Jak przystało na motyla o dumnej nazwie paź królowej przejawiał iście królewskie zachowania. Patrolował swoje królestwo wzdłuż i wszerz. Co rusz przysiadał na fioletowych główkach łąkowych chabrów. Łyk nektaru na przekąskę i w drogę. Każdy zabłąkany motyl, nawet pospolity bielinek, stawiał go na równe nogi. Taka już jego natura: król może być tylko jeden.
Podlatywał na odległość skrzydła i sprawdzał, kto zacz. Gdyby to był paź płci przeciwnej, doszłoby do gorących zalotów. Ta sama płeć oznaczałaby wojnę z przykrymi dla aparycji skutkami. Postrzępione skrzydełka, wytarte kolory. Na razie jednak był piękny. Słonecznej barwy skrzydła pokrywał czarny rysunek z czerwonymi plamkami i długimi ostrogami. Zupełnie mnie ignorował.
Wiem, nie jestem podobny do motyla. Może bardziej do nocnej ćmy po sutej kolacji… Dzięki temu mogłem go fotografować do woli, gdy wygrzewał ciało do słońca. Żywy, latający klejnot.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?