MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Znikające ziemniaki

Redakcja
Kto z Państwa jadł ostatnio pieczone ziemniaki? Nie w restauracji, wybrane z karty, nie upieczone w elektrycznym piekarniku, ale takie prosto z ogniska, z popiołu.

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Smakowite wspomnienia związane z wykopkami, paleniem badyli i podobnymi ekscesami są już coraz rzadsze. Bo wprawdzie od czasu do czasu można się jeszcze załapać na ognisko (chociaż o wiele częściej organizuje się grilla), ale tak czy siak w ogniu smaży się dziś kiełbaski, a nie piecze ziemniaki.
Na taki luksus mogli sobie dawniej pozwolić nie tylko mieszkańcy wsi, ale także krakowianie. Oczywiście pod warunkiem, że mieli w domu piece. Wystarczyło wtedy wieczorem, gdy już zamykało się piec, zagrzebać ziemniaki w popielniku i na rano były gotowe. Wprawdzie nie były gorące, ale i to miało swoje dobre strony, bo nadawały się od razu do jedzenia. Dziś można by je odgrzać w kuchence mikrofalowej...
Ile jeszcze takich prostych przysmaków, nie tylko ziemniaczanych, zniknęło z naszego menu?
Z dzieciństwa mile wspominam sago - drobną kaszkę, którą jadało się z dodatkiem soku. Dziś już prawie nikt nie wie, co to w ogóle jest i nazwy szuka w encyklopedii. Ulubionym przysmakiem jednego z moich braci były natomiast kluski kładzione z podsmażoną cebulką. Przypomniałam sobie o nich przy okazji wertowania regionalnej książki kucharskiej, w której figurują obok kilkunastu innych rodzajów kluch, klusek i kluseczek, zastąpionych dziś skutecznie przez makarony o najwymyślniejszych formach, a nawet kolorach. Są też mrożone kluski śląskie i pyzy. Ale to jednak nie to samo...
W całkowite zapomnienie odeszły natomiast zupy "z gwoździa", które moja mama usiłowała wprowadzić do kulinarnego repertuaru, co jednak nie znajdowało akceptacji rodziny. Pamiętam więc, ale raczej ze słyszenia niż smaku, zupę wodziankę, zupę nic i zupę kminkową. Nie obroniły się też różnego rodzaju chłodniki ani dania przygotowywane z kaszy i suszonych owoców.
Co zostało? Oczywiście mnóstwo dań przyrządzanych według receptur tradycyjnych bądź zmodyfikowanych. Niektóre przeżywają wręcz renesans. Tak jest z naleśnikami i pierogami, które królują nie tylko w barach mlecznych, ale wielu restauracjach, nie mówiąc o specjalistycznych jadłodajniach. Na słono, kwaśno i słodko - każdemu według potrzeb. Ruskie (figurujące w książkach kucharskich z czasów komuny pod nazwą: "pierogi z ziemniakami i serem"), z owocami, z kapustą i grzybami, czy - jako nowość - ze szpinakiem. Naleśniki - nie tylko z serem, ale egzotycznymi owocami, czekoladą, albo - tuńczkiem z puszki.
Ale ziemniaki wprost z popiołu - polecam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski