Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z dziejów opilstwa polskiego

Andrzej Kozioł
Jan Piotr Norblin, „Spity szlachcic podczas sejmiku”
Jan Piotr Norblin, „Spity szlachcic podczas sejmiku” Fot. Archiwum
W roku 1696, po śmierci Jana III Sobieskiego, Polska musiała wybrać dla siebie króla. Znów zaczęły się waśnie. 27 czerwca sejm elekcyjny podzielił się, część posłów wybrała saskiego elektora Fryderyka Augusta, część Franciszka Ludwika księcia de Conti. Obaj kandydaci wiele poświęcili dla polskiego tronu; Fryderyk odszedł od protestantyzmu, Conti opuścił swoją kochankę, diuszesę de Bourbon.

Kiedy statek z francuskim pretendentem zawinął do gdańskiego portu, na pokład weszli zwolennicy księcia. „Ich pełne wigoru maniery uraziły francuską wrażliwość” – napisał w „Sekrecie królewskim. Polskim szaleństwie” Gilles Perrault. O co chodziło? O polski, a może wschodnioeuropejski, bo przecież także rosyjski, sposób picia. Heroiczny, jak mówią jedni, samobójczy, jak twierdzą inni. Do dna, do nieprzytomności.

Jeden z towarzyszących Contiemu Francuzów niedawno wyszedł z ciężkiej choroby i nie chciał, a przede wszystkim nie mógł, wychylać kielichów w narzuconym przez Polaków rytmie. Ujął się za nim sam książę. Bezskutecznie. Nieszczęśnikowi zaczęto przemocą wlewać wino do gardła, przy czym Polacy chórem wykrzyknęli: „Bibat et moriatur!”, „Niech wypije i umrze”. Po łacinie, bo przecież polski szlachcic musiał władać tym językiem...

W świadomości przeciętnego Polaka okresem szczególnego obżarstwa i opilstwa była epoka saska. I chociaż wcześniej oraz później nasi przodkowie lubili poigrać sobie ze szklanicami, to jednak tamte czasy szczególnie zapadły nam w pamięć, pozostawiając dwa przysłowia: „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa” i „Za króla Sasa łyżkami kiełbasa”. Drugie z tych powiedzonek prawdopodobnie jest śladem potrawy, która sprawia mnóstwo kłopotów i nikt do końca nie jest pewien, z czego się składała. Miała więc być wereszczaka litewską zupą z półgęskiem, kiełbasą i jęczmienną kaszą. Według innych jest to krajana w plastry i gotowana w piwie biała kiełbasa, zwana także kiełbasą po polsku, podawana w gęstym, zakwaszonym cebulowym sosie. To właśnie od tej potrawy, zawdzięczającej swe miano Wereszczace, kuchmistrzowi saskiego dworu, miało pochodzić przysłowie. Jednak Aleksander Brückner, nie wiadomo dlaczego, jej nazwę wywodził od wrzasku, w dodatku twierdząc, że wereszczakę gotuje się ze słoniny.

Wróćmy jednak do napojów. Jakimi napitkami raczono się w czasach mitycznego pijaństwa? Odpowiedzi najlepiej poszukać w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III” Jędrzeja Kitowicza.

W wielkopańskich domach po porannej herbathé szła wódka gdańska, persico, cynamonka, dubelt-hanyż, czyli anyżówka podwójna, ratafia, karabambula. U małych panów i w domach szlacheckich gdańską wódkę zastępowała domowa przepalanka. Poobiednie trunki wielkich panów: wino węgierskie w Krakowskiem, Sendo-mirskiem i na Rusi; w Prusiech, w Kujawach i w Litwie francuskie rozmaite i zamorskie, jako to: pontak, muszkatel i szczecińskie; w Poznańskiem i Kaliskiem, gdzie panowie i szlachta we wszystkim wielką zachowują oszczędność, dla pryncypalnych osób wino węgierskie, i to dobre, na szary koniec francuskie; na Ukrainie wino wołoskie i monasterskie.

I jeszcze alkohole mocniejsze, na Rusi (jak i dzisiaj) gorzałka, miód, wiszniak, malinnik; na Litwie gorzałka, miód ordynaryjny i lipiec; w Wielkiej Polszcze i na Mazurach gorzałka i piwo.

I jeszcze piwa przeróżne. Łowickie, ulubione w Łowiczu i Warszawie, wąchockie i giel-niowskie, grodziskie, elborskie zwane czarnym, angielskie, sprowadzane z Anglii, otwockie, wilanowskie, inlanckie i diabli wiedzą jakie jeszcze...

I do tego kielichy przeróżne, na czele z kulawkami, których nie można było postawić na stole, więc albo trzeba było trzymać w dłoni – rzecz niedopuszczalna! – albo wypić duszkiem. A pustego szkła polska szlacha (na przykład Zagłoba) nie znosiła, więc kulawkę należało ponownie napełnić...

Nic więc dziwnego, że i wielmożni, i panowie bracia upijali się w sztok, często dostarczając gawiedzi doskonałego widowiska. Kajetan Koźmian tak opisywał osobliwy pochód, który ciągnął przez Lublin:

Michał Granowski, sekretarz wielki koronny, zwykł był po pijanemu rozbierać się i przymuszać do tegoż współbiesiadników. Miał przy tym dziwną manję: krzyczał „Ja Amerykanin”, choć Ameryki nigdy nie powąchał. Ten to sekretarz wielki koronny po wygraniu przeforsowanej przez siebie sprawy zaprosił na obiad cały trybunał (...). Pito ochoczo i obficie. A kiedy marszałek i deputaci udali się na południową sesję, Granowski, dobrze już cięty, począł wykrzykiwać: „Ja Amerykanin! Kto mnie kocha, to samo robi co ja” – i z kielichem w ręku wyszedł półnago na ulicę, z koszulą zawiązaną u pasa. Gdy przyjaciele, przystojnie ubrani i schludnie noszący się, zaczęli na to hasło zrzucać z siebie ubiory, poczęła się dezercja tych, którzy poczuwali się do nieporządku pod długą a polską suknią ukrytego, ale hajducy i lokaje na rozkaz pana chwytali uciekających, obnażali, a sami współbiesiadnicy służącym pomagali. (...)

Co za widok osobliwszy i gorszący! Do 80 osób na pół nagich, wielu potrząsających brudnymi łachmanami, które wprzód suknia osłaniała, śmiejących się, śpiewających lub ze zbytku trunku oddających to, co gardłem pochłonięte było.

Jędrzej Kitowicz wymienia czterech wielmożnych pijaków, trzech w Królestwie, jednego na Litwie, arcyopojów, których sława rozciągała się jak Rzeczpospolita długa i szeroka.

Był więc Janusz książę Sanguszko, pijaczyna wesoły, radosny, który nie dopuszczał się ekscesów, a gdy mu zaszumiało w głowie (głowę miał tęgą!), kazał zaprzęgać i po przejażdżce trzeźwiutki wracał do licznego towarzystwa. Oczywiście, aby znów sięgnąć po kielich...

Drugi był Borejko, kasztelan zawichostski, pijak pobożny. Rozsyłał listy do pobliskich klasztorów, prosząc, aby przysłano doń mnichów. Przełożeni, znając kasztelana, wybierali braci o najtęższych głowach. Czekał na nich „klasztor”, zamknięte pomieszczenia, do których nikt, a zwłaszcza kobiety, nie miał wstępu. Czekały zapasy jadła i przede wszystkim wina. I słoma na podłogach, przykryta kobiercami, bo goście zazwyczaj padali w trakcie pijaństwa. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość gospodarzowi – mnich, który następnego dnia miał odprawiać mszę, mógł pić tylko do jedenastej.

Z czasem pan Borejko zbudował na rozstajach kapliczkę św. Jana Nepomucena. Czyhał w niej na podróżnych niczym pająk na muchy. Nikomu nie odpuszczał, każdy był mile widzianym gościem: „ksiądz, braciszek, kwestarz, szlachcic, mieszczanin, chłopek, Żyd, dziad zgoła”. Każdego upijał do nieprzytomności, a kiedy pijanemu nie starczało sił, aby ruszyć w dalszą drogę, zostawiał przy nim pachołka. Żeby, broń Boże, pijanego nie okradziono...

Trzecim pijakiem Rzeczypospolitej był Adam Małachowski, krajczy koronny. Kitowicz nazywał go zabójcą ludzkiego zdrowia. Swoim gościom kazał pić z półgarncowego kielicha zwanego „corda fidelum”. I biada temu, kto nie osuszył naczynia do ostatniej kropelki. Natychmiast dolewano mu kolejną porcję trunku. Raz tylko pan Małachowski przegrał. Pewien mnich, bernardyński kwestarz, udawał, że nie może wypić całej porcji i wina i wyżłopał kilka ogromnych kielichów bez zwyczajnych w takim przypadku skutków. Gospodarz nagrodził go sowicie, ale jednocześnie zabronił zakonnikowi wstępu do swojego domu.

Czwartym, szalonym, pijakiem był wojewoda wileński Karol książę Radziwiłł. Szczodry do przesady, potrafił jednocześnie traktować swych gości w sposób brutalny i nieprzyzwoity. Zaaranżował dla żartu scenę stracenia swego najlepszego komiltona, pisarza wielkiego litewskiego, który, z powodu ordynarnego żartu, wyzwał go na pojedynek. W ostatniej chwili kaźń odwołano, Pac został hojnie obdarowany, a egzekucja zamieniła się w ogromną pijatyjkę. Niestety, niedoszły skazaniec zmarł trzy dni później. Bibet et moriatur...

I tak w pijaństwie, szaleństwie, sporach Rzeczpospolita zmierzała do upadku...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski