ma krytyczne znaczenie.

Zdaniem Wojciecha Kolawy po ukończeniu 30. roku życia zdolność kobiety do zajścia w ciążę i jej donoszenia znacząco maleje.

- Polacy nie mają podstawowej wiedzy na temat czynników kształtujących zdrowie prokreacyjne oraz tych, które mają wpływ na jego pogarszanie. I my chcemy to zmienić - mówi Milena Kruszewska, rzecznik ministra zdrowia.

W opracowywanym programie edukacyjnym zostanie uwypuklone głównie znaczenie środowiska, czynników psychicznych, biologicznych oraz stylu życia - zarówno w zakresie zachowań seksualnych, jak i ogólnych zachowań, mających wpływ na możliwość posiadania dzieci.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski