MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bunt przeciw łotrom

Redakcja
Ks. kard. Stefan Wyszyński FOT. ARCHIWUM INSTYTUT KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO
Ks. kard. Stefan Wyszyński FOT. ARCHIWUM INSTYTUT KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO
25 września 1953 * ub aresztuje Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego * nie postawiono mu żadnych zarzutów * przez ponad trzy lata usiłowano go złamać * na wolność wyszedł 28 października 1956 roku.

Ks. kard. Stefan Wyszyński FOT. ARCHIWUM INSTYTUT KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

Ci wszyscy, którzy zazdrościli mi tzw. »kariery«, już nie zazdroszczą, gdyż »kariery« zazwyczaj chodzą hiobowymi serpentynami. Bo na pewno nie chcą dziś siedzieć »po prawicy i po lewicy mojej«, chociaż pokoje są wolne. Kariera w Kościele wymaga gotowości, by pójść z Chrystusem i na krzyż, i do więzienia" - zapisał 26 stycznia 1954 r. kard. Stefan Wyszyński. Od kilku miesięcy był więziony przez komunistów. Zatrzymany 25 września 1953 r., został zwolniony dopiero 28 października 1956 r. Nie załamał się bowiem - jak przypo- minał - "biskup pełni swój obowiązek nie tylko na ambonie i przy ołtarzu, ale i w więzieniu"

Symbol niezłomności Kościoła

Gdy w 1948 r. w wieku zaledwie 47 lat biskup lubelski ks. Stefan Wyszyński zostawał prymasem Polski, wielu zastanawiało się, czy jest to właściwy wybór. Młody prymas bardzo szybko rozwiał wszelkie wątpliwości. Po nieudanej próbie zabezpieczenia Kościoła przez zawarcie porozumienia z reżimem - w kwietniu 1950 r., wobec nierespektowania jego postanowień przez świeckie władze odrzucił możliwość kompromisu.

Stał się symbolem niezłomności Kościoła. Ceną za tę postawę stało się trwające trzy lata uwięzienie przez komunistyczne władze. 24 września 1953 r. rząd PRL wydał kard. Wyszyńskiemu zakaz "wykonywania funkcji wynikających z piastowanych dotąd stanowisk kościelnych [...] na skutek uporczywego nadużycia dla celów godzących w interesy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej". Nie postawiono mu zarzutów, więc formalnie był nie aresztowany, ale internowany, kolejno: w Rywałdzie Szlacheckim (26 września - 12 października 1953), Stoczku Warmiń-skim (12 października 1953 - 6 października 1954), Prudniku (6 października 1954 - 29 października 1955) i Komańczy (29 października 1955 - 28 października 1956). Przetrzymywany był w fatalnych warunkach, co odbiło się na jego stanie zdrowia. Zezwalano na sporadyczne pisanie listów do ojca i siostry, nadchodzące zaś listy bezwzględnie cenzurowano. Dręczono go zwłaszcza w chwili poważnej choroby ojca, nie pozwalając na spotkanie z nim i przetrzymując listy, by trwał w niepewności co do jego losu. Usiłowano go psychicznie złamać, by podporządkował się władzom.

Kard. Wyszyński w miejscach odosobnienia był bezustannie inwigilowany, między innymi za pośrednictwem podsłuchów. Do miejsc odosobnienia Prymasa z więzień przeniesiono ks. Stanisława Skorodeckiego, który został jego kapelanem i spowiednikiem oraz siostrę zakonną Leonię (Marię Graczyk), która zajmowała się pracami gospodarskimi. Oboje zostali zwerbowani przez bezpiekę. Ks. Skorodecki był zarejestrowany jako informator "Krystyna", zaś s. Leonia jako informator "Ptaszyńska". Niewykluczone, że kard. Wyszyński był świadom ich agenturalnej roli.

W czasie trzech lat spędzonych w przymusowym odosobnieniu kard. Wyszyński stworzył projekt mającej trwać dziesięć lat Wielkiej Nowenny, którą - w 1966 r. - miały zakończyć obchody Milenium Chrztu Polski. Rozpisany na dekadę plan duszpasterski miał przynieść pobudzenie powszechnej religijności, skutkować wyrwaniem się z narzucanego społeczeństwu materialistycznego gorsetu i re-katolizacją tych, którzy w latach stalinizmu odeszli od Kościoła.

Materializm upaństwowiony

W czasie internowania Prymas nie przestał prowadzić dziennika. Został on później wydany pod tytułem "Zapiski więzienne". Są one przede wszystkim świadectwem głębokiej wiary. Pokazują też, że uwięzienie stało się dla niego pretekstem do religijnych rozważań, między innymi nad rolą hierarchów, ale także nad przyszłością Kościoła polskiego. Równocześnie "Zapiski" są kroniką, w której kard. Wyszyński wyjaśniał swe działania czy przyświecające im założenia. Sporo uwagi poświęcił zawartemu w 1950 r. porozumieniu z komunistami - któremu przeciwny był m.in. Watykan. Podkreślał, że stosowane dziś powszechnie w historiografii określenie "porozumienie państwo - Kościół" jest błędne, bowiem zawarto je nie w imieniu Kościoła - co mogłaby uczynić jedynie Stolica Apostolska - ale w imieniu Episkopatu Polski. Zaznaczał też: "Jeśli więc kiedyś Episkopat będzie oskarżany o »Porozumienie«, to prawda wymaga, by wiedziano, że sprawcą »Porozumienia« od strony Episkopatu jestem ja".

Wyjaśniał też swe motywacje: "Kościół polski zbyt wiele oddał już krwi w niemieckich obozach koncentracyjnych, by mógł nierozważnie szafować krwią pozostałych kapłanów [...] potrzeba innego rodzaju męczeństwa - męczeństwa pracy, a nie krwi". Tłumaczył: "Nie byłem koniunkturalny, nie politykowałem, nie stawiałem »na przetrwanie«. Wierzyłem, że ułożenie stosunków jest konieczne, podobnie jak nieunikniony jest fakt współ-istnienia Narodu o światopoglądzie katolickim z materializmem upaństwowionym". Żywił zarazem nadzieję, że "każda forma rządu, nawet tak bezwzględna, powoli stygnie i bieleje, w miarę jak napotyka na trudności, których sam urzędnik bez pomocy społeczeństwa rozwiązać nie może".

Obrona swobodnego oddechu

Idea kultu maryjnego, pobudzenia powszechnej religijności, jako drogi do walki z marksizmem i opierającym się na nim totalitarnym rządem, była przez kard. Wyszyńskiego systematycznie rozwijana podczas trzech lat internowania. Podkreślał więc w roku jubileuszowym: "Warto myśleć o ob- ronie Jasnej Góry roku 1955 - Jest to obrona duszy, rodziny, Narodu, Kościoła - przed zalewem nowych »czarów«. [...] »Obrona Jasnej Góry« dziś - to obrona chrześcijańskiego ducha Narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności serc ludzkich - w Bożym Sercu, to obrona swobodnego oddechu człowieka, który chce wierzyć bardziej Bogu niż ludziom, a ludziom - po Bożemu".

Świadom siły reżimu dostrzegał jednocześnie jego słabości. Obserwował wnikliwie swych strażników i podkreślał: "Lenistwo i nieróbstwo tych ludzi nas zdumiewało". Na podstawie tych spostrzeżeń rysował tezę ogólną: "Patrząc na nich można było przesądzać o przyszłości ustroju; jeśli wśród tej »reprezentacyjnej ekipy« do zadań specjalnych znalazło się tylu leniów i nierobów, to jakże muszą wyglądać inni ludzie? To są przecież poszukiwacze łatwych dróg i wygodnego życia. Któż z nich zna dobrze doktrynę marksizmu? A kto w nią wierzy? Bodaj czy nie ja jeden w tym domu przestudiowałem Kapitał trzy razy, zaczynając jeszcze w Seminarium! A przecież bez wiedzy i wiary trudno przebudowywać ustrój. Co więcej, Kościół wymaga od nas miłości do dzieła, któremu się służy! Czy można tu pomyśleć nawet o jakiejś miłości dzieła, któremu się służy z rozkazu, powłócząc nogami? Wszyscy nasi dozorcy, chociaż są oficerami, chodzą po korytarzu włócząc nogami".

Brak męstwa początkiem klęski

W Komańczy zezwolono kard. Wyszyńskiemu na dostęp do gazet. Sięgnął po prasę z września 1953 r. Usiłował zrozumieć, dlaczego po jego internowaniu biskupi wydali kompromitującą Episkopat deklarację, spełniającą w znacznym stopniu postulaty władz reżimu. Sam Wyszyński stał na stanowisku, że "Brak męstwa jest dla biskupa początkiem klęski", jednak usiłował tłumaczyć sobie dokument podpisany przez hierarchów 28 września: "Prawdopodobnie użyto wobec nich zwykłej metody zastraszenia i gróźb, w czym tak celowali panowie Franciszek Mazur i Edward Ochab [...].

Być może, że biskupi musieli wysłuchać całego mnóstwa oskarżeń i zarzutów pod moim adresem, że byli tym przytłoczeni; zapewne domagano się od nich natychmiastowej decyzji, jak to już nieraz bywało, tak że nie mieli możności rozważyć całkowicie sytuacji i swoich atutów, jakimi rozporządzali w tak drastycznej dla Rządu sytuacji". Chciał zrozumieć swych współbraci, wytłumaczyć ich, trudno jednak uznać, by się z nimi zgadzał. Podkreślał bowiem, że "Każdy, kto milknie wobec nieprzyjaciół sprawy, rozzuchwala ich. Lęk apostoła jest pierwszym sprzymierzeńcem nieprzyjaciół sprawy".

Kard. Wyszyński powrócił do Warszawy na fali "odwilży" i nie pozwolił sobie zamilknąć. Trzyletnie internowanie nie złamało go, a wręcz wzmocniło i upewniło w przekonaniu o słuszności podejmowanych działań. Przypominając frazę wiersza Alkajosa z Mity-leny, stwierdzał: "Źle się wyrzekać buntu przeciw łotrom".

Filip Musiał

historyk, politolog, pracownik Oddziału IPN w Krakowie, wykładowca w Akademii Ignatianum w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski