MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Źródło rzeki magicznej

Redakcja
San jest rzeką magiczną - co do tego wątpliwości być nie może. Przesłanka jest jedna, za to ważka: czy w kraju, w którym niezliczone tęgie głowy medytowały przez lata nad znaczeniem użytej przez wieszcza liczby 44 i w którym przydawano jej ogromne znaczenie, rzeka o długości 444 kilometrów może nie być magiczną? A ta multiplikacja czwórek przypadkowa?

Pod brzyzkiem bije niewielkie źródełko, wyciekające w wąską strugę kilka metrów niżej ginącą pośród liści

Gdy zaś zważyć jeszcze, że jest to rzeka o źródłach, bijących z najbardziej wysuniętego na południe krańca Polski - czy można nie chcieć do nich dojść? Wyzwanie to może nie tej miary, co wytyczanie nowych tras w Himalajach, ale jakże przecież atrakcyjne.
Aby mu stawić czoła, trzeba się dostać do Bukowca; oczywiście, to wariant dla zmotoryzowanych, którzy pieszo pokonują najatrakcyjniejsze odcinki, a na mniej ciekawych oszczędzają siły, posługując się samochodem. Najlepiej wyruszać z Bukowca, bo wtedy marsz do źródeł nie zabierze całego dnia - i nie zmusi do zbędnego nabijania kilometrów po asfaltowych drogach - a stanie się przyjemną, sześciogodzinną przechadzką.
Bukowiec jest miejscem startu dlatego, że na urządzonym tam parkingu kończy się dozwolony ruch samochodów (dojazd ze Stuposian przez Muczne i Tarnawę Niżną). Oczywiście droga - obrzydliwie porządna, w części pokryta wypłukiwanym przez deszcze asfaltem, w części wzmocnionymi cementem kamieniami - prowadzi znacznie dalej i jest stale wykorzystywana, ale przez równiejszych: leśniczych Bieszczadzkiego Parku Narodowego, żołnierzy Straży Granicznej, kierowców wywożących z lasu ścięte pnie. Zwykły turysta powinien zaparkować (wykupiwszy wprzódy za 4 zł bilet wstępu do BPN oraz uiściwszy 3-złotową opłatę za postój) w Tarnawie Niżnej - a potem co najwyżej zżymać się na uprzywilejowanych bliźnich, których restrykcje nie obowiązują.
A zżymać się musi - bo dobre dwie godziny marszu po szerokiej i twardej drodze to doprawdy nic nadzwyczajnego. Urozmaiceniem są widoki Krzemienia, Halicza, Rozsypańca i Kińczyka Bukowskiego z jednej oraz pustkowi po wsi Beniowa (z widocznymi poza granicą torami ukraińskiej już kolei ze Lwowa do Użhorodu, przez Przełęcz Użocką przekraczającej główny grzbiet Karpat) z drugiej strony. Najczęściej jednak las, rosnący po obu stronach, przesłania wszystko.
Ciekawie robi się spory kawał za schronem (ergo: dawnym barakiem robotników leśnych) nad potokiem Negrylów, kiedy ścieżka dydaktyczna, wyznaczona przez pracowników BPN, skręca z bitej drogi i wchodzi w las. Las, niestety, ubożuchny: to pamiątka po błędzie sprzed stu lat oraz swoiste memento dla tych, którym wydaje się, że ukształtować przyrodę podług woli ludzi - to żaden problem. Błąd polegał na zalesieniu wyrębów, eksploatowanych nader intensywnie po poprowadzeniu przez Przełęcz Użocką drogi żelaznej, sadzonkami świerków wyhodowanymi z nasion sprowadzanych z centralnej austro-węgierskiej łuszczarni pod Wiedniem. Nasiona pochodziły z szyszek zbieranych w okolicach o łagodniejszym klimacie od bieszczadzkiego i innych warunkach glebowych; wyrosłe z nich drzewa były od początku słabe, rachityczne, podatne na choroby oraz nieodporne na ataki szkodników. Konsekwencje można oglądać gołym okiem: las, jaki tworzą, jest biedny, byle jaki.
Ścieżka przechodzi pomiędzy tą biedą i doprowadza do miejsca, w którym zachowały się znikome już resztki dworu i folwarku Stroińskich. Pytanie, czego na takim odludziu mogli kiedykolwiek szukać ludzie, jest nietaktowne i ahistoryczne: na początku XX wieku Sianki, do których przypisany był dwór, w bieszczadzkich realiach uważało się za wyjątkowo atrakcyjne miejsce życia i gospodarowania - z racji bliskości kolei (zbudowanej w 1906 r.), będącej wszak w owych czasach łącznikiem z wielkim światem nie gorszym aniżeli dzisiejszy Internet.
Niedaleko, po minięciu dolinki potoku Niedźwiedź - i obserwowaniu śmiesznie wąskiego Sanu, z rzadka ugarnirowanego polskimi i ukraińskimi słupami granicznymi - ścieżka mija kolejną połać lasu i wyprowadza na cmentarz w Siankach. Miejsce to było przez lata symbolem dzikich Bieszczadów, a dotarcie do niego: pasowaniem na prawdziwego znawcę tych gór. Kiedyś bowiem nie docierał tam żaden znakowany szlak, potem dojście było w ogóle wykluczone, gdyż przejście przez Muczne i Tarnawę Niżną, pozostające we władaniu ośrodka łowieckiego Urzędu Rady Ministrów, nie wchodziło w grę. Dziś jest inaczej - na cmentarz może wybrać się każdy. A czy ta dostępność odarła go z nimbu tajemniczości? Pytanie otwarte...
Cmentarz jest ładnie uporządkowany przez pracowników parku narodowego. Otacza go drewniane ogrodzenie, przy wejściu wznosi się tablica informacyjna z wizerunkiem nieistniejącej od wojny cerkwi. Za nią widać sławny "grób hrabiny" oraz jej męża: Klary z hrabiów Kalinowskich (zmarła w 1867 r.) i Franciszka (zmarł w 1893 r.) Stroińskich. Nad mogiłami, nakrytymi kamiennymi tablicami, stoją resztki niewielkiej kaplicy.
Za cmentarzem trzeba się trochę powspinać - choć podejście nie jest nadmiernie uciążliwe. Gdyby jednak ktoś się zasapał, rychło otrzyma nagrodę: możliwość pooglądania Sianek po ukraińskiej stronie. Wieś rozciąga się nad dużą stacją kolejową, stale pełną towarowych w większości wagonów. Po lewej stronie widok sięga spływającej łagodnym łukiem w dół szosy transkarpackiej do Użhorodu oraz innej stacji, już na Przełęczy Użockiej.
Z tego miejsca do granicy jest już żabi skok. Pilnowana za czasów ZSRR linia sprawia dziwne wrażenie: ani śladu po osławionej "sistiemie", nikt nie strzeże i nie bronuje rozciągającej się pomiędzy słupami ziemi niczyjej. Ba! Na ukraińską stronę schodzi nawet wydeptana ścieżka, zachęcająca wręcz do zapuszczenia się w głąb nieunijnego na razie terytorium. Ale czy warto szukać kłopotów? Zwłaszcza gdy osiągnęło się cel?
Bo cel - właśnie jest. Przy dwóch słupach - żółto-niebieskim i biało-czerwonym, przed metalowym krzyżem wznosi się cementowy obelisk z tablicą pokrytą ukraińskimi napisami. Głoszą one: "Ukraina. Wytik r. Sjan. Dowżyna - 444 km. A. w. 950 m. n. r. m. 22o 52" 30"" pn sz 49o 00" 10"" sch d". Obok stoi drewniany słup z polską tablicą, kierującą do położonego 10 metrów niżej źródła. Które tam jest - w istocie. Ale jakże niepozorne! Pod brzyzkiem bije niewielkie źródełko (z wodą o cokolwiek kwaśnym smaku), wyciekające w wąską strugę - kilka metrów niżej ginącą pośród liści; tylko kształt oraz spadek parowu zapewnia, że nie przepada bez śladu.
Magiczny początek magicznej rzeki jest podwójnie magiczny. Jak bowiem twierdzą wyjątkowo uważni sensaci, miejsce to - to jedynie umowny początek rzeki, bo tak naprawdę zaczyna się ona kilkaset metrów na południowy zachód od obelisku, po stronie ukraińskiej! Uznanie tego źródełka za punkt narodzin Sanu miało mieć podtekst polityczny: ponoć wybrano je - choć jest tylko pierwszym jego lewym dopływem - aby odsunąć granicę od przełęczy, mającej dla "wielkiego brata ze wschodu" znaczenie strategiczne.
Ale czy trzeba się tym przejmować i żałować trudu, podjętego, by dotrzeć na granicę? Przecież samemu nie sposób rozstrzygnąć, czyja jest racja, które źródło umowne, a które faktyczne... Lepiej wierzyć na słowo: że to właśnie tam, poniżej obelisku, w niepozornym kociołku zaczyna się rzeka, która wchłonie potem wody Wołosatego, Solinki, Hoczewki, Osławy, Sanoczka, Tyrawskiego, Baryczki, Stobnicy, Wiaru, Wiszni, Szkła, Lubaczówki, Wisłoka, Złotej, Trzebośnicy, Tanwi i Bukowej, napełni dwa sztuczne jeziora - Solińskie i Myczkowieckie - przyda urody Lesku, Sanokowi, Dynowowi, Przemyślowi, Jarosławiowi, Krzeszowowi, Rudnikowi, Ulanowowi oraz Stalowej Woli, aby koło Wrzaw uznać wyższą rangę Wisły i wnieść swoją wodę w jej nurt. Rzeka, która dziś jest najczęściej pusta, ale która przez wiele lat była spławna: i to nie tylko dla tratew, ale całkiem wielu rozmaitych odmian łodzi transportowych, żaglowych nie wyłączając!
WALDEMAR BAŁDA
Fot. AUTOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski