Zapobiegać łatwiej niż leczyć

Teoretycznie ich postulaty popierają wszyscy - przedstawiciele środowiska, posłowie, ministrowie. Sam Konstanty Radziwiłł, jeszcze pełniąc rolę przewodniczącego lekarskiego samorządu, złożył podpis pod petycją o podwyższenie wynagrodzeń rezydentów do dwóch średnich krajowych. Jednak zapisu gwarantującego zarobki na tym poziomie, w przygotowywanej właśnie nowelizacji ustawy, nie ma.

Okazuje się więc, że dialog nie wystarczy, a do poważnego rozważenia postulatów rezydentów dojdzie najpewniej dopiero wtedy, gdy w oczy rządzących zajrzy widmo generalnego strajku. Czym grozi odejście młodych lekarzy od łóżek pacjentów, przekonali się niedawno Brytyjczycy. Zaledwie 24-godzinna akcja spowodowała na Wyspach odwołanie blisko 100 tys. wizyt lekarskich i przesunięcie tysięcy operacji.

Trudno dziwić się młodym lekarzom, że zarobki na poziomie pomocnika murarza czy kasjerki (nie obrażając nikogo) traktują w kategoriach niesprawiedliwości. Trudno ich też winić za to, że wobec kraju, który dał im kosztowne wykształcenie, nie czują wdzięczności. A w poszukiwaniu wyższych wynagrodzeń i szans rozwoju uciekają za granicę.

Jeśli nie znajdziemy pieniędzy na podwyżki, a postępującej fali emigracji nie uda się zatrzymać, to za chwilę na jakiekolwiek lekarstwo dla polskiej służby zdrowia będzie za późno. Już dziś stoimy nad przepaścią. Pod gabinetami specjalistów tłoczą się tłumy pacjentów, a najlepsi polscy fachowcy ratują zdrowie i życie w Niemczech lub w Skandynawii. Kolejni odpowiedzialni za system ochrony zdrowia zdają się zaś zapominać, że - jak to w medycynie bywa - łatwiej zapobiegać niż leczyć siejącą spustoszenie chorobę.

Czytaj także: Rezydenci protestują i walczą o podwyżki