MKTG SR - pasek na kartach artykułów

19 IX 1964 r., Kraków, ul. Manifestu Lipcowego, Dom PTG "Sokół"

Ciąg dalszy jutro
Mimo że Karol nigdy wcześniej nie chodził na wagary, tego dnia nie wrócił już na lekcje. Wyszedł ze szkoły i po prostu ruszył przed siebie bez celu.

Marta Szreder: LOLO (odc. 19)

Spotkanie z panną Szewczyk zupełnie wytrąciło go z równowagi. Czuł, że nie powinien był podawać jej tych nazwisk. Próbował tłumaczyć, że niektórych chłopaków znał tylko z imion lub nawet przezwisk, co było szczerą prawdą, ale panna Szewczyk była nieustępliwa i wycisnęła z niego, co się tylko dało. Wprawdzie obiecała, że nie zadzwoni do jego matki ani że żaden z kolegów nie dowie się, że to on podał ich nazwiska, ale teraz jakoś wcale to Karola nie pocieszało. Nie czuł się dobrze. Zwłaszcza, kiedy przypominał sobie o swoim upadlającym płaczu, czuł piekący wstyd.

- Najważniejsze, że pozwoliła mi zatrzymać nóż - pomyślał, dotykając odruchowo wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Teraz zorientował się, że rozmyślając tak o tym wszystkim, zdążył zawędrować aż pod budynek "Sokoła".

Było zimno i wiał nieprzyjemny wiatr, a on nie miał za bardzo gdzie się podziać. Powrót do domu o tej godzinie odpadał, więc po chwili wahania zdecydował się wejść do środka.

Pokazał portierowi legitymację klubową i udał się w głąb budynku. Nie bardzo wiedząc, co dalej ze sobą zrobić, podszedł do jednego z okien wychodzących na podwórze i usiadł na parapecie. Nie spodziewał się spotkać tu nikogo znajomego o tak wczesnej porze, więc tym bardziej ucieszył się, kiedy kilka minut później zauważył trenera, majstrującego coś przy samochodzie. Nie wiele myśląc, postanowił pójść się przywitać. Potrzebował czyjegoś towarzystwa, żeby chociaż przez chwilę nie myśleć o tym, co się wydarzyło w szkolnych warsztatach i po chwili był już na podwórzu.

- Dzień dobry! - zawołał do pochylającego się nad otwartą maską jasnobeżowej warszawy mężczyzny.

- A, to ty, Karolu. Nie w szkole? - zapytał trener.

- Dziś lekcje wcześniej się skończyły - skłamał gładko.

- I co, nudzisz się?

- Trochę.

- No to nawet dobrze się składa. Chodź!

Trener zatrzasnął maskę samochodu i ruszył w kierunku garażu, a Karol podążył za nim.

- Malinowski obiecał, że mi pomoże to przewieźć, ale nie zjawił się - powiedział trener, wskazując na duże tekturowe pudło.

-- Zresztą, nigdy go nie ma pod ręką, kiedy jest potrzebny. Sam nie dam rady, kręgosłup już nie ten.

- Ja chętnie pomogę - powiedział Karol.

Podszedł do pudła i przymierzył się, żeby je podnieść.

- Ciężkie. Co w nim jest? - zapytał.

- Telewizor. Piękny, nowiutka tesla! - uśmiechnął się trener.

Chwycili pudło z dwóch stron i zanieśli je razem do samochodu. Trener zatrzasnął bagażnik i usiadł za kierownicą, a Karol zajął miejsce obok niego. Nigdy wcześniej nie jechał samochodem i teraz patrzył z zaciekawieniem, jak trener odpalał silnik. Po chwili samochód ruszył ulicami Krakowa.

Karol czuł się wyróżniony tym, że trener zaprosił go do siebie do domu, mimo iż zdawał sobie sprawę, że chodzi tylko o pomoc przy wniesieniu ciężkiego pakunku. Cieszył się też z przejażdżki samochodem, i kiedy dotarli na miejsce, żałował, że trwała tak krótko. Okazało się, że trener mieszkał zaledwie kilka przecznic dalej, w ładnej i wysokiej kamienicy z windą. Kiedy już udało się im wnieść pudło do mieszkania, trener poszedł do kuchni nastawić wodę na herbatę, a Karol z ciekawością rozglądał się dookoła.
Mieszkanie było jasne i przestronne, o wiele większe niż to, które on sam zajmował z rodziną. Meble też były jakby jakieś ładniejsze, a na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, przedstawiających sceny batalistyczne, konie i wiejskie pejzaże. Karol podszedł do ogromnej komody, na której stały oprawione w ramki zdjęcia. Jedno z nich musiało być wykonane niedawno. Przedstawiało trenera w towarzystwie sporo młodszej od niego, ładnej blondynki i ciemnowłosego chłopaka z grzywką zaczesaną niemal na oczy. Karol patrzył przez chwilę na zdjęcie, po czym przeniósł wzrok na następne, znacznie starsze i trochę niewyraźne. Usłyszał dobiegający z kuchni gwizd czajnika i trenera, który śpiewał pod nosem wesołą melodię, więc odważył się wziąć zdjęcie do ręki. Przyjrzał mu się bliżej i zobaczył, że to pożółkły wycinek z gazety, przedstawiający młodego, roześmianego chłopaka, stojącego na podium z karabinem w dłoni. Pod zdjęciem było nazwisko trenera z dopiskiem "Mistrzostwa Juniorów KBKS 1934 r.". Karol uśmiechnął się i słysząc, że trener wraca z herbatą, odłożył zdjęcie na miejsce.

(Ciąg dalszy jutro)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski