MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Arrasy i słoma

Redakcja
Kilimki mojej babci przeleżały w walizce chyba kilkanaście lat. Musiałam stoczyć walkę, żeby je powiesić, bo kiedyś znajomy radiesteta stwierdził, że ich wzorki działają szkodliwie na organizm.

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Moja druga połowa uparła się więc, że trzeba ten śmiercionośny kawałek tkaniny zdjąć ze ściany. Ustąpiłam, ale ostatnio ja się uparłam, że chcę je mieć pod ręką, a raczej pod okiem, bo budzą we mnie same miłe uczucia i wspomnienia.

Kilimki, które - jak niosła wieść rodzinna - moja babcia utkała sama, wisiały u niej w domu. Potem, koleją rzeczy trafiły do nas. I zawsze bardzo mi się podobały - złote i pomarańczowe kwiaty, zielone liście, jasne tło, brązowe obramowanie...

Ale w domu na ścianach wisiały i inne kilimy. Wielki, z dominującą czerwienią - przy małżeńskim łożu. Mały, jasny, w różowe i niebieskie wzory - przy łóżeczku brata. Przy moim była rzecz nietypowa: prostokątne płótno z angielskim haftem. Przez dziurki przebijał kolorowy spód, który wisiał na tych samych gwoździkach. Był jeszcze haftowany przez babcię ni to kilim, ni serweta: ogromne słoneczniki na czarnym tle. A w kuchni przez jakiś czas wisiała - bardziej dla żartu niż na serio - płócienna makatka z niebieskimi kwiatami, ptaszkami i radosnym napisem: Dzień Dobry! Stół w jadalni również przykryty był wzorzystym kilimem, który na czas posiłków zdejmowało się i zastępowało obrusem.

Wszystkie te cuda, mniej lub bardziej nadgryzione zębem czasu i moli, przetrwały w rodzinie po dziś dzień i cieszą oczy kolejnych pokoleń, a przynajmniej niektórych ich przedstawicieli.

Inni z sentymentem wspominają lata siedemdziesiąte, w których kilimy i inne tego rodzaju starocie zostały wyparte przez słomiane maty. Ileż było ich wzorów! Najpopularniejsze były słomianki bez żadnych ozdób - źdźbło przy źdźble! Ale bywały też z wypalanymi wzorkami, przeplatane deszczułkami lub tkane na kolorowej osnowie. Dla każdego coś miłego. Gdy były nowe, w całym pokoju pachniało jak w stodole. Gdy się zestarzały - rozsnuwały się przy gwoździach i trzeba je było wieszać coraz wyżej, a potem obracać "do góry nogami", by postrzępione narożniki schować za łóżkiem. Miały jednak jedną ogromną zaletę: można było do nich przypinać karteczki, fotki, odznaki - co kto chciał i to bez narażania się na uwagi, że niszczy się artystyczne dzieło, jakim niewątpliwie są kilimy.

Słoma już się nam znudziła - znów wracamy do różnego rodzaju "arrasów". Prawdziwe kilimy porażają ceną, ale od czego twórcza inwencja? Z resztek tkanin, futer, zamszu zrobić można naprawdę cudeńka, które potrafią zadziwić nawet bywalców salonów. Robótka w sam raz dla seniora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski