MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwyczajny -niezwyczajny

Redakcja
"A my nie jesteśmy od lubienia. Może liczymy na odrobinę szacunku, ale to też chyba nieliczni". Stwierdzeniem z kultowego serialu o przygodach porucznika Borewicza rozpocząłem swoje kolejne rozważania, a staram się je przenieść oczywiście na sportowy grunt. Chodzi mi o trenerów, bowiem oni budzą wśród fanów mieszane uczucia.

Felieton, czyli widziane z boku

Nie kto inny, jak tylko Jarosław Rak, trener trzecioligowego Przeboju Wolbrom, zasługuje na największe wyrazy szacunku ze strony lokalnej społeczności. Niewiele brakowało, a kibicom przyszłoby go opłakiwać, bowiem podczas meczu Przeboju w Kielcach przeciwko Orlętom serce wysłało mu sygnał ostrzegawczy. Zasłabł na boisku, potrafiąc wcześniej poprosić kolegów, by wezwali pogotowie. Pomoc przyszła na czas i całe szczęście, bo w miniony weekend już tylko z ławki mógł poprowadzić zespół do walki przeciwko krakowskiej Garbarni, bo wcześniej biegał też po boisku.

Co mogło sprawić, że zawodnik w kwiecie wieku miał kłopoty sercowe? Pewnie nadmiar obowiązków. Rak pełni przecież obowiązki dyrektora Przeboju, a w trudnych dla klubu chwilach, czyli polityce zaciskania pasa, zdecydował się bez dodatkowych gratyfikacji prowadzić pierwszą drużynę, by po spadku z II ligi potrafiła się odnaleźć w trzecioligowym towarzystwie. To jest jego pierwsza praca z seniorami, co nie wszystkim przypadło do gustu, no bo co innego można pomyśleć, skoro prezes klubu publicznie kilka razy podkreślał, że w razie niepowodzenia zespołu całą odpowiedzialność bierze na siebie. Wcześniej bazowano głównie na trenerach z Krakowa.

Trener Rak podkreślał, że lubi nowe wyzwania, ale z pewnością w sercu głęboko przeżywał swoją szkoleniową nominację, chcąc, by Przebój zagrał jak najlepiej.

Ci, którzy nie udzielili trenerowi publicznego mandatu poparcia, po meczu Przeboju w Kielcach powinni spalić się ze wstydu. Czyżby zapomnieli, jak w niedalekiej przeszłości, w pierwszym sezonie występów na drugoligowych boiskach, kiedy Przebój był jeszcze na fali wznoszącej i goniono w nim za wynikiem, Rak pojechał na mecz do Łęcznej, choć miał umierającą matkę. Drużynie nie pomógł, bo przegrała 0-10, a matka nie zaczekała na powrót syna, do którego zaraz po zejściu z boiska dotarła wiadomość o jej śmierci.

Teraz matczyna miłość raz jeszcze dała znać o sobie, bo pewnie, choć tęskno jej za ukochanym synem, to orędowała tam, na górze, że jeszcze nie chce się z nim spotkać z ukochanym, bo jest na to zdecydowanie za wcześnie.

To właśnie zwyczajność czyni Jarosława Raka niezwyczajnym w wolbromskim środowisku i jeśli ktoś tego nie dostrzega, to jest cięty na umyśle i rozum mu szwankuje. Może więc władze miasta czy powiatu pomyślą o jakimś uhonorowaniu zawodnika.

Jeśli jednak znam tego zwyczajnego-niezwyczajnego człowieka, to on wcale o tym nawet nie pomyśli. Może zakończę zatem innym serialowym obrazkiem, kiedy zaszczutemu przez lokalne środowisko, po publikacji zdjęcia w prasie i nagłego stania się osobą publiczną Stefanowi Karwowskiemu, wystarczyły słowa otuchy sąsiada, że on w swoim zakładzie pracy stawia za wzór trochę niepozornego człowieka, a filmowy inżynier odparł wówczas, że właśnie takie słowa bardzo były mu potrzebne.

Jeśli tym, którzy zwątpili w swojego niezwyczajnego człowieka brakuje odwagi, by podejść i poklepując po ramieniu zamienić kilka słów, tak po ludzku, mogę zrobić to za nich: "Jarek! Dobrze, że w Wolbromiu właśnie Ciebie mają...", choć ostatni mecz Przeboju na własnym stadionie przeciwko Garbarni pokazał, że część zwyczajnych kibiców już dostrzegła niezwyczajność swojego szkoleniowca. Lepiej późno niż wcale.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski