Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zastąpienie Szpilki nie będzie dla mnie ujmą

Rozmawiał Artur Gac
Mariusz Wach ostatnią walkę stoczył przed niespełna dwoma laty – z Władimirem Kliczką
Mariusz Wach ostatnią walkę stoczył przed niespełna dwoma laty – z Władimirem Kliczką Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa z MARIUSZEM WACHEM, pięściarzem z Krakowa, który zamiast Artura Szpilki może stoczyć walkę wieczoru 8 listopada na gali w Arenie Kraków z Tomaszem Adamkiem.

– Podjęto z Panem negocjacje w sprawie pojedynku z „Góralem”?

– Na razie odbyła się tylko luźna rozmowa z telewizją Polsat. Nie było jeszcze żadnych konkretów, dlatego rozwodzenie się w tej chwili na ten temat nie ma sensu. Nie chcę, by później poszła w świat kolejna krzywdząca na mój temat opinia, że „Wach zrezygnował”. Zbierałem cięgi za niedoszłe w ostatnich miesiącach walki, choć za każdym razem więcej było spekulacji niż konkretów.

– A może Pana nazwisko jest tylko batem na Artura Szpilkę, aby czupurny wieliczanin obniżył swoje żądania finansowe?

– Nie sądzę. Telewizja Polsat jest zbyt poważną firmą, żeby dopuścić do takiej sytuacji i ją kreować. Skoro padło moje nazwisko i odbyła się niezobowiązująca rozmowa, widocznie coś jest na rzeczy.

– W listopadzie miną dwa lata od porażki z Władimirem Kliczką, po której nie stoczył Pan dotąd żadnej walki. Pojedynek na „odrdzewienie” – od razu z Tomaszem Adamkiem – to na pewno dobre posunięcie?

– Nie widzę żadnego problemu. Boks jest moją pracą i nie robi mi różnicy, z kim wejdę do ringu. Myślę, że z podobnego założenia wychodzi Adamek. To nie tak, że nie mam nic do stracenia, ja po prostu czuję się na siłach, żeby pokonać Tomka. Tak samo było z walką z Kliczką. Wcześniej miałem trzy oferty kontraktu, ale konsekwentnie odmawiałem, bo nie czułem się gotowy.

– Kiedy pojawią się konkrety?

– Myślę, że po moim powrocie do Polski będziemy po poważniejszych rozmowach. W tej chwili czekam na rozwój wydarzeń.

– Bycie rywalem drugiego wyboru dla Adamka nie byłoby dla Pana ujmą?

– W żadnym razie, bo uważam Tomka za jednego z najlepszych polskich zawodników. Znamy się, szanujemy, więc pojedynek potraktujemy czysto sportowo i nie będzie między nami złej krwi.

– Od paru tygodni przebywa Pan w Londynie na sparingach u Derecka Chisory, który przygotowuje się do walki o tytuł mistrza Europy wagi ciężkiej z Tysonem Furym.

– W niedzielę minął równy miesiąc. Oprócz mnie jest jeszcze dwóch zawodników: młody, wysoki Anglik z paroma walkami zawodowymi oraz Aleksander Ustinow, mój stary znajomy, z którym przed laty sparowałem. Miałem już wracać do domu, ale poprosili mnie, żebym został na kolejny tydzień. Jeśli będzie potrzeba, nie widzę problemu, aby znów wydłużyć pobyt.

– Finansowy aspekt sparingów ma dla Pana istotne znaczenie?

– Kierują mną czysto sportowe pobudki. Skoro nie walczę, to przynajmniej będę nabierał nowego doświadczenia z naprawdę dobrym zawodnikiem. Chisora prezentuje styl wojownika, bez przerwy wchodzi do półdystansu i bije mocnymi ciosami sierpowymi. Trenując z nim mam okazję szlifować różne obrony i wychodzić z własnymi atakami. Korzystam maksymalnie, bo w Polsce nigdy bym nie miał okazji trenować z tak świetnym pięściarzem.

– Jaka jest intensywność zajęć?

– Sparingi odbywają się parę razy w tygodniu, a resztę czasu poświęcam na własny trening. Pracują tu trzej polscy trenerzy, którzy pomagają mi udzielając wskazówki i rady. Każde nowe doświadczenie sprawia, że nie stoję w miejscu, tylko się rozwijam.

– A jak z Pana formą?

– Ciężko powiedzieć, bo zbytnio się nie forsuję. Wiem, że w niedalekiej przyszłości czekają mnie walki, dlatego na sparingach nie chcę złapać kontuzji. Wszystkie zadania i ćwiczenia wykonuję bardzo ostrożnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski