Dawno, dawno temu... albo coraz więcej jaj

Dokładnie dwadzieścia lat temu Sejm przyjął ustawę o Urzędzie Ochrony Państwa, zamykając epokę służb specjalnych PRL i otwierając historię służb cywilnych III RP. Tego samego dnia - 6 kwietnia 1990 r. - posłowie przywrócili także święto państwowe - Konstytucji 3 Maja. I choć w szeregach obecnych agentów pełno jest osób, którym daleko do kryształowej czystości intencji, a 3 maja kojarzy się przede wszystkim z długim weekendem, a nie wielkim i historycznym dniem, to obie decyzje z 1990 r. są przykładem tego, jak można zmieniać rzeczywistość. Nawet jeśli dziś nie przywiązuje się do nich wielkiej wagi, traktując je jako zamierzchłą historię.

Pewnie nie te decyzje, ale jakieś zupełnie inne sprawiły, że dziś za średnią pensję można kupić w Polsce blisko 9,4 tys. jaj. Poraziła mnie informacja, że to 10-krotnie więcej niż dwadzieścia lat temu. Nie mogę sobie wyobrazić - zwłaszcza po Świętach Wielkanocnych - że zamiast jajecznicy z trzech jaj smażę ją z aż 30. I lepiej sobie nie wyobrażać takiego śniadania, ale za to warto uzmysłowić sobie, jak daleko jesteśmy od epoki, którą dziś traktujemy jako prawie bajkową przeszłość.

Z drugiej strony nie mogę się oprzeć wrażeniu, że niektórzy (?!) nasi politycy wiedzę o lawinowym wzroście siły nabywczej w zakresie jaj posiedli już jakiś czas temu. Wprawdzie w Święta dali nam trochę odpocząć, ale zapewne już w tygodniu zaserwują nam porcje jaj na miękko, na twardo, sadzonych, i ogromną jajecznicę. A spożywanie jaj w tak dużej ilości (także tych politycznych) jest niezdrowe. Niestety - tylko dla konsumenta. Sprzedawcom i kucharzom żyje się lepiej. Wszystkim.