Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Czerwono-Czarni": "Msza beatowa - Pan przyjacielem moim"

Redakcja
Na początek pytanie: Jak to było możliwe, że w głębokiej komunie udało się w Polsce opublikować album, na którym znalazła się msza (i to w dodatku big-beatowa!)?

Niezapomniane płyty polskiego rocka - suplement (2)

Mało tego - to, że dzieło było wystawiane głównie w kościołach musiało oznaczać, iż młodzi miłośnicy tej muzyki nagle popędzą do świątyń (a tam księża będą mieli wspaniałą okazję do "agitacji"). Prawda, że to głęboko zastanawiające! Tyle tylko, iż... naprawdę nie znajduję żadnego logicznego wyjaśnienia tej zagadki, chyba że po prostu nie było wtedy aż tak straszno, jak nam się dziś wydaje. Mam pomysł - niech to zbada IPN!

 W 1965 r. w Podkowie Leśnej pod Warszawą powstała grupa, która przyjęła nazwę Trapiści i... zaczęła grywać podczas mszy w miejscowej świątyni. Po dwóch latach członkowie kapeli namówili miejscowego proboszcza - ks. Leona Kantorskiego, aby zwrócił się do znanej i bardzo cenionej kompozytorki - Katarzyny Gärtner z prośbą o stworzenie dla nich kilku utworów nadających się do wykonywania w czasie nabożeństw. Ta propozycję nie tylko przyjęła, ale i po swojemu rozszerzyła, bo zdecydowała się napisać melodie do większej formy, która z czasem stała się "Mszą beatową - Pan przyjacielem moim". Co też ważne, w pracy nad tekstami do songów, które weszły w jej skład, pomógł pani Katarzynie jej przyjaciel, znany satyryk i balladzista - dziś już nieżyjący - Kazimierz Grześkowiak. Powstawanie całości uwieńczyła premiera, która odbyła się 14 stycznia 1968 r. w kościele w Podkowie. Co ciekawe, pewnie, aby nadać większą rangę wydarzeniu, w pierwszym wykonaniu dzieła wzięli udział bardzo wtedy popularni Czerwono-Czarni, natomiast później, w kolejnych, można już było słuchać Trapistów. W tym samym roku "Msza" została zarejestrowana w studiu przez Czerwono-Czarnych.

 Czas na nabożeństwo! Dzwony i na ich tle recytacja przypowieści o narodzeniu Dzieciątka to początek 11-minutowego "Introitus". Dziwny fragment, w którym łączą się: big-beatowa, lekko soulowa przebojowość; iście gregoriańska partia chóru i "odlotowa", mocno zrytmizowana psychodelia. Potem, kolejno mamy okazję modlić się przy: wzniosłym "Kyrie" (efektowna "blacha"); lirycznej "Glorii" (recytacja na tle organów); wspaniałym "Graduale" (piękne organy i śpiew); prawie rockowym "Credo" (na bazie słów "Wyznania wiary"); pogodnym oraz podniosłym "Sanctus"; lekko folkowym "Agnus Dei"; organowym i wzniosłym "Communio" oraz uroczej, kończącej "Mszę" kolędzie - "Płonie gwiazda". Płytę uzupełniają trzy pastorałki.

 JERZY SKARŻYŃSKI "RADIO KRAKÓW"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski