MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dni niezapisane, wstrzymane zdania (II)

Redakcja
"Porzucać oczywistości" - radziłem w finale zeszłej Dostawki, pisząc o tomie, o sposobie czytania tomu listów Mrożka i Tarna. "Szukać zdań ciemnych, obrazów niejasnych, skulonego głosu". I jeszcze urwana myśl na sam koniec, dwa słowa: "Na przykład". Tylko dwa słowa i trzy kropki. I co teraz?

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Które ze zdań nieoczywistych wyłuskać? Jaki obraz? Czyje skulenie tonu? Mrożka? Tarna? Rzecz w tym, że zdań tych, obrazów, głosów nie jest mało. I narastają. Zatem: na przykład... co właściwie? W posłowiu Maria Prussak powiada: "Akt drugi ich przyjaźni można zatytułować »dramat utraty«". Właśnie tak, choć nie jestem przekonany do słowa dramat. Zostawmy daty ścisłe, katalog przyczyn opuszczenia kraju, zestaw powodów, które zabijały w nich nawet najlichsze pragnienia powrotu. Polska oddalała się wolno, miesiąc po miesiącu, malała w uporczywej mgle - i to niech wystarczy. Tracili. Polskę? I to bolało? Otóż, w uczuciu utraty o Polskę szło w drugiej, a nawet dopiero w trzeciej kolejności. Szło o utratę jako taką. I że nic z nią nie da się zrobić. Inaczej: łkania Sienkiewiczowskiego "Latarnika" są w tomie tym nieobecne doskonale - i to jest jego sedno nie do ominięcia. Na przykład...
Na przykład: "Mam raka płuc" pisze Tarn. To wszystko, prawie wszystko na ten temat. Ile tutaj zdań nie zostało wypowiedzianych? I ilu dni milczenia nie zapisał Mrożek, nim odpowiedział bezradnością? "Teraz jestem na wsi, raczej na skraju lasu i pól, daleko od najbliższego osiedla. Siedzę i nic nie rozumiem. Ani z mojego życia, ani ze świata, ani nawet z lata. Ogromna dojrzałość wszystkiego dookoła, tajemnica przesilenia. Wybranie jakiegokolwiek kierunku w tym wszechobjęciu wydaje się śmieszne. A jednak jakoś coś się potoczy. Sprężyna jeszcze nie rozkręciła się do końca. Tylko nie wiadomo, czy to będzie kukułka, co wyskoczy ze mnie z uderzeniem godziny, a nawet jeżeli kukułka, to może zaryczy jak baran na przykład. Albo zaszczeka. Tajemnica."
Rzeczywiście - coś jednak toczy się jakoś, od zawsze. Toczy się utrata. Usunięcie gnijącego płuca - dwa zdania na krzyż. Po operacji początek czkawki nieogarnionej, nie do zdławienia, początek tej rytmicznej ironii wierności w dzień i w nocy, która do wiadomego finału nie opuściła Tarna - dwa zdania na krzyż. Błyskawiczna śmierć pierwszej żony Mrożka i jego spotkanie (ostatnie?) z ojcem, odejście najbliższych Tarna albo śmierć Stanisława Jerzego Leca. Po tej ostatniej Mrożek napisze: "Coraz więcej ludzi nam umiera i jakby coraz mniej się rodzi". Znów ledwie kilka słów na krzyży kilka.
A dalej - wcześniej albo później, w 1964, 1966, 1971, obojętne - kolejne wstrzymane zdania o innych utratach, inne niezapisane dni, bo niby po co marnować słowa na truizmy? Po co pisać o półanalfabetycznej teatrologii na uniwersytecie w Calgary, gdzie Tarn musiał obracać się pośród rewelacji typu: Szekspir jest autorem "Hamleta", aktor ruszył głową najpierw w lewo, później w prawo? Po co zdaniami pompować myśl o nędzy teatru nowoczesnego, w którym nie ma nawet cienia niejednoznaczności i gdzie wszystko, zwłaszcza społecznie ważka teza, wywalone jest na wierzch? Albo po co dłużej, niż w dwóch zdaniach na krzyż, rozwodzić się nad złym smakiem prozy Sołżenicyna, którą ocala wyłącznie treść ważka dla ludzkości?
Tak, w tomie listów Mrożka i Tarna nie ma ni cienia łkania Sienkiewiczowskiego "Latarnika". Jest taktowny chłód Herberta z wiersza “Dlaczego klasycy". "Tukidydes mówi tylko/ że miał siedem okrętów/ była zima/ i płynął szybko// jeśli tematem sztuki/ będzie dzbanek rozbity/ mała rozbita dusza/ z wielkim żalem nad sobą// to co po nas zostanie/ będzie jak płacz kochanków/ w małym brudnym hotelu/ kiedy świtają tapety".
Więc: "mam raka płuc". Tylko tyle? Był rak, odjęli płuco, przyszła czkawka nie do zdławienia. Umarła żona. Odeszła siostra. Zamilkł Lec. Coraz więcej ludzi umiera, coraz mniej się rodzi. Trzy dni wolne od zajęć spędzam, patrząc godzinami na ośnieżone góry widoczne z moich okien. Nie mam z kim słowa zamienić. Ściskam cię. Twój Adam... Mara nie żyje. Nie rozumiem lata. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie. Twój Sławomir... Tak, tylko tyle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski