Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cerkiew wydarta niepamięci

Redakcja
Damian Nowak (po lewej) oraz Maciej Dutka ze Stowarzyszenia Magurycz podczas prac wykopaliskowych na cerkwisku w Uluczu Fot. Piotr Subik
Damian Nowak (po lewej) oraz Maciej Dutka ze Stowarzyszenia Magurycz podczas prac wykopaliskowych na cerkwisku w Uluczu Fot. Piotr Subik
REPORTAŻ. Łopata zgrzytnęła o kamień zaraz na drugi dzień po rozbiciu obozowiska na cerkwisku w Uluczu. Okrzyki ich radości słyszano wtedy nawet na oddalonym o kilkaset metrów brzegu Sanu, choć dobrze wiedzieli, czego szukają. I wiedzieli też, że prędzej czy później to znajdą.

Damian Nowak (po lewej) oraz Maciej Dutka ze Stowarzyszenia Magurycz podczas prac wykopaliskowych na cerkwisku w Uluczu Fot. Piotr Subik

Fotografie były cztery - świątynia z zewnątrz, wewnątrz i detale architektoniczne. Niewiele. Zaczęli więc szukać. I znaleźli.

"Białej cerkwi" nie miał prawa pamiętać nikt z żywych; i to przypadek sprawił, że przywrócona została pamięci. Właśnie dzięki nim: członkom Stowarzyszenia Magurycz.

Przewodniczący stowarzyszenia Szymon Modrzejewski, znawca sztuki sepulkralnej w Galicji, znad łopaty, z wykopu, mówi tak: - Odkopujemy cerkiew, która była legendą, a już nie jest. Odkopujemy, żeby się jak najwięcej o niej dowiedzieć...

Łopata zgrzytnęła właśnie o jej fundamenty, pochodzące być może z przełomu XV i XVI w. Choć to się akurat dopiero okaże.

***

Od Sanoka droga ciągnie się wzdłuż Sanu, by przez Trepczę, Mrzygłód, Hłomczę, Dobrą dotrzeć do Ulucza, zwanego Huliczem, Ułuczem, a za komuny krótko Łąką - tak na siłę próbowano ukryć ruską proweniencję wsi. Kiedyś, przed wysiedleniami, stały w niej drewniane chałupy, ludzie paśli krowy, chodzili do cerkwi i do młyna. Na pewno tętniła życiem. A obecny Ulucz to tylko cisza; klockowate bloki po PGR, domki letniskowe, żwirownia, a na wzgórzu Dębnik nad Sanem drewniana cerkiew monasterska, z którą to Ulucz kojarzy się wszystkim: historykom i turystom.

Stare cerkwisko leży kawałek za nią - w dół Sanu. Rzadko kto się tam zapędza. Pewnie dlatego, zanim na początku sierpnia opanowali je wolontariusze ze Stowarzyszenia Magurycz ponad wszędobylski barwinek wystawały tylko trzy kamienne nagrobki, tyleż samo zardzewiałych krzyży z kopuł drewnianej cerkwi zburzonej po wojnie i krzyż ustawiony w rocznicę 1000-lecia chrztu Rusi (1988 r.). To, że stała tam wcześniej i "biała cerkiew": porządna, murowana, obronna; pierwsza z trzech, które przez wszystkie wieki wzniesiono w Uluczu, wydedukowali ze starych map. Zaczęli kopać, mając w sobie niepokój typowy odkrywcom.

Teraz zarysy "białej cerkwi" widać gołym okiem, nie trzeba było szukać głęboko. Ale nie od razu natrafili właśnie na nią.

Najpierw wyszedł na wierzch obrys ścian cerkwi drewnianej, zbudowanej w międzywojniu. Trójboczne prezbiterium oraz część nawy. Mury grube na siedemdziesiąt centymetrów. Potem zaczęły się pojawiać relikty "białej cerkwi" - kilkanaście centymetrów głębiej. Damian Nowak ze Stowarzyszenia Magurycz opowiada: - Miała metrowej grubości mury i kwadratowe prezbiterium nie związane z nawą, jakby było tylko dostawione. Miała też inną orientację: osie obu cerkwi, starszej murowanej i nowszej drewnianej, są wobec siebie przesunięte. "Biała" była większa.

Znaleźli też na cerkwisku ludzki czerep. I pięć paciorków, pochodzących najpóźniej ze średniowiecza. Z kiedy dokładnie - ustalą archeolodzy. Tak samo jak czas powstania zaprawy, która spajała odkopane mury - a zatem m.in. i czas budowy "białej cerkwi".

***

Zaczęło się to wszystko pod koniec ub. roku, kiedy historyk sztuki dr Adam Organisty naprowadził młodych krakowskich badaczy: Andrzeja Żygadłę i Damiana Nowaka na trop fotografii od lat przechowywanych w zbiorach Instytutu Historii Sztuki UJ. Pudło było zakurzone, a zdjęcia w nim wyjątkowe. Zwłaszcza kilka z nich przykuło uwagę Andrzeja Żygadły, studenta ASP.
- Przychodzi do mnie pewnego dnia i mówi: "Była murowana cerkiew w Uluczu!". Odpowiadam więc: "A skąd!". A on: "To na pewno Ulucz. Zdjęcia są dobrze opisane!" - przypomina sobie Damian Nowak.

Fotografie były cztery - przedstawiały cerkiew z zewnątrz, wewnątrz i detale architektoniczne. Niewiele. Zaczęli szukać. Pomogły wizyty w archiwach w Krakowie i Przemyślu. Dokumenty Grona Konserwatorów Zabytków Galicji Wschodniej we Lwowie mówiły, że w 1904 r. znany architekt prof. Teodor Talowski (on zrobił owe zdjęcia cerkwi w Uluczu) próbował uchronić cerkiew - "jako jedyny niemal tego rodzaju zabytek w Galicyi" - przed rozbiórką, ale bez powodzenia. Obrócono ją w niwecz za kilka lat. Wcześniej Mieczysław Potocki, też konserwator zabytków, spisał podanie o zniszczonym przez Szwedów "zamku" w Uluczu. Szybko okazało się również, że na zachowanej w zbiorach Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku ikonie (1660 r.) z Ulucza widnieje cerkiew do złudzenia przypominająca tę ze zdjęć prof. Talowskiego. Nie zgadzał się wygląd prezbiterium. Na zdjęciach było ono kwadratowe, na ikonie w kształcie absydy. Legendy opowiadane przez dawnych mieszkańców Ulucza o "białej cerkwi" czytali u współczesnych regionalistów: Stanisława Krycińskiego i Roberta Bańkosza. Wystarczyło więc tylko złożyć wszystko w całość.

- Uznaliśmy, że raczej zamku w Uluczu nie było i Szwedów też nie. Za "zamek" wzięto właśnie murowaną świątynię. Za Szwedów - wojska księcia Rakoczego, które wiosną 1657 r. szły drugą stroną Sanu, ale że był on zamarznięty, mogły zapędzić się do Ulucza. To że zniszczyli też cerkiew monasterską, potwierdzają badania dendrologiczne - drewno na jej budowę zostało ścięte w 1658 r. A z wizerunku "białej cerkwi" na ikonie wynika, że w tym czasie i ona była przebudowywana. Być może robiła to nawet ta sama ekipa budowniczych. Postanowiliśmy potwierdzić nasze przypuszczenia - tłumaczy Damian Nowak.

Zdecydowali załatwić sprawę siłami Stowarzyszenia Magurycz, a o pomoc zwrócić się do Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Nie odmówiło. - Przedstawili takie dowody, że nie można było im nie uwierzyć. Archeologia to praca wręcz detektywistyczna, każde badania powinny być poprzedzone kwerendą. I oni zrobili ją na medal - mówi Marcin Glinianowicz, nadzorujący prace na cerkwisku archeolog z Muzeum Budownictwa Ludowego.

Poszukiwania prowadzone były w ramach finansowanego przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności projektu pt. "Ich? Nasze? Wspólne?". - My uważamy, że to dziedzictwo wspólne i próbujemy to udowodnić - podkreśla Szymon Modrzejewski.

To udowadnianie wymagało zaangażowania wielu osób: za darmo. Oczyszczanie cerkwiska, ścinka drzew, przewalanie ziemi, dokumentowanie odkrywek itp. Przy okazji odnowiono nagrobki - to przecież z tego od ćwierć wieku słynie Magurycz.

***

Zanim opuścili cerkwisko, w najgłębszej jak dotąd warstwie archeologicznej natrafili na nadwerężony zębem czasu, mocno skruszony kamień. To prawdopodobnie absyda - ta z ikony, najstarsze prezbiterium "białej cerkwi". Na oko - z końca XV lub początku XVI w. Ale pewności jeszcze nie ma. To, co potwierdzili, i tak wzbudziło zainteresowanie wśród badaczy architektury cerkiewnej. Amatorzy tym razem byli górą.
- To pstryczek w nos dla naukowych mądrali, zajmujących się cerkwiami, którzy twierdzą, że nic nowego nie można odkryć. I dowód na to, że mamy niezbyt dobrze zbadane archiwa - zauważa Szymon Modrzejewski.

Teraz stowarzyszenie zastanawia się, skąd wziąć pieniądze na kontynuację badań: na cerkwisku - za rok chcieliby pokopać w Uluczu cały miesiąc, i w archiwach Lwowa - gdzie być może uda się natrafić na plany "białej cerkwi". Był nawet pomysł, żeby ją odbudować. Ale upadł. Przecież nie miałaby komu służyć...

PIOTR SUBIK

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski