Pierwsza, to niepozorny i pospolity chwast rosnący na kwaśnych, nieurodzajnych piaskach zwany czerwcem trwałym. Drugi, to pluskwiak noszący miano czerwca polskiego, choć żyje także w ościennych krainach. W połowie roku czyli od końca maja włościanie jak jeden mąż kopali czerwca. Z korzeni rośliny zbierali krwistoczerwone kuleczki wielkości ziaren grochu czyli czerwie. Surowiec do wyrobu doskonałego barwnika zwanego koszenilą.
Do końca średniowiecza mieliśmy czerwcowy monopol, dzięki czemu szlachta i kupcy opływali w dostatki. Czerwony barwnik był obok soli, zboża, drewna, potażu i bursztynu głównym produktem eksportowym. Wielką niewdzięcznością byłoby pominięcie w kalendarzu dwóch tak znaczących dla gospodarki Rzeczypospolitej gatunków.
Wszystko, co dobre ma swój kres. Efektem wypraw Kolumba stało się odkrycie owada żerującego na kaktusach. Dawał tańszy pigment i definitywnie wypchnął naszego czerwca z rynku. Na otarcie łez została nazwa w kalendarzu. Co z naszymi czerwcami? Nic. Dzisiaj to już całkowicie zapomniane gatunki.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?