MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z Tbilisi widać lepiej

Ryszard Niemiec //Preteksty//
Trwa ogólnonarodowa debata nad związkami przyczynowo-skutkowymi naszej wiktorii nad Gruzją, w eliminacyjnym meczu do finałów EURO 2016…

Wśród rozlicznych metafor, uwypuklających genezę klęski zadanej w Tbilisi gospodarzom, najbardziej oryginalne jest militarne porównanie z bolesną porażką armii gruzińskiej w wojnie z Rosją. Wtedy utracono część Abchazji, a teraz, na szczęście, jedynie awans do europejskiego czempionatu.

U nas chóry tokują narodziny wielkiej jedenastki i wieszczą wygranie eliminacji przez Polskę. Przy okazji mnożą ojców sukcesu.

Dla jednych pozytywnej aktualności nabiera skrajnie krytyczne hasło, wymierzane niedawno w Grzegorza Latę: „jaki prezes, taka reprezentacja!”, inni windują na cokół selekcjonera Adama Nawałkę, jeszcze inni oddają komplet zasług zagranicznym klubom, które gwarantują efektywną grę kadrowiczów.

Nie negując bezpośrednich przyczyn znakomitej postawy w eliminacjach, chciałbym zasugerować jeden istotny, chociaż pośredni, powód wzlotu reprezentacji, kierowanej przez Na­wałkę. Myślę o 730 dniach spokoju, danych władzom PZPN!

Dzięki temu, że obecny szef resortu sportu Andrzej Biernat postanowił od pierwszych dni swego urzędowania zerwać z polityką poprzedników, działalność sportowa centrali piłkarskiej nie musiała schodzić na dalszy plan.

Nie musiała nadawać prymatu obronie obleganej twierdzy, udowadniając prokuraturom, sądom, urzędom skarbowym, śledczym, że nie są organizacją przestępczą, jak chciał – pożal się Boże – sejmowy Nikifor, poseł Jan Tomaszewski, zbieg z PiS. Potencjał związku nie musiał być niweczony przez kolejnych komisarzy nasyłanych przez resort, a zawieszani w czynnościach sternicy PZPN nie potrzebowali działać w konspiracji.

To nic, że gigantyczna masa zarzutów formułowanych publicznie wobec ekip Dziuro­wicza, Listkiewicza i Laty została w pełni umorzona, bo moralna ocena PZPN skrajnie ucierpiała.

Trudno było zatem zadbać o budowę silnych reprezentacji, kiedy resortowi urzędnicy instalowali w centrum związkowego dowodzenia agentów służb specjalnych, a selekcjonerów (Wójcik, Beenhakker) przerabiano na antyzwiązkowych koni trojańskich.

Zwieńczeniem taktyki rujnowania urzędowego autorytetu kierownictwa PZPN okazały się ostentacyjne zaproszenia do Urzędu Rady Ministrów trenerów kadry, przy czym towarzyszących im prezesom związku upokarzano publicznie, nakazując… całowanie klamki! Ekipa Nawałki trafiła na pokój boży, niezmącony najdrobniejszym despektem psychicznym, zwłaszcza że jego zawodników nikt nie napuszczał na szefów związku.

To nie te czasy, gdy kadrowicze ostentacyjnie odmawiali konsumpcji posiłków w moskiewskim hotelu, na pohybel trenerowi Piechniczkowi, albo demonstracyjnie rozkładali się na podłodze samolotu do RPA, protestując przeciwko lotowi w klasie turystycznej, na pohybel Lacie… Nawrót do pełnej autonomii związku oznaczał nastanie normalności, a jedynie normalność przybliża osiąganie wysokich celów sportowych!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski