Nie wiem, czy jest o co kruszyć kopie. Otóż dwa miliardy ludzi, czyli mniej więcej co trzeci obywatel planety, jada każdego dnia owady. Różne chrząszcze, pasikoniki, pluskwiaki i gąsienice. Jadają, bo lubią lub, co bardziej prawdopodobne, nie mają wyboru. Jak ktoś przymiera głodem, to i owadem zakąsi.
Aborygeni przepadają za mrówkami miodowymi. Cóż, w interiorze ciężko o sklep z landrynkami, a taka mróweczka smakuje niczym cukiereczek.
Tymczasem narracja współczesnych zbawców ludzkości brzmi mniej więcej tak: owady to 80 procent białka, a zwyczajna, swojska osa jest kopalnią witamin. Wołowa czy świńska tusza nie umywa się do insektów. Nic, tylko jeść. I… oszczędzać zasoby planety. W szczególności obniżyć emisję wrażego CO2. Produkowane masowo białko owadzie ma zastąpić tradycyjne mięso.
Nowy pomysł na opanowanie głodu? Bzdura! Otyła i bogata północ zżera więcej niż potrzebuje i powinna. Odnawialne, ekologiczne biokomponenty do europejskich paliw zrujnowały rolnictwo w tropikach, gdyż zamiast jedzenia uprawiają tam rośliny na olej i spirytus. Marnowanie żywności w Europie sięga dwudziestu procent. Insekty w menu to fanaberie. Zjadaczom owadów życzę smacznego, a świat można ratować w inny, bardziej sensowny sposób.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?