Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktywność i pogoda ducha - to pani Rozalii recepta na długowieczność [WIDEO]

Paulina Szymczewska
Pani Rozalia z bliskimi (część z nich gra w orkiestrze OSP Biskupice).
Pani Rozalia z bliskimi (część z nich gra w orkiestrze OSP Biskupice). Fot. Michał Gąciarz
Ludzie. Opuściła dom rodzinny w Niżowej, gdy miała zaledwie 14 lat. Przyjechała do Krakowa, na służbę. Całe jej życie wypełnione było pracą. Rozalia Kościółek - ostatnia żyjąca członkini krakowskiego Stowarzyszenia Sług Katolickich im. św. Zyty - skończyła właśnie sto lat.

Najpierw była uroczysta msza święta, a potem ośmiokilogramowy tort, występy zespołu folklorystycznego z Giebułtowa i orkiestry OSP z Biskupic oraz mnóstwo kwiatów, życzenia i toasty, a to wszystko okraszone wspaniałą atmosferą. Nic dziwnego, bo okazja była naprawdę wyjątkowa. Pani Rozalia Kościółek w gronie bliskich i przyjaciół świętowała właśnie swoje setne urodziny. Mieszka ona w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Radziwiłłowskiej 8 i jest ostatnią żyjącą "Zytką" - członkinią krakowskiego Stowarzyszenia Sług Katolickich im. św. Zyty (tego samego, do którego należała też bł. Aniela Salawa).

Na służbę, nie w pole
Stowarzyszenie powstało w końcu XIX wieku z inicjatywy Adeli Dziewickiej i jezuity o. Włodzimierza Ledóchowskiego. W tamtych czasach do Krakowa przyjeżdżało za pracą mnóstwo młodych dziewcząt z okolicznych wsi i z Podkarpacia. Szły na służbę do domów bogatych ludzi. W wielkim mieście na te młodziutkie, proste i naiwne dziewczyny czyhało jednak wiele zagrożeń. Trzeba było im pomóc. Dlatego zostało powołane stowarzyszenie pod wezwaniem św. Zyty - patronki służących.

- Stowarzyszenie zapewniało tym dziewczętom dach nad głową, wyżywienie, opiekę medyczną i prawną. Można je przyrównać do związku zawodowego służby domowej. Jego członkinie płaciły też składki - dzięki temu na starość, po latach pracy miały zapewniony wikt i opierunek - opowiada Małgorzata Żurek, koordynatorka sekcji socjalno-terapeutycznej w DPS przy ul. Radziwiłłowskiej.

WIDEO: Setne urodziny Pani Rozalii

Autor: Paulina Szymczewska

Budynek, w którym teraz działa DPS, dawniej należał do Stowarzyszenia św. Zyty. I to właśnie tutaj od kilkudziesięciu lat mieszka ostatnia "Zytka" - pani Rozalia.

Urodziła się sto lat temu w Niżowej koło Gdowa. Miała zaledwie 14 lat, gdy opuściła rodzinny dom i poszła na służbę. - Ciocia zawsze mówiła, że do rolnictwa się nie nadaje i że woli sprzątać niż w polu robić - opowiada Mieczysław Kościółek, bratanek pani Rozalii. - Zresztą w tamtych czasach często bywało, że dzieci szły na służbę. Na wsi bieda była, trzeba było zapracować na utrzymanie - dodaje.

Rozalia przyjechała do Krakowa razem z siostrą Ludwiką. Obie rozpoczęły tu pracę i działały w Stowarzyszeniu św. Zyty. - Dla pani Rozalki te dwie rzeczy - Kościół i praca - zawsze były najważniejsze. Nimi żyła i żyje do tej pory - podkreśla Małgorzata Żurek. Jak mówi, stulatka jest osobą, która uwielbia pracować. Zaraz po śniadaniu wchodzi na trzecie piętro i z niecierpliwością czeka na zajęcia z terapii zajęciowej. - Uwielbia pracować z włóczką, tworzy z niej różne cudeńka, a jest w tym perfekcyjna - opowiada Małgorzata Żurek. - Widać, że całe życie pracowała, że aktywność jest dla niej bardzo ważna - dodaje.

Radość z każdej chwili
Pani Rozalia jest też bardzo sympatyczną osobą, która wciąż stara się robić coś dobrego dla innych. Tym, co ma, podzieli się z drugim człowiekiem, a gdy coś od kogoś dostanie, to zawsze się rewanżuje. W DPS wszyscy ją lubią - i mieszkańcy, i personel - bo jest pogodna i radosna.

- I to jest chyba recepta na długowieczność: być aktywnym, brać życie takim, jakim jest, cieszyć się każdą chwilą - wymienia Małgorzata Żurek.

Lepsze schody niż winda
Co jeszcze? Samodyscyplina. Pani Rozalia konsekwentnie trzyma dietę. Gdy np. rano na śniadanie dostaje świeże pieczywo, to nigdy nie zjada go od razu. Zostawia je sobie na następny dzień, by sczerstwiało. - Tak jest zdrowiej - przekonuje i - oczywiście - ma rację.

I kolejna rzecz: zachowanie sprawności fizycznej. Pani Rozalia - choć już stuknęła jej setka - wcale nie chce jeździć windą. Woli chodzić po schodach. - Jest wciąż aktywna i to również ma wpływ na to, że pozostaje w dobrej jak na swój wiek kondycji - podkreśla Małgorzata Żurek.

A bratanek stulatki cieszy się, że cioci dopisuje zdrowie. Nawet nie zażywa ona żadnych leków. - Dobre geny ma. Mam nadzieję, że choć część z tych genów odziedziczyłem - mówi z uśmiechem pan Mieczysław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski