Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blask dygotów

Redakcja
"Poczuj podłogę!!!" - krzyczy Mistrz tańca w lśniącą potem twarz ucznia, marzącego o nieważkości. Za wysokimi oknami noc nieruchoma, bez dna, w sali baletowych prób zwierciadła obojętnie powtarzają parkiet, ruch i monotonne światło, które nie daje pocieszenia.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Mistrz nie nuci: "Poczuj piękno!... Bądź puchowo lekki!... Ucz się sztuki pływania w powietrzu!..." . Głosem jak ołów każe: "Poczuj podłogę!!!". Oczy marzącego o nieważkości są smutne.

Nie da się do końca wyjaśnić tajemnicy teatru Piny Bausch, lecz gdybym z cztery dni trwającego, przez Kino Pod Baranami oraz Instytut Goethego w pierwszą rocznicę śmierci Bausch zorganizowanego przeglądu filmów jej sztuce poświęconych, miał wyłuskać jeden okruch, który dotyka tajemnicy - wyłuskałbym właśnie ten. Z filmu "Skarga Cesarzowej", co jest półtoragodzinnym falowaniem kilkudziesięciu krótkich scen jak kostyczne błyski, wyjąłbym epifanię ulepioną ze smutku oczu, obojętności zwierciadeł, nocy i braku pocieszenia.

Inny arcymistrz teatru tańca, Ohad Naharin, mawiał: "Dziękuje Bogu za przyciąganie ziemskie". Bausch każe swemu Mistrzowi krzyczeć: "Poczuj podłogę!!!". Równie dobrze mógłby syknąć: "Nie tańcz!!!". Nie można do końca wyjaśnić tajemnicy sztuki Bausch, można tylko ufać, że zasada tajemnicy to uporczywy powrót. W filmach przeglądu, w "Walcach", "Café Müller", "Święcie Wiosny" bądź w "Kontakthof z udziałem kobiet i mężczyzn po 65. roku życia" - wciąż to samo. Jest tak, jak by Bausch taniec wszelki na powrót wciskała w ciała tancerzy, głęboko, bardzo głęboko, na dno, gdzie późniejsze piękno gestów rąk, nóg, głów, ciał całych jest jeszcze tylko mgłą, niejasnym usiłowaniem, przeczuciem ledwie. I tu każe tańczyć!

Tańczyć? Być raczej. Być ruchomą biedą, pląsem dygotów, drgnień, połamanych gestów, ułomnych piruetów i innych pałub tańca, kulawych, garbatych, zrezygnowanych. Być zgruchotanym pięknem. Być marnością, marnością dotkliwą, bo codzienną, powszechną. W "Skardze Cesarzowej" ten uporczywy powrót na dno ruchu widać najlepiej. I staje się też jasne, że mówiąc o pełnym chłodnej melancholii teatrze Bausch nie da się ominąć słów: "samotność", "bezradność", "los". To jest teatru tego refren w rytmie na trzy.

Mężczyzna o twarzy bez wyrazu zimą drepcze na kolanach przez bukowy las. Jest blisko polany, już jest na polanie, wszedł już w światło, lecz to nie koniec mozołu. Dwa osiłki biorą go pod ramiona, unoszą na powrót między drzewa, w cień. Za chwilę mężczyzna zacznie od początku. Jak wczoraj, jak jutro, jak zawsze. Kobieta zamarła w deszczu pyta deszcz o drogę: "Dokąd teraz? Gdzie szukać?". Jak wczoraj, jak jutro, jak zawsze. Inny ktoś, w za dużej odzieży, błąka się między ponumerowanymi drzewami. Starcy niosą przez las krzyczące dzieci. Niewiasta w kostiumie zająca idzie drogą bez początku i końca, między oceanami gliny. Inna gra na akordeonie i śpiewa, dźgając gołą piętą zaśnieżoną ziemię. Gdzieś na zapleczu nie wiadomo czego staruszka tańczy niby-figurka pozytywki. I wszyscy oni, oni i reszta bohaterów "Skargi Cesarzowej", wszyscy - jak wczoraj, jak jutro, jak zawsze. Oni - my. Bezradne usiłowania, niezmiennie bezradne, a wokół - doskonała obojętność pór roku, deszczu, śniegu, drzew, światła, ziemi, dróg, podłogi, luster.
Oprócz Tadeusza Kantora i Samuela Becketta - kto poza zmarłą 30 czerwca 2009 roku Piną Bausch, niepodzielną władczynią Tanztheater Wuppertal, potrafił na scenie tak bezlitośnie opowiedzieć gorycz dni i nocy za pomocą samych epifanii dygotów, drżeń, podrygów, resztek? W teatrze głębiej zejść niepodobna. Pozostały po niej na celuloidowych taśmach setki tych kostycznych blasków. Pozostała ona sama jako niewidoma księżna Lerinia w "A statek płynie" Federico Felliniego. I pozostały te Felliniego słowa. "Obdarzona arystokratycznym wyglądem, raz czuła, to znów okrutna, tajemnicza i bliska, Pina Bausch uśmiechnęła się do mnie, by dać się poznać. Zakonnica, która je lody, święta na rolkach, w sposobie zachowania przypominająca królową na wygnaniu, założycielka zakonu, sędzia sądu metafizycznego, nieoczekiwanie puszcza do ciebie oko".

Kantor, Beckett, Fellini, Bausch... Cztery razy koniec. Dziś można tylko powtórzyć pytanie Orlanda z prologu rzeczonego filmu o rejsie bez powrotu. "Dokąd płyną ci wspaniali ludzie?".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski