MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Avatar - wersja specjalna

Redakcja
James Cameron umie się świetnie ustawić. Jego filmy zawsze odnosiły sukcesy finansowe, by przywołać "Terminatora 2", "Titanica" czy najnowszy "Avatar". Jednak w Hollywood łatwo przekroczyć granicę rozsądku, zwłaszcza gdy po pół roku wypuszcza się wersję, nazwaną w zależności od humoru - specjalną, rozszerzoną, reżyserską.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Taka praktyka to w Fabryce Snów jednak nic nowego. Kolejni reżyserzy sięgają po tę broń, by na starych hitach ponownie zarobić, a przy okazji dać upust artystycznej wizji. W tej sztuce wyspecjalizował się m.in. brytyjski reżyser Ridley Scott, autor wielu kinowych przebojów. Z powodzeniem rozpoczął od retuszu słynnego "Łowcy androidów" (1982). Wypuszczona w 1993 roku wersja reżyserska okazała się zresztą sukcesem - i komercyjnym, i artystycznym. Film zyskał na sugestywności i wymowie, przede wszystkim dzięki niejednoznacznemu zakończeniu. Scott nie był jednak zadowolony i po jakimś czasie wyznał, że zamierza... stworzyć jeszcze jedną mutację "Łowcy androidów"! Obraz po wielu perypetiach ujrzał światło dzienne w 2007 roku (25 lat od premiery) i trafił na płyty DVD. Brytyjczyk odświeżył jeszcze jedno ze swoich słynnych dzieł, "Obcego - 8 pasażera Nostromo" (1979). Wersja reżyserska polegała na dodaniu kilku nowych, trudno rozpoznawalnych scen oraz poprawieniu jakości wizualno-dźwiękowej. Odnowiony "Obcy" trafił do kin w 2003 roku, gdzie furory nie zrobił, choć zdołał przestraszyć widzów nie znających oryginalnej wersji.

Podobną drogą poszedł także Peter Jackson, wydłużając nawet o 50 minut wersje reżyserskie kolejnych odcinków "Władcy Pierścieni". Co ciekawe, przez wielu fanów sagi - zarówno literackiej, jak i kinowej - te właśnie filmy uważane są za najpełniejsze. Określa się je nawet mianem "wersji oryginalnych", czyli najbliższych zamierzeniom reżysera i duchowi wyobraźni Tolkiena.

O ile Scott i Jackson z wersjami reżyserskimi radzili sobie nieźle, na tym pomyśle poległ sam Francis Ford Coppola. Reżyser postanowił odświeżyć swoje nieśmiertelne dzieło, czyli "Czas Apokalipsy" (1979), nagrodzone w Cannes Złotą Palmą. W przeciwieństwie do Brytyjczyka, Amerykanin poszedł na całość, tworząc wersję zatytułowaną "Redux" (2001, w Polsce 2003) - dodał sporo nieznanych sekwencji i wydłużył film do gargantuicznych 203 minut. W efekcie rozbuchane dzieło straciło rytmikę, a dodany materiał zamiast poruszać nowe konteksty, okazał się zbędnym balastem. Gdyby film w takiej wersji został pokazany w Cannes w 1979 roku, nie dostałby z pewnością głównej nagrody.

Podrasowany "Avatar" nie jest pierwszym spotkaniem Camerona z modą na reżyserskie cięcia. Dwa lata po premierze "Terminatora 2" Kanadyjczyk pokazał wersję dłuższą o 15 minut. Oszałamiającego efektu jednak nie wywołał.

Czym różni się nowy "Avatar" od starego? Ośmioma dodatkowymi minutami. Czy w tak krótkim czasie można zmienić oblicze filmu? Oczywiście, nie. Zatem pytanie z początku tego akapitu okazuje się figurą czysto retoryczną. "Avatar" w wersji specjalnej przypomina obraz, na którym domalowano kilka nowych plamek. Nie stał się przez to bardziej atrakcyjny, subtelny czy niejednoznaczny. To maszynka do zarabiania pieniędzy, którą raz jeszcze puszczono w ruch. Widać rekordowe 2,7 mld dolarów, które przyniosła do tej pory trójwymiarowa produkcja, jest dla kogoś sumą zbyt małą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski