Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy bez boskiej cząstki nie byłoby świata, a tym samym człowieka

WŁODZIMIERZ KNAP
Nie ma religii czy mitologii, która przeszłaby obojętnie wobec powstania wszechświata. A czy wśród ludzi znajdziemy takiego, kto choćby przez chwilę nie zastanawiałby się nad początkiem wszelkiego stworzenia, a tym samym źródłami i sensem swojego istnienia "tu" i "tam"?

Jeśli uda się zdobyć więcej informacji na temat boskiej cząstki, będziemy jeszcze bliżsi poznania tego, jak powstał nasz wszechświat. A dalej - być może odkryjemy dla niej zastosowania, których dziś naukowcy nie są w stanie sobie wyobrazić. PETEROWI HIGGSOWI zawdzięczamy jej odkrycie.

W skali całej ludzkości jest ich garsteczka, jednak nie brakuje osób - kosmologów, astrofizyków, fizyków, matematyków - którzy na chleb zarabiają m.in. szukaniem absolutnych początków wszechświata. Do nich należy m.in. Stephen Hawking, Roger Penrose czy ks. prof. Michał Heller, a poprzedników mieli równie świetnych, by wymienić Alberta Einsteina czy Maxa Plancka.

"Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię" - tymi słowami zaczyna się Biblia. W opowieściach innych wschodnich cywilizacji starożytnych, zwłaszcza w tekstach babilońskich, początek stworzenia wygląda podobnie, choć są też istotne różnice. Jedna z nich polega na tym, że Stary Testament mówi, iż wszystko zostało powołane do istnienia słowem Boga, począwszy od "Bóg rzekł: Niech się stanie światłość". W kosmogoniach wschodnich akt stwórczy dokonywał się natomiast za pomocą magicznych formuł. Jan Paweł II przyznał, że mógłby całe życie poświęcić analizie początkowych wersów Księgi Rodzaju, bo tak fascynujący jest to tekst.

O wszelkim początku w Nowym Testamencie mówi prolog Ewangelii Janowej: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga - Bogiem było Słowo. Wszystko zaistniało dzięki Niemu. Bez Niego zaś nic nie zaistniało". Można domniemywać, że autor Ewangelii św. Jana w przeciwieństwie do Księgi Rodzaju głosi pogląd, że zanim cokolwiek powstało, było już u Boga. Ale, na co zwraca uwagę ks. prof. Henryk Pietras, rektor Akademii Ignatianium w Krakowie, jeden z najlepszych znawców teologii początków Kościoła, zrozumieć tych kilka zdań jest trudno: - Do dziś uzbierałaby się biblioteka z dziełami interpretującymi prolog Ewangelii św. Jana. I przyznaje: - Bardzo daleko mi do zrozumienia tych słów. A ks. prof. Michał Heller zwraca uwagę, by nie mylić metod właściwych dla nauki i metod teologii. - Tam, gdzie zatrzymuje się nauka, pojawia się teologiczna idea stworzenia odpowiadająca na pytanie: dlaczego istniejemy? - mówi. - Stworzenie jest relacją pomiędzy stworzeniem a Stwórcą. Gdyby Bóg przestał stwarzać świat, to ten przestałby istnieć. To jest nieustanna zależność, a nie coś, co ma miejsce tylko na początku.

Wielu z nas jeszcze ze szkoły pamięta frazę z mitologii greckiej: "Na początku był Chaos". Czym był, tego nie wiemy. Lecz starożytni Grecy świetnie sobie radzili w tłumaczeniu wszelkiej rzeczywistości, więc i z chaosem nie mieli kłopotu. Zresztą w życiu codziennym przyświecała im dewiza: "Lepiej kłamać, byle ciekawie przy tym opowiadać, niż w prawdzie nudzić". Dlatego też stworzyli co najmniej kilka opowiadań na temat powstania świata. Oprócz Chaosu jako praprzyczyny, funkcjonowała np. rzeka Okeanos, w której narodzili się bogowie i wszystkie istoty żywe. W innym micie "na początku była Ciemność".

Twórczy byli też filozofowie greccy. Talesa, żyjącego podobno na przełomie VII i VI w. p.n.e., nurtowało zagadnienie pochodzenia świata. Ale nie pytał już, kto świat zrobił, lecz jaki był na początku. Chodziło mu nie o to, co było przed światem, lecz co było własnym świata początkiem. W takim znaczeniu sprawa ustalenia jego początku była pierwszym zagadnieniem filozofii. Od mędrców starożytni Grecy żądali, by wyjaśnili im, co było, gdy ich nie było, czyli jak wyglądał świat u swych początków.
Dzisiejszym kosmologom nie stawiamy takich wymagań, choć zainteresowanie towarzyszy każdej informacji, która głosi, że jesteśmy bliżsi poznania początków wszechświata lub tego, z czego się składa, a czego poznać nie możemy nawet przy pomocy supernowoczesnych urządzeń. Na szczęście, są pojedynczy "egzemplarze" wśród nas, którym własny umysł i narzędzia wypracowane przez królową nauk, czyli matematykę, wystarczają, by zobaczyć w swojej głowie rzeczy niewidzialne, a które muszą istnieć, bo inaczej świat by nie istniał. Kimś takim był m.in. Einstein, Werner Heisenberg, Paul Dirack, Erwin Schroedinger czy Niels Bohr. Od pewnego czasu głośno jest o Peterze Higgsie, tegorocznym laureacie Nagrody Nobla z fizyki. On już ponad pół wieku temu, głowiąc się i licząc, doszedł do wniosku, że musi istnieć coś, o czym nie wiemy, bo inaczej nic by nie było. Jego dociekania niedawno zostały doświadczalnie potwierdzone przez naukowców z CERN-u i ogłoszone 4 lipca 2012 r.

Od nazwiska pierwszego odkrywcy to coś nazwane jest cząstką Higgsa, a częściej boską cząstką, choć sam Higgs jest ateistą. Nazwa przylgnęła do niej po opublikowaniu książki Leona Ledermana, uznanego fizyka: "Boska cząstka". Plotka głosi, że Lederman nazwał ją "cholerną cząstką" (goddamned partickle), bo długo wymykała się wszelkim próbom wykrycia, a jej poszukiwania przez fizyków przypominały szukanie świętego Graala (Hawking był przekonany, że naukowcy nie znajdą cząstki Higgsa). Wydawca zmienił jednak nazwę na "boska cząstka" (god partickle). Tak czy inaczej ta cząstka ma sprawiać, że inne cząstki elementarne nabierają masy, czyli podstawowej cechy materii, dzięki której mogą istnieć atomy, związki chemiczne, planety i my, ludzie.

Naukowcy twierdzą, że początkowo, tuż po Wielkim Wybuchu, w którym powstał wszechświat, wszystkie cząstki elementarne poruszały się z prędkością światła. Według teorii Einsteina, wszystko, co porusza się tak szybko jak światło, nie ma masy. Aby powstały z nich cząsteczki, które są budulcem wszechświata, cząstki te musiałyby się ze sobą zderzać i łączyć. Jednak jeśli nie miałyby masy, byłoby to niemożliwe. Jak więc doszło do tego, że mógł powstać wszechświat pełen m.in. planet, gwiazd i pyłów? Stało się tak dzięki właśnie boskiej cząstce. Istniała bardzo krótko, lecz zdołała wytworzyć tzw. pole Higgsa, które do dzisiaj nas otacza. Oddziałuje z prawie wszystkimi cząstkami, spowalniając je i nadając im masę.

Boska cząstka jednak na swoją potoczną nazwę zasłużyła. Peter Knight, szef Instytutu Fizyki w Londynie, porównał jej odkrycie z odkryciem DNA w biologii, czyli za epokowe. Identyczne stanowisko zajmuje prof. Marek Jeżabek, dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie. - W swoim 40-letnim zajmowaniu się fizyką nic bardziej mnie nie zaskoczyło niż rezultaty badań ogłoszone w sprawie boskiej cząstki przez naukowców z CERN-u - przyznaje.
Pole, jakie wytwarza boska cząstka, przenika przez wszystkie wymiary. Jeśli udałoby się ją zbadać, być może odnaleźlibyśmy klucz do podróży między światami równoległymi. Poza tym jeśli uda się zdobyć więcej informacji na jej temat, będziemy bliżsi poznania tego, jak powstał nasz wszechświat. A dalej - być może odkryjemy dla niej zastosowania, których obecnie naukowcy nie są w stanie nawet sobie wyobrazić. No chyba - nie zawadzi postraszyć, bo pycha ludzka jest olbrzymia - że sprawdzi się teoria Josepha Lykkena, fizyka, biorącego udział w badaniach prowadzonych w CERN. Twierdzi on, że wszechświat jest tak bardzo niestabilny, że chce być w innym stanie. W konsekwencji dojdzie do powstania gdzieś w kosmosie "bańki", która będzie rozszerzała się z prędkością światła. Twór ten będzie równoległym wszechświatem, który powiększać będzie swoją objętość, aż wchłonie nasz i zastąpi go.

Straszne? Z pewnością, ale taki scenariusz ziścić się może najwcześniej za kilkanaście miliardów lat. Ponadto, przypomnijmy, uczeni od lat głoszą, że wszechświat nie jest wieczny. Teraz jednak, dzięki wykryciu boskiej cząstki, a szczególnie jej masy, za najbardziej prawdopodobne uważają, że nasz wszechświat wchłonięty zostanie przez inny. Wcześniejsze koncepcje końca świata mówią m.in. o tym, że kosmos zamarznie lub zapadnie się w wyniku działania ogromnych sił grawitacyjnych.

Zanim katastrofalny scenariusz ma szanse się spełnić, na razie uczeni zajmują się badaniem początków wszechświata. Dziś mówią, że 13,7 mld lat temu miał miejsce Wielki Wybuch (kiedy w 1929 r. została sformułowana teoria Wielkiego Wybuchu, uważano, że miał miejsce 1,8 mld lat temu). Wtedy powstał czas, przestrzeń, energia i materia, czyli nasz wszechświat. A może Wielki Wybuch nie był wcale Wielkim Początkiem, lecz jednym z nieskończenie wielu, zdarzających się co setki miliardów lat, wybuchów, rozpoczynających kolejne cykle ewolucji wiecznego wszechświata - jak twierdzi Paul Steinhardt, kosmolog, twórca teorii wszechświata cyklicznego.

***

- Stary Testament mówi, iż wszystko zostało powołane do istnienia słowem Boga, począwszy od "Bóg rzekł: Niech się stanie światłość".

W kosmogoniach wschodnich akt stwórczy dokonywał się natomiast za pomocą magicznych formuł.

- Uczeni od lat głoszą, że wszechświat nie jest wieczny. Teraz jednak, dzięki wykryciu boskiej cząstki, a szczególnie jej masy, za najbardziej prawdopodobne uważają, że nasz wszechświat wchłonięty zostanie przez inny.

- Pole, jakie wytwarza boska cząstka, przenika przez wszystkie wymiary. Jeśli udałoby się ją zbadać, być może odnaleźlibyśmy klucz do podróży między światami równoległymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski