– Podjęto z Panem negocjacje w sprawie pojedynku z „Góralem”?
– Na razie odbyła się tylko luźna rozmowa z telewizją Polsat. Nie było jeszcze żadnych konkretów, dlatego rozwodzenie się w tej chwili na ten temat nie ma sensu. Nie chcę, by później poszła w świat kolejna krzywdząca na mój temat opinia, że „Wach zrezygnował”. Zbierałem cięgi za niedoszłe w ostatnich miesiącach walki, choć za każdym razem więcej było spekulacji niż konkretów.
– A może Pana nazwisko jest tylko batem na Artura Szpilkę, aby czupurny wieliczanin obniżył swoje żądania finansowe?
– Nie sądzę. Telewizja Polsat jest zbyt poważną firmą, żeby dopuścić do takiej sytuacji i ją kreować. Skoro padło moje nazwisko i odbyła się niezobowiązująca rozmowa, widocznie coś jest na rzeczy.
– W listopadzie miną dwa lata od porażki z Władimirem Kliczką, po której nie stoczył Pan dotąd żadnej walki. Pojedynek na „odrdzewienie” – od razu z Tomaszem Adamkiem – to na pewno dobre posunięcie?
– Nie widzę żadnego problemu. Boks jest moją pracą i nie robi mi różnicy, z kim wejdę do ringu. Myślę, że z podobnego założenia wychodzi Adamek. To nie tak, że nie mam nic do stracenia, ja po prostu czuję się na siłach, żeby pokonać Tomka. Tak samo było z walką z Kliczką. Wcześniej miałem trzy oferty kontraktu, ale konsekwentnie odmawiałem, bo nie czułem się gotowy.
– Kiedy pojawią się konkrety?
– Myślę, że po moim powrocie do Polski będziemy po poważniejszych rozmowach. W tej chwili czekam na rozwój wydarzeń.
– Bycie rywalem drugiego wyboru dla Adamka nie byłoby dla Pana ujmą?
– W żadnym razie, bo uważam Tomka za jednego z najlepszych polskich zawodników. Znamy się, szanujemy, więc pojedynek potraktujemy czysto sportowo i nie będzie między nami złej krwi.
– Od paru tygodni przebywa Pan w Londynie na sparingach u Derecka Chisory, który przygotowuje się do walki o tytuł mistrza Europy wagi ciężkiej z Tysonem Furym.
– W niedzielę minął równy miesiąc. Oprócz mnie jest jeszcze dwóch zawodników: młody, wysoki Anglik z paroma walkami zawodowymi oraz Aleksander Ustinow, mój stary znajomy, z którym przed laty sparowałem. Miałem już wracać do domu, ale poprosili mnie, żebym został na kolejny tydzień. Jeśli będzie potrzeba, nie widzę problemu, aby znów wydłużyć pobyt.
– Finansowy aspekt sparingów ma dla Pana istotne znaczenie?
– Kierują mną czysto sportowe pobudki. Skoro nie walczę, to przynajmniej będę nabierał nowego doświadczenia z naprawdę dobrym zawodnikiem. Chisora prezentuje styl wojownika, bez przerwy wchodzi do półdystansu i bije mocnymi ciosami sierpowymi. Trenując z nim mam okazję szlifować różne obrony i wychodzić z własnymi atakami. Korzystam maksymalnie, bo w Polsce nigdy bym nie miał okazji trenować z tak świetnym pięściarzem.
– Jaka jest intensywność zajęć?
– Sparingi odbywają się parę razy w tygodniu, a resztę czasu poświęcam na własny trening. Pracują tu trzej polscy trenerzy, którzy pomagają mi udzielając wskazówki i rady. Każde nowe doświadczenie sprawia, że nie stoję w miejscu, tylko się rozwijam.
– A jak z Pana formą?
– Ciężko powiedzieć, bo zbytnio się nie forsuję. Wiem, że w niedalekiej przyszłości czekają mnie walki, dlatego na sparingach nie chcę złapać kontuzji. Wszystkie zadania i ćwiczenia wykonuję bardzo ostrożnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?