Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy piszą o swoich kotach. Rosół

(MAT)
Fot. Archiwum autorki tekstu
Pół roku temu robiłam rosół. Pływały w nim jakieś kawałki wołowiny i jedna duża nóżka kurczaka. Po ugotowaniu odstawiłam go z kuchenki i poszłam do pokoju oglądać film.

Od któregoś momentu zaczęło przeszkadzać mi jakieś stukanie. Stukanie dobiegało gdzieś z przedpokoju i stopniowo stało się coraz bardziej natarczywe. „Acha, to pewnie koty czymś się bawią - pomyślałam. Stukanie jednak brzmiało tak, jakby ktoś drewnianą kulą bilardową stukał o podłogę i przez głowę przeleciało mi zasadne skądinąd pytanie: „Czym one mogą tak stukać?”. Sprawa wydawała mi się bardzo intrygująca; ostatecznie w domu nie było nigdy żadnych kul bilardowych.

Poszłam do przedpokoju i co zobaczyłam? Klusia i Emilka wyrywały sobie prawie już obgryzioną nóżkę z kurczaka, i to wyrywały tak energicznie, że kość stukała o parkiet zupełnie jak drewniana kula bilardowa. Do dzisiaj zagadką pozostaje, który futrzak poświęcił się i umoczył sobie łapę w ciepłym jeszcze rosole. Rosół został spożyty ze smakiem, na wszelki wypadek nie powiedziałam jednak Leszkowi, że moczyła się w nim kocia łapa.

Dlaczego przypomniałam sobie o rosole właśnie dzisiaj? Bo właśnie poszliśmy na zakupy i kupiliśmy m.in. kotlety z karkówki. Okazało się, że w opakowaniu jest pięć kotletów, co mnie bardzo ucieszyło. Dzisiaj zjemy dwa, dwa na jutro, a jeden dostaną koty. Pokroiłam im kotleta w drobną kostkę przy wtórze głośnego miauczenia i od razu zaserwowałam, żebyśmy mogli w spokoju zjeść nasze porcje. Strategia okazała się dobra, bo żaden futrzak nie pojawił się w pokoju, żeby żebrać przy stole.

Jednak kiedy skończyliśmy pić herbatę, a żadnego kota nadal nie było w okolicy, cisza zaczęła mi się wydawać nieco podejrzana. Z najgorszymi przeczuciami poszłam do kuchni. Pusto, żadnego futrzaka na horyzoncie, właściwie można by pomyśleć, że to dom bez kotów. Zero szkód, zero bałaganu, lodówka zamknięta, szafki też. Na stole leży plastikowe opakowanie, w którym kupiliśmy kotlety i wygląda tak samo jak pół godziny wcześniej, tylko jest zupełnie puste.

Dwa „jutrzejsze” kotlety ulotniły się, a ja jestem w szoku, że koty potrafiły zrobić to tak cicho i zgodnie - nie było słychać żadnych gonitw, żadnego warczenia ani prychania. W ogóle nic nie było słychać, jakby kotlety wyparowały. Ciekawe tylko, czy futrzaki podzieliły się po równo, czy też dwie spryciule, czyli Emilia i Kluska, pożarły wszystko, a reszta tylko patrzyła?

Magdalena Maliszewska

Opr. (MAT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski