Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciekawskie i uzależnione. Od soli sypanej na ulice

Grzegorz Tabasz
Prawdziwym problemem łosia mogą być ledwo widoczni gołym okiem ale liczni krwiopijcy
Prawdziwym problemem łosia mogą być ledwo widoczni gołym okiem ale liczni krwiopijcy 123rf
Na pierwszy rzut oka łoś sprawia wrażenie ociężałego i niezgrabnego. Na dodatek dobrodusznego. To tylko gra pozorów

J eśli stanąć z łosiem twarzą w twarz, to na wysokości oczu mielibyśmy efektowną brodę. Gdyby zwierzak zechciał nieco pochylić głowę, to zobaczylibyśmy potężną górną wargę. Łoś to duże zwierzę. Bardzo duże. W kłębie dorasta do dwóch metrów wysokości. I trzech długości.

Polskie łosie bez problemu osiągają czterysta kilogramów żywej wagi, a ich kanadyjscy pobratymcy nawet sześćset. Byłbym zapomniał o najważniejszym: poroże. Dorodny byk może dźwigać na głowie rozłożyste łopaty. Dwa metry rozpiętości i czterdzieści kilogramów litej kości. Rękoma nie obejmie i tym bardziej nie udźwignie.

Z takimi rozmiarami ciała, jeśli nie liczyć uzbrojonego człowieka, zwierzak praktycznie nie ma wrogów naturalnych. Wataha wilków może pokusić się o napastowanie młodych czy chorych sztuk. Podobnie misie. Zresztą to rozważania czysto teoretyczne. Setka niedźwiedzi brunatnych zamieszkuje jedynie Karpaty, gdzie łosie można policzyć na palcach. Co do wilków, to pięć czy w najlepszym wypadku siedem setek drapieżników rozproszonych po całym kraju nie stanowi dla potężnego łosia większego kłopotu.

Za to rzeczywistym problemem mogą być ledwo widoczni gołym okiem ale liczni krwiopijcy. Ponoć w ciągu cieplejszej części roku jeden łoś bywa atakowany przez kilkadziesiąt tysięcy kleszczy. Suma wypitej krwi oscyluje w okolicach pięćdziesięciu litrów. Swoje utoczą też pchły, meszki i komary.

W rzeczywistości łoś, jak zresztą każdy dziki zwierzak, ciągle balansuje na delikatnej granicy pomiędzy względnym zdrowiem a sumą chorób i strat powodowanym przez pasożyty. Najdrobniejsza rana, chwilowe osłabienie może sprawić, iż wezmą górę i wówczas potężny łoś stanie się padliną. Jak mawiali starożytni, nec Hercules contra plures.

Łosie zaczynają być widoczne w całym kraju. Choćby ten, który w minionym tygodniu nawiedził Kraków. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni przypadek. Na północnym wschodzie kraju, w łosiowym mateczniku zrobiło się cokolwiek tłoczno. Pół wieku temu, tuż po zakończeniu wojny na biebrzańskich bagnach ocalało ledwo kilkadziesiąt sztuk. Populacje udało się rozmnożyć do tego stopnia, iż pod koniec lat sześćdziesiątych łoś trafił na listę gatunków łownych. Nie na długo.

Stado zaczęło maleć w tak zastraszająco tempie, iż w 2001 roku wprowadzono moratorium na odstrzały, które nawiasem mówiąc, obowiązuje po dzień dzisiejszy. Teraz mamy urodzaj. Stado łosi w kraju jest szacowane na przynajmniej piętnaście tysięcy sztuk. Zwierzaki zaczynają wędrować, co przychodzi im z łatwością, gdyż z natury są koczownikami. Do tego dorosłe sztuki lubią samotność. Nawet podczas godów czy zimy nie tworzą stad. Jedynym wyjątkiem są łosze, czyli matki z młodymi. Najważniejszymi czynnikami wymuszającymi wędrówki, to brak pokarmu i miejsca. Dorosły zwierzak podczas lata potrafi zjeść pięćdziesiąt kilogramów zieleniny na dobę.

Charakterystyczna górna warga, to rodzaj chwytnej rękawicy do sprawnego zrywania bagiennych roślin czy ulistnionych pędów pełnymi garściami. Zimą menu staje zdecydowanie uboższe, zaś apetyt rośnie. Łosie mają do dyspozycji cienkie gałązki i korę zdzieraną długimi kawałkami z młodych drzewek. Pracowity łoś potrafi w ciągu dnia oskórować spory fragment posadzonego przez ludzi młodnika. Po odszkodowania do Skarbu Państwa ustawiają się już kolejki pokrzywdzonych rolników. Jeśli chodzi o zakwaterowanie, to są dziećmi wszelakich mokradeł.

Najlepiej czują się na podmokłych borach bagiennych, torfowiskach i w dolinach rzek. Rozcapierzone racice połączone mocną skórą pozwalają pokonać największe bagna. Mieszkający nad Biebrzą ludzie opowiadają o łosiach, które przeszły bezdenne moczary, zaś idący po ich śladach człowiek utonął. Po prostu zabrakło łosiowych racic, które działają niczym rakiety śnieżne. Jeśli łoś zechce udać się w podróż i poszukiwanie nowego miejsca do życia, nie zatrzymają go nawet jeziora i rzeki, gdyż znakomicie pływa. Tym sposobem łosie na stałe osiedliły się w Magurskim Parku Narodowym.

Ci, którzy mieli okazję spotkać łosia w naturze twierdzą, iż wygląda… dobrodusznie. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie ociężałego i niezgrabnego. To gra pozorów, Na krótkim dystansie pobiegnie z prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Z gracją przeskoczy dwumetrową przeszkodę. Sympatyczny. Pocieszny. I całkowicie nieprzewidywalny. Trudno wyznaczyć granicę bezpieczeństwa, której przekroczenie sprowokuje atak lub ucieczkę. Raz będzie to kilkanaście metrów, innym razem kilkadziesiąt. Klempa z łoszakiem jest bardzo nerwowa. Przepędzi nawet jego własnego ojca. Wejście pomiędzy matkę a potomstwo to prowokowanie ataku. Teraz coś o łosiu na drodze. To poważny kłopot. Co robią na drogach? Spacerują. Są ciekawskie, pewne siebie, a ludzi się nie obawiają.

Niczym magnes przyciąga je sypana zimą sól. Bywa, że wielki zwierzak klęczy na przednich kończynach z pyskiem przytulonym do asfaltu. I nigdy nie wiadomo, jak zachowa się na widok samochodu. Tym bardziej, że wzrok ma raczej słabowity. Stanie nieruchomo na środku czy ruszy w bok? W Finlandii, gdzie łosi zatrzęsienie, dopiero po półwieczu doświadczeń wymyślono w miarę bezpieczne strategie ruchu drogowego. Proszę wspomnieć na niedawny wypadek z udziałem pary dzików w okolicach Brzeska, gdzie życie straciły dwie osoby.

Wyrośnięty dzik waży tylko sto kilogramów. Przepis na łosia okazał się stosunkowo prosty: usunięcie wszystkich zarośli w pasie drogi i ograniczenie prędkości w newralgicznych miejscach. Do tego lizawki z solą stawiane gęsto w lesie, by odciągnąć zwierzaki jak najdalej od szlaków komunikacyjnych. Co do ogrodzeń chroniących autostrady, to na łosia zwyczajnie nie działają. Potężny zwierzak przechodzi przez ogrodzenie jak chce i kiedy chce. Tu trzeba konstrukcji o minimalnej wysokości dwóch i pół metra, a takowej przepisy nie wymagają. Normy ustalano pod znacznie mniejsze jelenie, sarny i dziki.

Dyskusje o przyszłość łosi jako żywo przypominają rozmowy o bobrach. Od gatunku skrajnie rzadkiego, do co tu kryć, chyba już zbyt licznego. Ile łosi wykarmią i pomieszczą wszystkie bagna i podmokłe bory w kraju ? Tylko przyroda potrafi sprawić, iż niczego nie jest zbyt dużo ani za mało. Ludzie miotają się pomiędzy skrajnymi biegunami. I jedyne co potrafią wymyśleć, to strategie zarządzania tym czy innym gatunkiem. Mówiąc prostym językiem, oznacza to polowania.

Latem żywi się roślinami zielonymi, głównie podwodnymi i błotnymi. Zjada też trawy i turzyce porastające brzegi zbiorników wodnych, liście, pąki, owoce krzewów i pędy drzew liściastych (wierzby, olchy, osiki i brzozy) i iglastych (młode pędy sosny), a w zimie igły sosen i jodeł oraz korę drzew. Dorosłe osobniki zjadają dziennie 20–50 kilogramów karmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski