MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdecydowały kunszt pilota i idealna pogoda

Redakcja
Lata Pan takim samym samolotem, jaki wczoraj awaryjnie wylądował na Okęciu. Jak Pan ocenia tę sytuację?

Rozmowa z pilotem liniowym proszącym o zachowanie anonimowości

- Zagrożenie było ogromne. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że mogło się to źle skończyć. O szczęśliwym lądowaniu zadecydował absolutny kunszt pilota Tadeusza Wrony i trochę zbieg okoliczności, bo panowała idealna pogoda.

- Zna Pan kapitana Wronę?

- Tak. To jeden z najbardziej doświadczonych pilotów w tej flocie. Lata w niej od czasu, gdy w 1989 roku LOT zakupił Boeingi. Ja go poznałem jeszcze wcześniej, kiedy lataliśmy na szybowcach w Lesznie, gdzie mieści się polskie centrum szybowcowe. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w 1975 roku. On w tym samym roku zrezygnował ze studiów w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze, będąc bodajże na drugim roku, na rzecz studiów na Politechnice Rzeszowskiej, gdzie otwarta została specjalność pilotażowa. To, że kapitan Wrona jest szybownikiem, bardzo mu pomogło w tej awaryjnej sytuacji. Ktoś, kto zaczął swą lotniczą edukację od szybownictwa, nauczył się niezwykłej precyzji, latając bez silnika posiadł umiejętność wyczuwania powietrza i bardzo precyzyjnego przemieszczania się w nim.

- W jaki sposób pilotowi pomogły idealne warunki pogodowe?

- Nie było podmuchów wiatru. Gdyby były, istniałoby zagrożenie, że w końcowej fazie przyziemienia nagły przechył samolotu spowoduje zderzenie silnika z betonowym pasem, a w konsekwencji oderwanie silnika i - przy tak niskim jego położeniu - złamanie skrzydła oraz katastrofę.

- Samolot długo hamował. Na szczęście zdążył zatrzymać się przed końcem pasa.

- Droga lądowania była bardzo długa, około 3000 metrów. Samolot pokonał niemal cały pas. Okęcie ma długi pas - najdłuższy w Polsce, jeśli chodzi o lotniska cywilne.

- Przed lądowaniem samolot, który miał jeszcze siedem ton paliwa, krążył, by zużyć jego część.

- Każdy samolot ma możliwość zrzucenia paliwa, bo zdarza się, że zostaje go za dużo i trzeba go wypalić, aby nie przekroczyć maksymalnego ciężaru przy lądowaniu, co mogłoby spowodować odkształcenie konstrukcji. Ponadto zrzucenie paliwa powoduje zmniejszenie ciężaru samolotu, a tym samym jego prędkości przyziemienia. W tym przypadku nie było jednak awaryjnego zrzucania paliwa.

- Pół godziny po starcie załoga sygnalizowała usterkę centralnego systemu hydraulicznego. Czy samolot nie mógł zawrócić do Newark?

- Nie, to byłaby decyzja bezsensowna. Samolot musiałby zrzucić całe paliwo. Awaria dotyczyła tylko jednego systemu hydraulicznego, a samolot ma trzy takie systemy. Zostały więc dwa, niezależne od siebie. Ponadto lotnisko w Newark ma duże natężenie ruchu i awaryjne lądowanie spowodowałoby spore problemy.

- Lądującemu samolotowi towarzyszyły dwa myśliwce wojskowe. To normalna procedura w tego tych sytuacjach?

- Przy takich kłopotach, jakie miał kapitan, piloci myśliwca mogli mu pomóc w ocenie sytuacji z zewnątrz.

Rozmawiał Jerzy Filipiuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski