MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czekając na słońce [FELIETON]

Krzysztof Kawa
Redaktor Roman Kołtoń z Polsatu Sport niestrudzenie drąży temat szkolenia młodzieży w Polsce. Tym razem zaglądnął do Łodzi, by poznać opinię Krzysztofa Kamińskiego, piłkarza Widzewa z czasów największej prosperity tej drużyny, od dziesięciu lat trenera w innym, niewielkim klubie.

W zasadzie wszystko, co powiedział Kamiński zostało już dawno powiedziane z fundamentalną kwestią o niskich zarobkach pasjonatów szkolących dzieci i młodzież. Pasjonatów, bo tylko tacy się na to zajęcie porywają. To znaczy są jeszcze inni, po prostu dorabiający sobie po godzinach na boisku, ale zdecydowana większość realizuje pasję, mając za nic fakt, że pieniądze z tego żadne.

Kamiński stara się jak może - zbiera składki od rodziców (po 100 zł), walczy o dofinansowanie z miasta, zabiega o sponsorów - i płaci swoim czterem trenerom po 1200 złotych miesięcznie. To bardzo duża kwota, naprawdę. Dla porównania w zielonogórskiej filii akademii Piotra Reissa szkoleniowcy dostają 200 złotych mniej, a to i tak wciąż dużo. W Małopolsce standardem jest 700-800 zł, ale i 300-500 zł na rękę to całkiem powszechna praktyka.

Tymczasem wywołany do tablicy przez Kamińskiego w temacie zwiększenia liczby młodzieżowców w niższych ligach Zbigniew Boniek stwierdza autorytatywnie: „Problemem nie jest to, ilu ich gra, ale jak są trenowani”. Otóż tak są trenowani, panie prezesie, jak prowadzącym zajęcia czas pozwala. Bo po treningu muszą szybko wziąć prysznic, przebrać się i gnać do drugiej roboty. Za 700 złotych rodziny się nie wyżywi.

Jasne, Bońkowi chodzi przede wszystkim o podnoszenie poziomu intelektualnego szkolących, ale to temat tak obszerny, że zostawiam go sobie na inną okazję. O niecierpiącą zwłoki chwilę uwagi prosi się bowiem zagadnienie wywołane w ostatnich dniach przez pogodę. Taki weekend, jaki mamy za sobą, to ekstremum, ale po pierwsze wcale nie takie rzadkie, a po drugie nie o liczbę odwołanych meczów tu chodzi. Mecz raz, a nawet cztery razy można przełożyć i w innym terminie rozegrać. Nie można jednak przełożyć treningu.

Odwołanych zajęć nie da się nadrobić, w okresach jesiennych, zimowych i wiosennych kumulują się one w całe pasmo. Na zalane boiska nie sposób wejść przez kilka dni. Rozwiązaniem w naszych warunkach klimatycznych może być tylko budowa gęstej sieci sztucznych, pełnowymiarowych boisk, najlepiej z możliwością przykrycia balonem, gdy temperatury spadną poniżej zera. Trenerzy w tych akademiach, które je posiadają, pracują pełną parą, żaden z nich niczego nie przekłada. Ale o wiele liczniejsi są ci, którzy z wściekłością albo - co gorsza - rezygnacją tylko patrzą w niebo, czekając aż wyjdzie słońce.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski