Było bardzo ciepło. Słońce paliło rośliny, hortensje traciły kolor, sałaty nikły w oczach, a zielone łąki robiły się coraz bardziej rozpaczliwie żółte. Wysychały rzeki. W wielu miejscowościach zabrakło wody. W pewnym momencie ograniczono dostawy prądu, ponieważ w czasie upałów zapotrzebowanie wzrasta, a produkcja spadła.
Tylko ludzie jakoś sobie radzili. W każdym razie nie słyszałam, by doszło do katastrofy, jakiej doświadczyła Francja w 2003 roku, gdy kilkanaście tysięcy starszych osób zmarło, większość samotnie, bo nikt nie zauważył, że z powodu upału przestały wychodzić z domów, jeść i pić. Sporą część z nich pochowano zresztą staraniem państwa, bo komory pogrzebowe nie mieściły ciał, a rodziny bawiły na urlopach. Niektórzy zorientowali się, że ich bliscy nie żyją, dopiero po wielu miesiącach i wtedy zgłaszali się po spadki.
To wstrząsnęło Francuzami. Natychmiast wprowadzono serię rozwiązań do obowiązkowego stosowania w podobnych sytuacjach. Opracowano narodowy plan działań. Powstał fundusz solidarności z osobami starszymi. Listonosze są zobowiązani pukać do drzwi osób samotnych, by weryfikować ich potrzeby. Skorygowano normy budowlane i konstrukcyjne, by zapobiec problemom z infrastrukturą. Wprowadzono też istotne korekty w systemy chłodzenia elektrowni atomowych i innych.
Trudno powiedzieć, jakie wnioski wysnuto w Polsce. Słyszałam o jednym: w Stoszowicach na Dolnym Śląsku samorządowcy zarządzili oczyszczenie zaniedbanej poniemieckiej studni, co rozwiąże problem braku wody w kranach. Dlaczego nie wykorzystano tego ujęcia, gdy gmina pozbawiona była wody? Bo studnia była od lat jednym wielkim śmietnikiem.
Nie chcę znęcać się nad Stoszowicami. Podobna beztroska panuje w wielu miejscach. O tym, że Polska ma nikłe zasoby wody pitnej (niewiele więcej niż Egipt!), wiadomo od dziesięcioleci. Tyle, że nikt się tym specjalnie nie przejmuje. W strategiach gmin, zwłaszcza mniejszych, nie widać żadnych planów efektywnego gospodarowania wodą, zabezpieczenia alternatywnych ujęć, likwidacji strat na nieszczelnych wodociągach. Gdzie nie ma kanalizacji, tam marnowane są miliony hektolitrów wody zamienionej w ścieki. Brak też lokalnych zbiorników retencyjnych, pozwalających na nawadnianie upraw. Takie małe zbiorniki pobudowano we Włoszech, Francji i Hiszpanii, gdzie co roku lato przynosi wysokie temperatury i brak deszczu, a jednak rolnictwo kwitnie i wody nie brakuje.
Ograniczeń w dostawach prądu nawet mi się nie chce komentować, bo to po prostu jest wstyd. Jak to możliwe, że w sporym europejskim kraju na skutek tak banalnej sprawy jak trzy tygodnie upału zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne? Nikt tego nie przewidział? Nikt nie ostrzegał? Nikt nie skorzystał z unijnych dotacji, by wymienić przestarzałą infrastrukturę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?