Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alarm powodziowy został odwołany

Redakcja
Pożegnanie z żołnierzami, od lewej: Grzegorz Drozd, Rafał Chmura, Krzysztof Sury, Szymon Łytek, Andrzej Mach FOT. EWA TYRPA
Pożegnanie z żołnierzami, od lewej: Grzegorz Drozd, Rafał Chmura, Krzysztof Sury, Szymon Łytek, Andrzej Mach FOT. EWA TYRPA
W Rusocicach (gm. Czernichów), w środku wioski, w sobotę powiększyło się pęknięcie w drodze powiatowej, która zaczęła się osuwać na ponad 200-meteowym odcinku.

Pożegnanie z żołnierzami, od lewej: Grzegorz Drozd, Rafał Chmura, Krzysztof Sury, Szymon Łytek, Andrzej Mach FOT. EWA TYRPA

REPORTAŻ. W Kłokoczynie pospolite ruszenie mieszkańców ratowało wały. Podczas akcji powodziowej utkano je pięćdziesięcioma pięcioma tysiącami worków.

Przejezdny jest jeden pas tylko dla samochodów osobowych. Pojazdy komunikacji zbiorowej z Kamienia dojeżdżają do wyznaczonej tymczasowej pętli na skrzyżowaniu z drogą w kierunku Łączan.

Niewiele brakowało do zalania wiosek

Nadal obserwowany jest wał w Kłokoczynie, w przysiółku Machaczka. Tam podczas ostatniej akcji trafiło prawie 55 tysięcy worków (podczas całej akcji w gminie - ponad 87 tysięcy). - Dwukrotnie sytuacja była bardzo groźna i niewiele brakowało, żeby Wisła zalała cały Kłokoczyn i Rusocice - relacjonuje wójt Szymon Łytek, który był na wale podczas kontroli sytuacji. Schylił się, żeby zobaczyć ile Wisła opadła i ujrzał ogromną wyrwę wyżłobioną przez rzekę. - Sparaliżowało mnie na moment - mówi wójt, który natychmiast zarządził ewakuację Kłokoczyna i Rusocic. - Wójt zadzwonił do mnie i usłyszałem w słuchawce: ewakuujemy wioski i się wyłączył. Za moment był drugi telefon: weź wojsko do pomocy. Byłem już w drodze z kolumną wojska, gdy wójt zatelefonował po raz trzeci. Powiedział, że jest szansa na uratowanie wałów. Zdecydowaliśmy, że żołnierzy wieziemy na wały. Ta szybka decyzja uratowała obie wioski - opisuje akcję Krzysztof Sury ze sztabu powodziowego. Ewakuacją zajęli się mieszkańcy i policja, a żołnierzy i strażaków skierowano na wały. Z worków ułożono dwie ścieżki: jedną niesiono worki do utkania wyrwy, drugą wracano. Po wielu godzinach, wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Wielu mieszkańców wróciło do domów, z wałów odesłano ludzi, żeby chociaż przez chwilę odpoczęli, bo tak żołnierze, jak strażacy i członkowie sztabu, spali po dwie godziny na dobę. Wtedy Wiesław Berdecki będąc na wale przy końcowej akcji, zauważył drugą wyrwę. - Gdy zadzwonił, poczułem się bezsilny wobec wody i powiedziałem, że nie wiem co robić. Jednak za moment ochłonąłem i zatelefonowałem do komendanta Państwowej Straży Pożarnej Ryszarda Gaczoła, który natychmiast skierował zawodowych strażaków i tych z OSP m.in. z gminy Krzeszowice - wspomina Szymon Łytek.

Najważniejsza jest zimna krew i logistyka

Zimną krew zachował Władysław Siudek, komendant gminny OSP, który spytał: - a po co mamy megafon? Razem z Andrzejem Machem jechali przez wioskę i apelowali do mężczyzn o pomoc w ratowaniu wałów. - To był drugi cud nad Wisłą. Ludzie ruszyli natychmiast. Czułem, że uratujemy wały. Był piasek, worki, łopaty i żołnierze z amfibią. Mieliśmy za zadanie położyć folię i wrzucić worki, które wiązały kobiety - opowiada Andrzej Mach, prezes OSP w Czułówku. Logistyka była tu niezwykle ważna. Każdy wiedział, co ma robić i za co jest odpowiedzialny. Trzeba było co sto metrów wbić kołek i umieścić na nim koło ratunkowe, szybko ułożyć liny, na których ludzie spuszczani byli pod wyrwę żeby układać w niej worki. Najpierw trzykrotnie przewoziła je amfibia, ale przy czwartym podjeździe ugrzęzła w namokniętej ziemi. - Doskonale spisali się m.in. Wiesiek Berdecki, Robert Stańko z zarządu melioracji, Wiesław Śliz czy Krzysztof Urbańczyk, który zawsze czekał w pogotowiu z trzema ciężarówkami piasku. Nie sposób wymienić wszystkich, ale ważna była każda para rąk. To było prawdziwe pospolite ruszenie, ludzie zachowali się wspaniale - zaznacza wójt. Od pierwszego alarmu do piątkowego poranka, akcja trwała 37 godzin. Do obrony wałów zużyto prawie 55 tysięcy worków. W gmina już się myśli o zakupie urządzenia, ładującego piasek do worków.

Wszyscy pracowali

Cały urząd zaangażował się w pomoc, tu była też kuchnia. i Wydawano posiłki. Było ich pod dostatkiem i nikt nie został głodny. Jedzenie, m.in. pieczywo i wiejską kiełbasę przywozili też lokalni przedsiębiorcy.

W sobotę miało być spokojnie. Na dyżurze byli wójt z Krzysztofem Surym i Andrzejem Machem. Wpadł Adam Kowalik, komendant komisariatu policji w Krzeszowicach. Rrazem z wieloma policjantami spędził w czernichowskiej gminie wiele godzin. Ledwie panowie zdążyli usiąść, już przyszła wiadomość, że w Kamieniu, po burzy, podtapiane są domy. - Wysyłamy 500 worków - decyduje Krzysztof Sury. Wójt wzdycha: - Ta burza już naprawdę nie jest nam potrzebna. W strugach deszczu jedziemy na wał w Machaczce. Krzysztof Sury prowadzi strażacką terenówkę. Po mistrzowsku pokonuje drogę pełną wyrw nie do przemierzenia przez osobowe auta.

Powódź gorsza, niż poprzednie

- Mieszkańcom z domów, w tym przysiółka, oferujemy pomoc w transporcie do wioski czy robieniu zakupów - zapewnia wójt. Najbliżej Wisły mieszka Piotr Stachak. - To była gorsza powódź, niż poprzednie. Woda weszła do piwnicy na metr. Teraz czekamy, aż opadnie - powiedział nam. Pan Piotr i jego sąsiad Józef Skowronek mają w domu zapasy jedzenia, po które jeździli rowerami. Po grząskiej drodze jechało się źle, była to ciężka przeprawa. W sąsiednim domu Marii i Emilii Kowalczyk woda też zalała piwnice. Pani Emilia martwi się, że z jęczmienia i pszenicy nic nie będzie, bo uprawy zgniją.

W sobotę ostatni żołnierze z 3 Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego z Niska wyjechali z Czernichowa.

Żołnierze Grzegorz Drozd i Rafał Chmura opuszczali gminę amfibią. Nie mówią wiele, ale podkreślają, że współpraca ze sztabem w gminie była bardzo dobra. Inni wojskowi mówili nam, że wzorcowa.

W sobotę wieczorem otworzyła się śluza w Kłokoczynie. O godz. 22.30 odwołano alarm przeciwpowodziowy.

EWA TYRPA

[email protected]

Zbiórka dla powodzian

Od dzisiaj w ratuszu w Skawinie funkcjonował będzie punkt informacyjny dla osób poszkodowanych wskutek powodzi.Dyżury będą pełnić będą: prawnik, pracownik socjalny, pracownik administracji samorządowej, psycholog, policjant w godz.: poniedziałek 8-17, wtorek, czwartek 7,30-15,30, środa 8-16, piątek 8—15. W razie potrzeby burmistrz Adam Najder zapewnia przedłużenie godzin dyżurów i powiększenie składu o innych specjalistów.

W piątek odbyło się spotkanie z sołtysami i przewodniczącymi osiedli. Mają oni za zadanie dostarczyć mieszkańcom karty zgłoszeń, w których ci spiszą swoje szkody. Od wczoraj w hali widowiskowo-sportowej w godz. 8-20 prowadzona jest zbiórka dla powodzian. - Potrzebne jest wszystko, począwszy od pościeli i koców, poprzez narzędzia, jak łopaty i materiały budowlane, np. farby - apeluje Ewa Strzałka, sekretarz w skawińskim Urzędzie Miasta i Gminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski