MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za zakolem rzeki wianki mogą się zgubić

BCA
W wiankach panie: Dagmara,Teresa, Urszula i 12-letnia Karolina Fot. Barbara Ciryt
W wiankach panie: Dagmara,Teresa, Urszula i 12-letnia Karolina Fot. Barbara Ciryt
WYDARZENIE. W Tenczynku młode dziewczyny i nieco starsze kobiety chodziły w wiankach całe sobotnie popołudnie. Szykowały się do nocy świętojańskiej. Wiły wianki, żeby rzucić je do wody w stawie Wrońskim.

W wiankach panie: Dagmara,Teresa, Urszula i 12-letnia Karolina Fot. Barbara Ciryt

O tej starosłowiańskiej tradycji przypomniały i organizowały zabawy panie z Fundacji Kobieta w Regionie przy współpracy ze strażakami i wędkarzami. Wszystko zaczęło się od zbierania ziół, kwiatów i wicia wianków. Organizatorki zadbały, żeby w wiankach znalazły się właściwe rośliny. - W wiankach powinny być przede wszystkim zioła: krwawnik, piołun, ryto, dzwonki i kwiatki - zaznacza Monika Dudek, prezes Fundacji Kobieta z Regionie.

Na trawiastym placu za remizą strażacką była nauka wicia wianków. Dziewczyny korzystały z przywiezionych ziół, ale na miejscu też zbierały kwiaty, trawy, liście. Niektóre przyszły z domów z gotowymi wiankami. Po ich ocenie i potańcówce cały orszak uczestników zabawy świętojańskiej poszedł nad staw, żeby puszczać wianki.

Krystyna Koźbiał wspominała czasy swojej młodości w Zalasiu. - Dawniej na takich świętojańskich imprezach było o wiele więcej młodzieży. Ale nie było laptopów, Internetu, to przychodzili na wspólne zabawy. Dziewczyny wiły wianki i rzucały do rzeki, ale nie pamiętam, żeby chłopcy je łapali. Była za to zabawa. Jeden czy dwóch grało na akordeonie, a reszta tańczyła przez pół nocy - opowiada pani Krystyna.

W Tenczynku wianki robiły i starsze, i młodsze panie. - Od zarania dziejów kobiety wija wianki i mają nadzieję, że ktoś je złapie - mówią panie z Tenczynka Teresa Ślusarczyk i Urszula Horabik. - Z tym łapaniem nie jest tak łatwo - dodaje Dagmara Sznyterman, mieszkanka Krzeszowic, która pochodzi z Lubania Śląskiego. - Tam w młodości zawsze wiłyśmy wianki i rzucałyśmy je Kwisy. Ale za zakolem rzeki prawie wszystkie ginęły. Nawet jak który chłopak złapał, to i tak nie wiedział czyj. Rzucałam tam bez powodzenia, więc przyjechałam do Krakowa i rzuciłam wianek na Wisłę. Znalazł się chłopak, który złapał go przed zakolem, może dlatego, że Wisła jest duża i do zakola daleko - śmieje się pani Dagmara.

(BCA)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski