Wczoraj w restauracji "Wesele" na Rynku Głównym trwało wielkie sprzątanie FOT. ANNA KACZMARZ
BEZPIECZEŃSTWO. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie rozlania żrącej substancji w lokalu na Rynku Głównym
- Okazało się, że pod stolikiem, przy którym siedział mężczyzna, zbity został słoik z kwasem masłowym. Musieliśmy ewakuować zarówno gości, jak i obsługę - opowiada Radosław J. Fronc, właściciel restauracji.
Na miejsce została wezwana policja. Ze względu na duszący odór lokal trzeba było zamknąć. - Przeprowadziliśmy oględziny, sporządziliśmy dokumentację oraz pouczyliśmy obsługę o konieczności złożenia w tej sprawie zawiadomienia o przestępstwie - potwierdziła Katarzyna Padło z biura prasowego małopolskiej Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Wczoraj na miejscu zdarzenia pracowali jeszcze policyjni technicy.
Żrąca substancja, której użyto, to najprawdopodobniej faktycznie kwas masłowy. - Pobrane próbki przekazane zostaną do badań, aby stwierdzić dokładnie rodzaj pozostawionej substancji - zapowiada Katarzyna Padło.
Obecnie właściciel szacuje straty. Zniszczony został parkiet na antresoli. W najbliższych dniach lokal trzeba będzie także poddać dezynfekcji.
- Strach pomyśleć, co mogło się stać, gdyby w lokalu były małe dzieci czy osoby słabego zdrowia. Ktoś, kto to zrobił, sprowadził wielkie zagrożenie na wielu ludzi - zwraca uwagę restaurator Radosław J. Fronc. Twierdzi, że nie domyśla się, kto mógł być sprawcą ataku kwasem. Zapewnia, że nigdy wcześniej w jego lokalach nie dochodziło do jakichkolwiek incydentów.
Straż pożarna zaznacza jednak, że rozlanie kwasu masłowego trudno uznać za incydent czy żart. - To niebezpieczna substancja, która może powodować bóle głowy i wymioty. By ją usunąć, potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. Nieprzyjemny zapach może się utrzymywać w pomieszczeniu wiele dni - usłyszeliśmy w krakowskiej komendzie Państwowej Straży Pożarnej.
Na Starym Mieście nie milkną echa niedzielnego wydarzenia. Od razu pojawiły się spekulacje dotyczące działania nieuczciwej konkurencji. Inni sugerują, że mogło dojść do ataku szaleńca.
O komentarz do całej sprawy zwróciliśmy się do przedstawicieli lokalnych przedsiębiorców.
- To pierwsze tego typu wydarzenie w centrum. Nie wierzę, że to próba zwalczania konkurencji. Wyjaśnienie sprawy pozostawiłbym jednak policji - ocenia Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Jego zdaniem w ścisłym centrum przedsiębiorcy nie mają się czego bać, gdyż incydenty zdarzają się niezwykle rzadko.
Niedzielne zdarzenie w restauracji na Rynku Głównym może jednak budzić obawy.
- Najważniejsze, że nikt nie ucierpiał. Dziś trudno mówić o pobudkach mężczyzny, który się tego dopuścił. Niewykluczone, że mógł być to niezrównoważony psychicznie człowiek, który kiedyś został źle obsłużony w tym lokalu - sugeruje radny Jerzy Woźniakiewicz, przewodniczący Komisji Praworządności Rady Miasta Krakowa. I przypomina Rafała K., który podkładał bomby w Swoszowicach. Biegli uznali go za niepoczytalnego. - Takie osoby długo potrafią chować urazę. Niewykluczone, że tak było w tej sytuacji - zastanawia się Jerzy Woźniakiewicz.
O zdarzeniu wie już także prokuratura. Jednak na razie materiały związane z tym zdarzeniem nie zostały do niej przesłane.
Policja zabezpieczyła także nagrania z miejskiego monitoringu. Kamery zamontował wczoraj również właściciel lokalu. Dochodzenie trwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?